czwartek, 31 maja 2012

40 Rozdział

a on? tak po prostu bierze co jego i wychodzi. przecież to aż niepoważne.. ale właśnie tak się czuje. "niepoważnie". to bardzo dobre słowo.
no bo jak czuć się poważnie, gdy ktoś zabiera Ci kawałek serca i odchodzi? bezpowrotnie.


Niestety dwa razy dłuższe branie prysznica niż zazwyczaj nie pomogło mi i prędzej czy później i tak musiałabym z tej łazienki wyjść,gdyż dobijali się do niej dosłownie wszyscy!
-No idę,już idę! Oo Nathan,chodź tu chłopie.-złapałam ochroniarza za łokieć i pociągnęłam ku sobie.-Powiedz mi,gdzie jest George?
-Nie mam pojęcia,powiedział tylko,że mam mieć Cię na oku i wyszedł.
-Świetnie..Dobra,to w takim razie infromuj mnie jak Josh będzie się zbliżał.-poklepałam go po ramieniu i podeszłam do Sophie i Jessici.
-Gotowa aby zabłysnąć?-spytała podekscytowana Jess,a Sophie popchała mnie ku wieszakom na których sukienki ledwo się mieściły.
-Zawsze i wszędzie!-uśmiechnęłam się sztucznie.No i się zaczęło...Po godzinnym przymierzaniu poprosiłam o przerwę i wyłożyłam się na częściowo zawalonej kanapie.
-W zasadzie...-zaczęła Sophie-To wszystkie pasują.
-I to z jednej strony dobrze,ale z drugiej...
-Weź się tu człowieku zdecyduj...-dokończyłam
-Otóż to.Idę do Zoey po pudła,tam podobno były od Vogue i Chanel.
-Poczekaj,pomogę Ci.A ty Mar odpoczywaj bo zaraz wracamy.
-Tsaa...-mruknęłam i czmychnęłam do sypialni z telefonem przy uchu.-Liam? Jejku,jak dobrze usłyszeć wreszcie głos kogoś normalnego...
-Haha,mnie też miło Cię słyszeć.Co się dzieje? Strasznie głośno tam u Ciebie.
-Oj nie chcesz wiedzieć..!
-A więc odwiedziny całej ekipy.Jak idą przygotowania?
-Najchętniej to bym stąd zwiała i na galę poszła w dresie.
-Myślałem,że kto jak kto ale ty lubisz takie rzeczy.-zachichotał
-Bo lubię,ale dzisiaj wstałam lewą nogą...A co u Ciebie?
-Eee no u mnie nic takiego...Lepiej mi powiedz o której będę mógł Cię oglądać?
-Błagam,tylko mi nie mów,że chcesz...
-Oczywiście,że chcę!
-Ale...
-Miałbym przegapić występ mojej najlepszej przyjaciółki? Gdzie i o której?
-O 19,a kanał wyślę Ci sms'em,bo nawet sama nie wiem...Tylko słuchaj,jakbyś mógł to oglądać tak od 20 bo w sumie to wcześniej będą tam jakieś filmiki,nic specjalnego...
-Okej,to będę oglądał od 19.-usłyszałam jego rozbawiony głos
-Ugh!...ooo nie,Josh wypierdzielaj mi z tą kamerą!
-Tu się schowała nasza gwiazda! Czy ja dobrze słyszałem,rozmowa z Liamem,Liamem Payne'm?
-Ty wstrętny podsłuchiwaczu! Liam,wybacz mi ale muszę już kończyć,pa!-pożegnałam się szybko i kręcąc głową opuściłam pokój.Podczas kolejnych przymiarek zadzwoniła Meg z którą przegadałam pół godziny i pewnie trwałoby to dłużej gdyby nie Zoey (która była ze mną od początku mojej kariery,też w rodzaju menagerki) zabrała mi komórkę...Po dwóch godzinach męki wybrałyśmy sukienkę,w której wszystkie zakochałyśmy się od pierwszego wejrzenia.

To uciążliwe czekanie na nie wiadomo co,bo Liam nie raczył nam tego wcześniej powiedzieć,
zaczynało mnie już irytować...
-To nie ma sensu,nic nie mówisz,a ja się umówiłem.-wstałem,jednak przyjaciel z powrotem popchał mnie na kanapę.
-Gdzie Niall? Miał już tu być.-jak gdyby nigdy nic ten ciemny blondyn zwrócił się do Harry'ego.
-Prawdopodobnie...pod prysznicem.
Kolejne pięć minut w ciszy...Słowo daję: jeszcze minuta i wychodzę.
-Jestem już,jestem!-zziajany i nadal cały mokry blondyn wleciał do pomieszczenia odziany jedynie w bokserki.
-Więc o co chodzi?-spytał Lou w momencie kiedy dostałem smsa:
*Stary,gdzie ty jesteś? Czekamy już od godziny! Streszczaj się.*
-Nie no...-znowu się podniosłem
-Kurwa Zayn,mógłbyś wreszcie usiąść na dupie a nie myśleć jedynie o tych swoich cudownych kumplach,laskach i imprezach?!-Payne zawołał wyraźnie wkurzony-Zmieniłeś się nie do poznania! Kiedyś jak balowałeś to miałeś przynajmniej trochę przyzwoitości,inne rzeczy w tym i my,jeszcze Cię interesowały,ale teraz?! Co się z tobą do cholery dzieje?! To wszystko i tak jest na nic, i tak nie pomoże Ci o niej zapomnieć,rozumiesz?!
-Tak się składa,że to wszystko moje sprawy!-teraz i ja wpadłem w furię wściekłości.Co go to wszystko obchodzi?! I...prosiłem...prosiłem żeby o NIEJ nie wspominali.
-Ach tak? Bo widzisz tak się składa,że twoje DAWNE sprawy chodzą teraz po Nowym Jorku,a dokładniej po czerwonym dywanie!-złapał za pilota i jednym ruchem ręki odpalił telewizor.
-O czym ty mówisz?-spojrzałem na niego i dopiero po chwili podążyłem za wzrokiem Lou,Nialla i
Hazzy.Na pierwszy rzut oka po prostu nie mogłem w to uwierzyć...To była ONA.Stała tam,stała za ekranem tuż obok jakiegoś reportera i machając do fanów uśmiechała się do nich serdecznie...Nie do opisania jest to co w tym momencie czułem,ale jednym słowem był to ból...
-Widzisz? Gdybyś chciał o niej zapomnieć,nigdy byś tak nie zareagował.-nad swoim uchem usłyszałem głos Liama i podniecające szepty reszty chłopaków,którzy tak jak ja byli zaskoczeni widokiem Mariny.
Nie wiedziałem co mam powiedzieć,chyba wolałem nie mówić nic,a oni prawdopodobnie wyczuwając to zostawili mnie samego w salonie ewakuując się do swoich pokoi.

-Jesteśmy na miejscu.-usłyszałam głos kierowcy i już po chwili drzwi czarnej limuzyny otworzyły się,a o moją twarz uderzyły błyski miliony fleszy i piski fanów.Już miałam podawać dłoń mężczyźnie odzianego w czarny garnitur,jednak w jego miejscu pojawiła się tak dobrze znana mi osoba.Szczęśliwa,że znowu go zobaczyłam,korzystając z pomocy wysiadłam z wozu.
-Wiesz,że ponowne ujrzenie Iana Somerhaldera w smokingu było jednym z powodów mojej wizyty w
NY?-szepnęłam a ten teatralnie wywrócił oczami.
-Ohh...wcale Ci się nie dziwię,z resztą to było chyba powodem dla tych wszystkich dziewczyn.-wskazał ręką na tłumy fanek i obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Jak zawsze skromny...Ahh,tęskniłam!
-Ja też,ale odłóżmy to sobie na później,Red Carpet czeka.-puścił mi oczko i wyciągnął do mnie swoje ramię.Obejmując je przeszliśmy kawałek machając dłoniami na wszystkie strony,aż drogę zastąpił nam reporter.
-Marina Davies! Widzę,że Ian już powitał Cię w naszych progach.
-A no tak.-uśmiechnęłam się do dobrze znanego mi z telewizji mężczyzny i pożegnałam się z Ianem,który popędził naprzód.-Bardzo mi miło znowu tu u was być!
-Ach,mnie to mówisz? Odliczałem dni od miesięcy!-krzyknął a ja zachichotałam.Po kilkuminutowej rozmowie nadeszło to czego najbardziej się obawiałam.-No dobrze,to teraz kiedy już się z wszystkimi przywitaliśmy to obejrzyjmy...-nagle przerwał bo u naszego boku pojawili się nie kto inni jak Michael Trevino i Steven McQueen.
-Mary!-zawołali obydwoje i uściskali mnie jednocześnie-Jak zwykle olśniewająca!
-Uważajcie bo się zarumienię.-poruszałam zabawnie brwiami
-No tak,nic się nie zmieniła...-Steven westchnął teatralnie i wszyscy się zaśmialiśmy.
-Dobrze,że jesteście chłopaki.-naszą dziwną konwersacje przerwał reporter wpychając się z mikrofonem pomiędzy nas.-Bo właśnie teraz wszyscy zobaczymy Pannę Bennett przygotowującą się....
-Niee! Błagam,ja kompletnie nie wiedziałam...
-Przykro mi,skoro my musieliśmy przez to przejść to ty też.-Michael wyszczerzył zęby i wtedy wzrok wszystkich skierował się na wielkim telebimie.Na początku pojawiła się twarz Josha i jego tajemnicze szepty tuż pod kuchnią.Zaraz po przedstawieniu się zakradł się do pomieszczenia i od tyłu kamerował jak zajadam płatki.
Nie minęły dwie minuty kiedy podleciał do mnie i ukazał kamerze całą mą okazałość czyli nieumalowaną,w dresie i włosach stojących w każdym kierunku świata.
-Kurde,Josh nie rób mi zdjęć w takim stanie!-Wypowiedziałam nagle i zasłoniłam mu obiektyw.Moi towarzysze parsknęli a ja schowałam twarz w dłoniach ale po chwili znowu się podniosłam.
-Księżniczko,ty nawet z podkrążonymi oczami i bez makijażu jesteś piękna.
Następne co się wydarzyło,zapewne już znacie: Plucie płatkami,krzyki,niezdarna ucieczka i głośny trzask drzwiami.I to w zasadzie była najgorsza część tego dokumentu,później nakręcone było jak prezentowałam się w coraz to różniejszych sukienkach,nakładanie makijażu,dobieranie odpowiedniej biżuterii no i oczywiście fryzura połączona z manicure'm.
-Nie było tak źle,ale charakterek to ty masz.-parsknął Michael
-Przez dwa lata uczyłam się od najlepszych.-poklepałam ich po plecach po czym wszyscy się zaśmialiśmy.
Już mieliśmy odchodzić w kierunku majaczących sylwetek Niny Dobrev,Candice Accoli i Kath Graham kiedy na telebimie nagle wyskoczył urywek nagrania podczas którego gadałam przez telefon z Liamem a później wykłócałam się z Joshem.
-Przepraszamy za usterki,wcześniej ten moment nam przerwało,tak dostałem...no wiecie,w uchu.-reporter uśmiechnięty wskazał na słuchawkę.

Moje ciało przeszywało mnóstwo emocji...tak dokładnie nie wiedziałem czy jestem cholernie wściekły czy cholernie rozdarty,stęskniony...Jednak kiedy zobaczyłem urywek filmu w którym Mary rozmawia z...LIAMEM?! Wstałem i od razu skierowałem się do jego sypialni w której oni oglądali to samo.
-Od jak dawna wiesz,że ona tu jest?!-zawołałem a ten spojrzał na mnie
-Mówiłeś,że już Cię to nie obchodzi.
Stałem tak kilka minut głęboko oddychając i patrzyłem po kolei na każdego z nich.I tu mnie mają...tak,tak właśnie mówiłem.
* Tak według mych myśli wyglądają Sophie and Jess:
** Tak według mych myśli wygląda Zoey xD :

Pewnie większość z was wie że to Aly,Aj i Tanya.Dobry wieczór tak w ogóle,jestem wam tak bardzo wdzięczna za te wszystkie komenty,że znów się powtarzam,ale ja po prostu...jestem wzruszona :')
Tym bardziej,że sama uważam,że ostatnio opadam z sił,mam niedobór weny moje kochane :(

Do Malikowej: Jeszcze raz przepraszam,że nie informowałam i ponawiam pytanie czy ja posiadam twoje GG,bo to tam informuję i już się w tym pogubiłam.
Malinowej Mambie,wszystkim anonimom i bloggerom dziękuję za miłe i kochane słowa <3
Do tych którzy reklamują swoje blogi: Nie mam za wiele czasu aby wszystko przeczytać,jednakże kiedy tylko znajdę chwilę postaram się zajrzeć.Jeśli chcecie abym zareklamowała wasz blog to napiszcie mi o tym na GG: 19114264 lub w komentarzu.
Do Dream: Masz rację,to spotkanie na pewno nie będzie należało do najłatwiejszych... :]
Do Belli: Kurde dziewczyno,wyczuwam że jesteś niezłą krejzolką i za to Cię uwielbiam :D

W RAZIE PYTAŃ: http://Inflamara.odpowie.pl bądź GG. xxx

poniedziałek, 28 maja 2012

39 Rozdział


Już mam czym oddychać, mam równe tętno a serce
bije w stałym rytmie. I teoretycznie tak powinno być.


 Nowy York...Chociaż ni byłam tu pierwszy raz to za każdym razem na nowo zachwycałam się tym miastem.Miało w sobie jakąś szczyptę magi,która sprawiała że chcesz tu wracać.Chociaż dla mnie i tak na pierwszym miejscu był i będzie Londyn.
Razem z Georgem zakwaterowaliśmy się w hotelu,rozpakowaliśmy i wyskoczyliśmy na miasto.
-George,nie patrz tak na te hot dogi,nie znalazłam jeszcze sukienki!-zawołałam odciągając go od budki.
-Chodzimy już dwie godziny,zlituj się Mary!-jęknął-Po za tym jestem twoim ochroniarzem! Do czego to doszło żebym miał robić za jakiś wieszak...
-Nie narzekaj,to tylko kilka toreb.A właściwej sukienku nadal nie mam.
-No to będziesz musiała poszukać jej sama bo ja idę do jakiejś restauracji na zasłużony obiad.Możemy się spotkać w parku o 6.

Ten cholerny ból głowy,który nie dawał mi spokoju...Nienawidziłem mieć kaca,ale nic mi nie pomaga tak jak świeże powietrze,no może z wyjątkiem prochów.Nie miałem za dużo do gadania kiedy Niall wywalił mnie z pokoju,a chłopaki z hotelu więc udałem się do Central Parku.
 Ostatnie dni dały mi niezłego powera co bardzo mi się podobało,może ja po prostu jestem stworzony do imprez? Tak czy siak doszedłem do wniosku,siedząc sobie na ławeczce,że Nowy York jest wspaniały pod każdym względem.(strój)
-Nie George,nie znalazłam jej jeszcze.Och,to chyba nie moja wina,że nie lubię samotnych zakupów,czyż nie?-usłyszałem głos jakiejś kobiety rozmawiającej przez telefon.Nawiasem mówiąc była całkiem niezła.-Gdzie się podziewasz? Jaaa...FUCK!-przeklnęła w momencie gdy wylała na siebie kawę,którą niosła w lewej ręce.Nie mogąc się powstrzymać wybuchnąłem śmiechem i nagle do głowy przyszedł mi nie kto inny jak...Marina.Czemu myślałem o niej właśnie w tej chwili? Próbowałem zapomnieć,to dlatego podrywałem inne laski i niemalże codziennie imprezowałem...Ta dziewczyna była do niej na pierwszy rzut oka podobna,ale nie dało się dokładnie stwierdzić bo miała na sobie czarne ray ban'y a twarz przysłaniały ciemne włosy.Serce zaczęło mi szybciej i mocniej bić,czułem że MUSZĘ do niej podbiec i kiedy wreszcie się otrząsnąłem na moich oczach wsiadła do taksówki i...odjechała.

Szybkim krokiem wleciałem do hotelu z myślą,że muszę znaleźć chłopaków.Przeszukałem chyba każdy zakątek...Nie było ich w żadnym z naszych pokoi,ani na siłowni,na basenie...Zrezygnowany zajrzałem do kawiarni...Bingo! Siedzieli przy jednym ze stolików zajadając obiad.
-Puźniiieś ę ary.-wydukał Niall z pełnymi ustami a Daddy zerknął na niego z niesmakiem.-Yba e se sam amówisz...
-Słuchajcie...-usiadłem na krześle obok Louisa-Ja...ja chyba ją widziałem.
-Kogo widziałeś?
-Marinę.-przełknąłem głośno ślinę
-To nie możliwe,przecież ona jest w Londynie,zapomniałeś? Wróciła na plan.
-Ja wiem Harry,ale...
-Musiało Ci się przywidzieć,stary.-Lou poklepał mnie po plecach-W NY jest wiele dziewczyn a ty wczoraj byłeś ostro nawalony,masz po prostu kaca.-podniósł się i razem z Harrym wlazł do windy.Horan zajadając kurczaka szepnął coś na kształt: Ykro mi, i poleciał za nimi.
-Wiesz,że to nieprawdopodobne?-Liam spojrzał na mnie
-Lou ma rację.Nie kontaktuję po wczorajszym..-westchnąłem a Payne uśmiechnął się pocieszająco.
-Może ty właśnie chciałeś ją zobaczyć...wiesz,z tęskno...
-Daj spokój,to ona wybrała...Ta sprawa jest już skończona.-odpowiedziałem lekko zdenerwowany i oddychając głęboko opuściłem hotel.

-Ta nie,ta nie,ta nie...Maatko,to wszystko zaczyna mi się już mienić w oczach!-jęknęłam i zrezygnowana usiadłam na samym środku sklepu-George,może ja po prostu zadzwonię po dziewczyny co?
-Po jakie dziewczyny?-zdziwiony uniósł brew i klapnął obok mnie
-No po te moje stylistki,Sophie i Jessicę...Miały przylecieć wczoraj razem z całym sprzętem no i fryzjerkami,kosmety...
-Mówiłem na samym początku to ty żeś się uparła! Tyle godzin zmarnowanych...-zrobił facepalma
-Zwracam Ci honor.-westchnęłam-Najchętniej to bym się już stąd nie ruszałaaa...-miałam zamiar rozłożyć się na sklepowej kanapie kiedy za szybą mignęła mi bardzo znana postać...Poderwałam się i zaczęłam wymijać ludzi idąc tuż za nim,a George zdziwiony wciąż wykrzykiwał moje imię.Minęło kilka minut aż w końcu miałam go na oku,podleciałam i jednym ruchem ręki zatrzymałam.Gdy poczuł moją dłoń na swoim ramieniu odwrócił się,a ja ze łzami w oczach zasłoniłam usta.
-Mary...Co ty..jak..skąd się tu znalazłaś?-twarz mojego przyjaciela zdawała się być w niemałym zachwycie i zaskoczeniu,z resztą tak samo jak moja...Liam,mój Liam którego nie widziałam dobre kilka miesięcy.
Nie zdołałam nic odpowiedzieć tylko pokręciłam głową i wtuliłam się w jego wyciągnięte ręce.
-Nie mogę uwierzyć...-wydukałam-Ja..tak..tak mi okropnie głupio,że się z wami wtedy nie pożegnałam...
-Shh...nie wracajmy już do tego...chodź,napijemy się czegoś w kawiarni i na spokojnie pogadamy.-pociągnął mnie za rękę i dopiero wtedy spostrzegłam się,że w okół nas zrobił się spory tłumek i to nie tylko z fanów ale też z ochroniarzy,którzy zziajani biegli za mną przez cały czas.
-Wszystko w porządku Nathan.-zatrzymałam tego który był najbliżej mnie i u boku Liama weszłam do lokalu w którym po zajęciu miejsc zamówiliśmy po gorącej herbacie.
-Tęskniłam za wami...-spuściłam wzrok a Liam złapał mnie za dłoń.Dobrze,że ochrona objęła cały lokal i nikt nie mógł się do nas dostać bo inaczej ludzie mogliby wyobrazić sobie różne rzeczy.
-A myślisz,że my nie? Te miesiące bez Ciebie ciągły się okropnie...Mieliśmy przynajmniej pewność,że tobie nic nie jest i jakoś sobie radzisz.
-Meggie?-spytałam a ten pokiwał głową-Nadal nie mogę uwierzyć,że tu jesteś...-pociągnęłam nosem i uśmiechnęłam się do niego lekko przez łzy.
-To uwierz!-uszczypnął mnie w rękę i obydwoje się zaśmialiśmy-Jak się tu znalazłaś?
-Przyleciałam przedwczoraj na galę Pamiętników Wampirów,ona już jutro a ja jestem kompletnie nie gotowa.
-A co się w ogóle robi na takiej gali?
-No...główną atrakcją dla reporterów jest czerwony dywan na którym to pokazują się największe sławy a dla mnie i reszty obsady możliwość ponownego spotkania się,uczczenia kolejnego roku współpracy i rozpatrzenie dalszej no i co najważniejsze wspólna zabawa.
-Ale jak masz zamiar pogodzić wampiry z Hogwartem?
-Na planie Harry'ego jestem teraz,a Pamiętniki są dopiero planowane,także jeszcze mam sporo czasu zanim będę znała aktualne daty...wtedy zawsze to jakoś się uda połączyć.A ty,jesteś tu sam?
Liam chyba poczuł o kogo w tym pytaniu chodziło mi w szczególności bo chwilę się zastanowił zanim odpowiedział.
-Taak...reszta ma dopiero dolecieć.-Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się delikatnie,co on odwzajemnił.Posiedzieliśmy tak jeszcze godzinę kiedy rozstaliśmy się obiecując sobie ponowne spotkanie.
Zaraz po tym kiedy dostałam niezły ochrzan od ochrony a Georga w roli głównej za takie uciekanie,zmęczona i podekscytowana ponownym ujrzeniem tak bliskiego mi przyjaciela wróciłam do hotelu i pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się padnięta na łóżko.Dużo czasu minęło zanim się z niego zwlekłam,wzięłam szybki prysznic i pełna wrażeń po dzisiejszym dniu zasnęłam zasypując głowę milionami pytań...Gdzie jest w tej chwili Zayn? Czy Liam mu powie,że się widzieliśmy? No i co będzie kiedy przyjedzie do Nowego Yorku i przyjdzie nam się spotkać...Nie wiem czy po tym wszystkim będę potrafiła mu spojrzeć prosto w oczy i tego właśnie się najbardziej bałam.
Następnego ranka ktoś całkowicie brutalnie obudził mnie o siódmej rano co z mojej strony było niedorzeczne i doskonale poinformowałam o tym Sophie i Jessicę,które maczały w tym palce.Tak,moje stylistki rzuciły mi się na łóżko jak zwykle pełne energii.Minęło sporo czasu kiedy byłam choć trochę świadoma,ale pewnie i do tego mogłabym się przyczepić.Kompletnie nieokrzesana,nieumalowana i w dresie siedziałam właśnie w kuchni przeżuwając cornflakesy podczas gdy te zaczęły sprowadzać do naszego apartamentu coraz to więcej osób: fryzjerów,kosmetyczki,fotografa - który moim zdaniem był tu zbędny.
-Kurde,Josh nie rób mi zdjęć w takim stanie!-wkurzona zasłoniłam mu w końcu obiektyw
-Księżniczko,ty nawet z podkrążonymi oczami i bez makijażu jesteś piękna.-wyszczerzył zęby
-Jeśli myślisz,że udało Ci się poprawić mi poranną chandrę...to masz szczęście,udało Ci się!-zmrużyłam nieznośnie nos a ten uśmiechnął się zwycięsko.
-To dobrze,a teraz uśmiechnij się do kamery,która zapamiętuje dokładnie każdy twój ruch...
-Żartujesz sobie?
-Ależ nie! Już dziś wieczorem przed galą,cały świat będzie podziwiał poranek każdej gwiazdy z obsady Pamiętników Wampirów w programi...-nie dokończył bo ja właśnie wyplułam mleko,które jeszcze przed momentem znajdowało się w moich ustach.
-NO CHYBA CIĘ POJEB...
-Nie nie nie nie!!-podleciał i zasłonił mi usta ręką-Nie zapominaj o naszych widzach!
Spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem i niemalże biegiem opuściłam tego debila znikając wśród kilkunastu wieszaków.Usłyszałam jeszcze jego głos:
-I tak Cię znajdziemy,księżniczko!
-Jeszcze raz tak do mnie powiedz to pożałujesz!-krzyknęłam już zza drzwi łazienki,a ten zbliżając się do nich z kamerą mruknął ukazując do niej swoją twarz:
-To właśnie tam,za tymi drzwiami,przesiaduje teraz właśnie Marina Bennett.Prosto z jej apartamentu,Josh Anderson!

No nie no,jesteście niesamowici! Ale bardzo mi się to podoba,że tyle komentarzy po sobie zostawiacie,każdy z osobna czytam i za każdego z osobna szczerze i serdecznie dziękuję posyłając buziaki!
W zamian za to kto chciałby być zareklamowany w przyszłej notce to proszę zostawcie swoje adresy pod tym postem.Chociaż tyle mogę zrobić żeby się wam jakoś trochę odwdzięczyć: i za komentowanie i za to,że mimo iż was jest tak wielu nie dam rady czytać każdego waszego rękodzieła z osobna,gdyż nie mam na to tak dużo czasu i głowy :) Jeszcze raz dzięki!

Ps.Do niejakiej Belli - haha,kochana rozwaliłaś mnie tym komentarzem! xDD Rozpatrzę twój podsunięty pomysł bardzo dogłębnie ;) xxx
Ps2.Jakby ktoś chciał kiedyś popisać to zapraszam na gg: 19114264 ;p
Ps3.Tak sobie wczoraj słuchałam...Takie małe a tak cieszy,czyż nie?! :D

czwartek, 24 maja 2012

38 Rozdział

W życiu napotykamy wielu ludzi. Tych dobrych i tych złych. Tych, którzy kochają nas i tych w których zakochujemy się my sami. Każdy z nich zostawia w naszej pamięci małą garstkę wspomnień. Każdy zabiera ze sobą kawałek naszego serca.

-No i tak to wygląda...-Rudowłosa westchnęła a menadżerka zmartwiona pokręciła głową-Jeszcze kawy?
-Poproszę.Ale...nie mogła tego przeczekać?
-Mary nie należy do osób cierpliwych.Od zawsze trudno radziła sobie z tęsknotą....-tu uśmiechnęła się lekko przypominając sobie jak chłopcy przenosili się z jej domu do Zayna (patrz rozdział 20)
-I co teraz będzie?
-Nie wiem...skoro tak postanowiła to pewnie...pewnie powoli będzie próbowała żyć...normalnie.
Przerwały rozmowę kiedy usłyszały na piętrze moje kroki.Zlekceważyłam ich wołania,po prostu wzięłam poranną toaletę i powróciłam do łóżka.Tak minęła godzina...dwie...trzy...aż w końcu do mojego pokoju zapukała Katy.
-Mogę wejść?-Nie odpowiedziałam tylko pokiwałam głową.Kobieta wolnym krokiem podeszła do mnie i usiadła obok.
-Mary...ja wiem,że jest Ci trudno,ale tak nie można...Musisz coś zjeść,ubrać się,wyjść...
-Nie chcę.-pociągnęłam nosem,a ta po dziesięciu minutach braku jakiejkolwiek współpracy wróciła na dół gdzie patrząc na Meg kręciła głową z rezygnacją.
-Mam pomysł.Jak on nie wypali to już nie wiem co.-odezwała się Cooper i zaczęła przedstawiać jej swój plan.

Zerknęłam na zegarek...godzina 14.Miałam wrażenie,że czas w tym pokoju po prostu się zatrzymał.Jeszcze raz przypomniałam sobie wczorajszą scenę...twarz Zayna,jego ostatnie słowa,błagalny wzrok.Wszystko jeszcze raz...kiedy usłyszałam ciche pukanie w drzwi i po chwili w moim pokoju znaleźli się Daniel Radcliffe,Rupert Grint i Emma Watson.
-Co...Co wy tutaj robicie?!-zawołałam zdziwiona
-My też się stęskniliśmy.-wyszczerzyli zęby i mocno mnie uściskali.
-Twoje przyjaciółki nas sprowadziły,możemy Ci trochę przeszkodzić?
-Ja...jasne,oczywiście! Bardzo mi was brakowało...
-Na szczęście teraz będziemy się widywać niemalże codziennie!-zawołał Rupert
-Oo takk...Nawet nie wiecie jak już ciągnie mnie na plan.
-Już niedługo.A tymczasem ubieraj się bo wychodzimy!
-Ale ja nie...
-Nie ma żadnego ale!-przerwała mi Emma a Dan dodał:
-Raz raz,masz dziesięć minut,będziemy na dole.
Czując,że oni sobie nie odpuszczą westchnęłam,zabrałam jakieś ubrania z szafy i udałam się do łazienki.Chyba po raz pierwszy nie przejmowałam się tym co wkładam,wzięłam byle co.
-No pięknie się wyrobiłaś.-powiedział Rup zerkając na zegarek
-To my ją porywamy,odstawimy bezpiecznie za kilka godzin.-Em pożegnała się z dziewczynami i już po chwili byliśmy w centrum miasta.Spotkanie z nimi pozwoliło mi chociaż na chwilę zapomnieć o Zaynie i chłopcach,ale gdy o osiemnastej byłam z powrotem,zdaje się że wszystko wróciło wraz z przekroczeniem progu kamienicy.

Mijały dni,tygodnie...jakoś zaczęłam się z tym wszystkim oswajać.Po dwóch miesiącach byłam już naprawdę innym człowiekiem.Wróciłam na plan,spotykałam się ze starymi znajomymi z obsady,razem z Meggie wybierałyśmy się potańczyć,jednak to wszystko nie sprawiło,że całkowicie zapomniałam o przeszłości.To,że stałam się bardziej radosna i lekkoduszna,nie znaczy że nie brakowało mi tamtych chwil.
Moje uczucia co do One Direction a w szczególności co do jednego z nich wcale się nie zmieniły.
Pewnego listopadowego dnia odwiedziła nas Katy,która ostatnimi czasy często u nas przesiadywała.
-Mary! Mamy sprawę,w zasadzie to ty masz!-zawołała wpadając jak burza do kuchni-Oo obiadek,smacznego.Zostało wam trochę dla mnie? Od rana nic nie jadłam,ciągle jest w biegu...-zziajana złapała się za policzki na których malowały się rumieńce,zapewne od biegnięcia.
-Już nakładam,a wy sobie porozmawiajcie.-Meg wstała od stołu i zostawiła mnie z menadżerką.
-A więc słucham Cię uważnie.
-Musisz lecieć do Nowego Yorku.
-Ja? A niby po co? Nie chce mi się nigdzie jeździć...-zmarszczyłam nos jak dwuletnie dziecko
-Wielka...No dobra nazwijmy to galą,a więc Wielka Gala obsady Pamiętników Wampirów!
-Ach to...w zasadzie to możliwość ponownego ujrzenia Iana Somerhaldera w garniaczku jest bardzo kusząca...-zacmokałam-Kiedy dokładnie?
-W sobotę.
-A dzisiaj mamy...?
-Środę...
-Więc za trzy dni?
-Świetnie,że tak dobrze radzisz sobie z matematyką,ale zamiast się zgrywać to leć się pakuj,samolot masz o 22,wszystko już załatwione,mam bilety...-podrapała się po głowie w celu przypomnienia sobie jeszcze czegoś ale jej przerwałam.
-I mam lecieć sama? Czemu ty nie...
-Bo ja muszę być tu,mam dużo roboty z twoją osobą na głowie! George leci z tobą jako twój towarzysz-ochroniarz ale oczywiście reszta ochrony też będzie.Rozumiesz,tak...no tak..no bliżej.
-Załapałam.Meg,a ty?-spytałam przyjaciółki,która właśnie postawiła talerz przed Katy.
-Co ja? Aaa wybacz,ale ja nie mogę,mam obowiązkowe zajęcia fotograficzne od rana do wieczora.
-Czyli jednym słowem mam od was odpoczynek,podoba mi się.-poruszałam zabawnie brwiami i poleciałam na górę się pakować.Meggie i Katy wymieniły spojrzenia.
-Ty też uważasz,że ona zmieniła się nie do poznania?-szepnęła Kate,a druga pokiwała głową.

W tym samym czasie:
It's Everything about you, you, you
Everything that you do, do, do
Like every party is just us two
And there's nothing I could point to
It's Everything about you, you, you
Everything about you!

 Iii...koniec! Ostatni koncert w tym dniu,nareszcie należyty odpoczynek...Po pół godzinie z powrotem znaleźliśmy się w hotelu więc na spokojnie mogłem zadzwonić do Meggie na Skype,na szczęście była
dostępna.
-Nawet nie wiesz jak dobrze Cię widzieć!-zawołałem wzdychając
-I Ciebie też.Tylko jak długo jeszcze przez ten nieszczęsny ekranik?
-Miesiąc...dwa miesiące maksymalnie...I wiedz,że mnie też się to nie podoba,Ameryka jest wspaniała,
ale nie ma porównania co do tego,że wolałbym być teraz przy tobie.
-Jeśli starałeś się być słodki to udało Ci się to w stu procentach.-zaśmiała się-Zaraz...czy ja tam słyszę
głos Zayna?
Spojrzałem w bok i pokiwałem głową patrząc na przyjaciela,który podśpiewując sobie coś pod nosem szukał czegoś zawzięcie w szafie.
-Where is my phone? O MY GOSH!-wołał jak jakiś rozkapryszony laluś.Zrobiłem facepalma.
-Co się z nim stało? Jest jakiś taki...inny?
-A żebyś wiedziała...-westchnął-Zapuścił się chłopak odkąd...zerwali.-mówiłem coraz ciszej zerkając czy brunet czasem nie podsłuchuje
-Co masz na myśli mówiąc zapuścił?
-No nie wiem...chodzi na imprezy kiedy tylko mamy wolne,z czym pewnie wiąże się wyrywanie jakichś lasek.Pamiętasz wtedy na plaży co żeście się obraziły?-spytałem a ta pokiwała głową-No to jest bardzo podobnie...-skwitowałem-Tyle że teraz jest jeszcze bardziej wkurzający niż zwykle,a mi akurat przyszło dzielić z nim pokój! No ale powiedz mi jak tam u Mary?
-Prawdę mówiąc to chyba wyśmienicie,ciągle się uśmiecha,wychodzi na spotkania ze starymi przyjaciółmi,stała się chyba bardziej pewna siebie i taka jakaś...rozluźniona.
-Co te rozstania robią z ludźmi...Obiecaj mi,że my się nie rozstaniemy!-złożyłem przed nią ręce w błagalnym geście a ona jak zwykle uroczo chichotała.-Jejku,jaka ty jesteś piękna...-podparłem głowę i przyglądałem jej się kilka minut aż ta w końcu cała zarumieniona zasłoniła kamerkę dłonią.
-Weź mi już tak nie słodź bo się rozłączę!
-Nie nie nie!-zaprotestowałem szybko-Obiecuję,że będę grzeczny.
-Poczekaj na minutkę...-powiedziała i odeszła od laptopa wracając po kilku minutach.-Chyba jednak będę musiała kończyć,Mary mnie potrzebuje.
-Skoro musisz...Dzisiaj się przenosimy więc nie będziemy już mogli porozmawiać.-posmutniałem
-Głowa do góry,jutro też jest dzień!
-Kocham Cię.-wypaliłem a ona się zaczerwieniła
-Ja Ciebie też.-kiedy to powiedziała obydwoje szeroko się do siebie uśmiechnęliśmy.
-Pozdrów ode mnie Marinę.
-Wiesz co...-zmieszała się-Nie wspominałam przy niej na wasz temat odkąd...odkąd się uspokoiła więc...Ech,bo widzisz ona jest teraz w takiej dziwnej sytuacji,niczym Bella w Księżycu w Nowiu kiedy Edzio ją zostawia.Rozumiesz co mam na myśli?
-Tak myślę...No ale jakby co to niech wie,że pomimo zerwania z Malikiem między nami nic się nie zmieniło,nadal jesteśmy przyjaciółmi.Gdyby coś wspominała powtórzysz jej to?-zapytałem z nutką nadziei w głosie.Zależało mi na naszej przyjaźni i bolał mnie fakt,że Mary próbowała jakoś żyć bez nas.
-Oczywiście.W takim razie...do jutra.-posłała mi jeszcze buziaczka i rozłączyła się.Wzdychając wyłączyłem laptopa i pogrążony w myślach zasnąłem dokładnie wtedy kiedy Zayn wyszedł z hotelu.
Stwierdzam żałobę,bo Malik chodzi z Perrie Edwards! ;( Powiem szczerze,że mnie się to NIE PODOBA,ona mi jakoś tak nie podchodzi chociaż wiem,że to nie ja mam ją lubić a ON.No ale...kurcze czemu jest mi tak źle z tą myślą? Chyba wolałam jak był sam,no ba,o wiele bardziej wolałam!
Niektórzy mówią,że true directioner będzie życzyć im jak najwięcej szczęścia,i ja też wcale nie życzę im źle,ale myślę że każdy ma prawo kogoś nie lubić.Jednak to,że ta panna mi się nie podoba nie znaczy,że będę ją hejtować bo tego bym się nie dopuściła w nawet najgorszym przypadku.

Chyba tylko wy potraficie poprawić mi ten podły humor wchodząc tu,czytając to co piszę i tym bardziej KOMENTUJĄC! Ludzie,20 komentarzy pod tamtym rozdziałem i PONAD 30 TYS.WYŚWIETLEŃ,ja nie wiem jak mam wam dziękować! Chciałabym żebyście mi napisali czy chcecie nadal to czytać czy mam już niedługo kończyć bo dobiliśmy prawie do 40 i chcę wiedzieć czy wam się to nie nudzi? To bardzo dla mnie ważne.MASSIVE THANK YOU GUYS! xx

poniedziałek, 21 maja 2012

37 Rozdział

może nie mam racji i znów potykam się o własne nogi, ale to moje życie i moje błędy.
pozwól, że sama będę je popełniać
.

Kolejne dwa dni były wykorzystane w 100 % maksymalnie aby nacieszyć się sobą w jak największym stopniu.Wcale nie żyło nam się lepiej z tą świadomością,że już za kilka dni przyjdzie nam się rozstać...
Ostatnie godziny na Wyspach spędziliśmy na potańcówce plażowej a lot samolotem na oglądaniu
zdjęć wykonanych przez Meggie.Wszystkie były cudowne:
 
 Nie obyło się też bez wygłupów Hazzy i Liz:

Meggie oczywiście robiła też niespodziewane ujęcia,jednak sama nie pozwoliła się sfotografować...
Tutaj ja,a obok Lizzy:




 Dobra,chyba zapędziłam się z tymi zdjęciami! Na lotnisku w Londynie czekało na nas wielu fanów z transparentami takimi jak na przykład ,,Witajcie w domu!''.Mimo zmęczenia te gesty bardzo nas wszystkich wzruszyły dlatego pół godziny poświęciliśmy właśnie dla nich.O godzinie 23 pod lotnisko podjechała Katy z ochroną,jeden samochód udał się na moją prośbę prosto do Bradford odwieźć Lizzy a drugi podwiózł mnie i Meg do domu.Wtedy też pożegnałyśmy się z chłopakami.
Rankiem obudziłam się o 8 i na palcach zeszłam na dół żeby nie obudzić przyjaciółki.Jakie było moje zdziwienie kiedy zastałam ją siedzącą na tarasie!
-Mogę się przysiąść?-spytałam i podałam jej kubek z kakaem,które zdążyłam zrobić wcześniej.Rudowłosa bez słowa pokiwała głową.
-Wiem o czym myślisz...Ja też sobie tego nie wyobrażam.-westchnęłam
-Miały być dwa,trzy miesiące a nie pół roku!-zawołała z pretensją
-Dlatego już postanowiłam...-spuściłam wzrok
-Jesteś tego pewna? Pomyśl czy warto...
-To najlepsza decyzja.-przerwałam jej i wróciłam do salonu żeby nie zauważyła łez wyciskających się z moich oczu.Aby w spokoju jeszcze raz to przemyśleć udałam się do łazienki gdzie wzięłam odprężającą kąpiel ale ostatecznie zdania nie zmieniłam.Prawie jak się ubrałam,w salonie pojawił się Niall i Zayn.Ten drugi podszedł do mnie i całował czule w usta,jednak ja mu przerwałam.
-Musimy porozmawiać...-odezwałam się zachrypniętym głosem-Przejdźmy się,dobrze?
-Jasne.Niall,nie czekaj na mnie.
Blondyn pokiwał głową i powrócił do rozmowy z Meg.
Po dziesięciu minutach cichego spaceru nad Tamizą przystanęłam.
-Zayn,ja tak nie mogę,nie dam rady...-zaczęłam a ten spojrzał na mnie ze zdziwieniem i lekkim strachem
-O czym ty...
-Myślałam,że te dwa miesiące jakoś wytrzymam,szybko przelecą...ale pół roku całkowicie...
-Chyba nie chcesz...
Łzy wypływające spod przymkniętych powiek spadały jedna po drugiej.Pokiwałam głową.

-Mary nie...poradzimy sobie,przejdziemy przez to razem...-powiedział błagalnym tonem a ja poczułam jak coraz bardziej rozrywa mi serce.
-Tak będzie lepiej...-szepnęłam i zaczęłam się wycofywać.
-Proszę Cię...-jego oczy też się zaszkliły.
-Przepraszam...-dodałam i zapłakana pobiegłam prosto przed siebie.

Do domu,cała mokra wróciłam około godziny dwudziestej,na dworze zaczynało się już ściemniać.Mimo ulewy,to chyba ja tego dnia wylałam więcej łez niż przewalające się nad Londynem chmury.Gdy tylko przekroczyłam próg,Rudowłosa naskoczyła na mnie i mocno do siebie przytuliła.
-Matko,gdzieś ty była,tak się martwiłam! Jesteś cała mokra! Właź do środka,musisz się przeb...
-Meggie zrobiłam to...-wyszeptałam-Zerwałam z nim,zraniłam go...tak mocno go zraniłam...
-Och...-nie wiedząc co powiedzieć zasłoniła sobie usta dłonią i jeszcze mocniej wtuliła do siebie.
Pomimo nalegań przyjaciółki,nie przebrałam się tylko mokra położyłam na łóżku w swoim pokoju i wtuliłam się mocno w poduszkę.Płacząc i łkając jak małe dziecko spędziłam kilka godzin tępo wbijając wzrok w szybę o którą obijały się strugi deszczu.

Meggie raz za czas przychodziła do mnie: tu zaświecić lampkę nocną,tu szczelniej okryć kocem,podać gorącej herbaty,która i tak po chwili zastygła nietknięta,czy po to by po prostu pobyć na chwilę w ciszy i opierając swoją brodę o moją szyję głaskać mnie delikatnie po włosach i powtarzać,że wszystko będzie dobrze.
Tak było w momencie kiedy spojrzałam na zegarek i poderwałam się.
-Jest północ.Wystartowali...Zayn już odleciał..-przetarłam oczy i coś mnie otrzepało-Czemu ja jestem taka głupia?! Zos..tawiłam go...zosta..ja nie..nie pożegnałam się z chłop..chłopcami!-zaczęłam tak płakać,że aż zaczynało brakować mi powietrza.Po twarzy rudowłosej wywnioskowałam,że była naprawdę przerażona moim zachowaniem.
-Mary,nie wygłupiaj się,nie płacz...-jej oczy też się zaszkliły.Podała mi szklankę herbaty,ale to i tak mi nie pomogło.Zaczynałam się dusić...-Mary,proszę...błagam...-złapała za telefon.-Katy,ja..ja nie wiem co się dzieje z Mary,musisz tu przyjechać,nie wiem co mam robić!-zawołała przerażona i rozłączając się z powrotem do mnie podleciała.
Kiedy po piętnastu minutach do mojego pokoju wleciała przestraszona menadżerka,czułam się już odrobinę lepiej.Powoli łapałam oddechy jednak wewnętrznie byłam okropnie rozdarta...Około drugiej w nocy zasnęłam w objęciach rudych czupryn,które obydwie pozostały na moim łóżku.

sobota, 19 maja 2012

36 Rozdział


Ale dla niektórych istnieje tylko ta jedna, jedyna osoba, od początku do końca.
Nikt inny nie pasuje.
Nikt inny nie trafia do serca w ten sposób i nie żyje w nim.

-Hoooteel...tto nasz hoteel!-zawołała blondynka lecąc w kierunku budynku z rękami w górze
-Nnniee,Lizzy! To toalety..hik!..publiczne!-złapałam ją za dłoń i postawiłam na nogi.Nie miałyśmy zielonego pojęcia,która jest godzina i gdzie w tej chwili się znajdujemy,ale byłyśmy gdzieś...w drodze.
Po dziesięciu minutach męczącego marszu Danielle,która ''szła'' przede mną stanęła niespodziewanie w skutek czego odbiłam się od niej i upadłam na sam środek ulicy.
-Chyba tutaj...nnie?-uniosła brew a Meggie,która właśnie wymiotowała gdzieś na poboczu pokiwała głową.Biedna była Eleanor,która była obok.
-Dobra...chośście,dzieewczyny...-Rudowłosa machnęła ręką i powolnym krokiem ruszyłyśmy do hotelu.Droga na górę wcale nie była taka łatwa i szybka,bo dotarłyśmy tam dopiero po piętnastu minutach.Gdy już wreszcie znalazłyśmy się pod właściwymi drzwiami niepewnie pociągnęłam za klamkę.Eleanor,która stała tuż za mną popchnęła mnie na Danielle,ta zaś wpadła na Meggie i w efekcie wszystkie przewalając się przez Lizzy wylądowaliśmy na podłodze.Rozchichotane próbowałyśmy się podnieść i właśnie wtedy zaświeciło się światło.Spojrzałyśmy niepewnie w kierunku salonu,gdzie przed nami wyrosły sylwetki One Direction,Georga i Paula.Każdy z nich patrzył na nas z jednoczesną troską,ulgą (że wróciłyśmy całe i zdrowie) ale i z niewyobrażalną złością.Narastającą ciszę przerwał chichot blondynki,a jeszcze zabawniejsze było to,że chrumkała ona jak jakaś mała,nierozgarnięta świnka! Po chwili wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Sssicho...-przyłożyłam palec do ust-To chyba nie na miejssu!
-Rasja.-pokiwała Danielle i chwiejnym krokiem podeszła do Liama po czym rzuciła mu się na szyję.-Tęskniłeś?
Ten nie odpowiedział tylko pokiwał głową do reszty,wziął lokowatą dziewczynę na ręce i ruszył do swojej sypialni.
-Eeej! On ją uprowadsa!-krzyknęła zdziwiona Lizzy a ja zatkałam jej usta dłonią na co ta wyrywając się ugryzła mnie mocno w palec.
-AAUU!!-zawyłam z bólu-Porąbało Cię?!
Właśnie wtedy gdy to powiedziałam (jak na moją głowę) zdarzyło się bardzo wiele.Louis złapał Eleanor za rękę i prowadził do pokoju,Paul i George kiwając głową,bez słowa opuścili nasz apartament,Harry walczył z Lizzy próbując zaciągnąć ją do sypialni (bez skojarzeń xD),Niall pociągnął za sobą Meggie a Zayn podszedł do mnie i przerzucił sobie przez ramię.
-Heeej...ja mam...lęk wyso...a s ressztą...
Zaniósł mnie do swojej sypialni i dopiero tam położył na łóżku.
-Gniewasz się?-spytałam ziewając gdy ten rozbierał mnie jak małe dziecko
-Bardzo się martwiłem...-westchnął i usiadł koło mnie-Ale ty i tak tego nie zapamiętasz,nie po tym co zmalowałaś...-po cichutku zachichotał i tuląc mnie do swojego torsu położyliśmy się aby po chwili odpłynąć w krainę snu.Jednak w jednym Zayn się mylił...doskonale to zapamiętam.
Następnego ranka obudziłam się z potwornym bólem głowy.Jak tylko Zayn usłyszał,że już wstałam przyszedł do pokoju niosąc w ręce szklankę wody i tabletki.
-Niesiesz moje zbawienie?-zapytałam zachrypniętym głosem i zażyłam to co mi podał-Jak dziewczyny?
-Wszyscy zabrali się za śniadanie,ty też powinnaś coś zjeść.-wyciągnął do mnie rękę i u jego boku wkroczyłam do kuchni.Tak jak mówił,cała reszta (a w szczególności część żeńska) łapczywie pochłaniała to co znajdowało się na stole.Usiadłam obok Eleanor z którą zamieniłyśmy znaczące spojrzenia i parsknęłyśmy śmiechem.
-Znalazłaś telefon?-odchrząknęłam
-Bezpiecznie czekał na mnie w pokoju.-uśmiechnęła się i nikt nic więcej nie powiedział przez najbliższe pięć minut.Ciszę przerwał Boo Bear.
-Gdzie wyście tak właściwie były,co?
Spojrzałyśmy wszystkie po sobie nie ukrywając uśmiechu.
-A w takim tam jednym klubie,było minęło.-Meg machnęła ręką
-Zdajecie sobie sprawę co my tu przeżywaliśmy?-odezwał się tym razem Liam
-Teraz tak...wcześniej nie bardzo...-zaczęła Lizzy-Bycie pod wpływem alkoholu jest takie...takie dziwne,ale takie...no nie wiem jak to nazwać ale wczoraj to było wspaniałe uczucie!
-Ty lepiej już nic nie dodawaj...-szepnęła do niej najbliżej siedząca Danielle
-Za karę już was nigdzie dzisiaj razem nie puścimy.-powiedział Niall-jesteście zdane na swoich chłopaków.
-Oo super,ja będę sama!-zawołała uśmiechnięta Liz
-Nie,bo ze mną.-Harry wcisnął tyłek koło niej
-Nie jesteś moim chłopakiem.I nie będziesz!-dodała kiedy już otwierał usta
-No trudno,masz pecha,zostałaś mi przydzielona i ani słowa więcej.-pogroził jej palcem.Ja nic się nie odzywając zjadłam do końca swoją porcje i tak jak wszyscy poszłam się umyć i przebrać.Gdy wyszłam z łazienki w salonie czekał na mnie Zayn a w kuchni było słychać Meg i Nialla.
-Reszta już wyszła?-spytałam i podeszłam do niego
-Yhm.My też już wychodzimy,zabierasz coś ze sobą?
-Wzięłam torebkę.A gdzie idziemy?
-Najpierw na zakupy...a potem się zobaczy.-Jak powiedział tak też było.Wolnym krokiem spacerowaliśmy uliczkami miasta nie mówiąc za wiele,jedynie wymieniając opinie na temat niektórych pamiątek i biżuterii.
Po zakupieniu podarków dla swoich rodzin udaliśmy się na tamtejszą pocztę i wysłaliśmy je do swoich rodzin i znajomych.Następnie wygodnie usadowiliśmy się w jakiejś restauracji i zajadaliśmy pucharki lodów.
-Bardzo się o Ciebie martwiłem.-zaczął patrząc mi prosto w oczy-Jeśli by Ci się coś stało,już do końca życia winił bym za to siebie,bo to w końcu przeze mnie...
-Przepraszam,że nie odbierałam telefonów.Nie powiem,że nie wkurzyliście mnie wczoraj...-chrząknęłam a on delikatnie się uśmiechnął-Ale może potrzebowałam takiego chwilowego odlotu? Jedno wiem na pewno.Nawet ostre imprezowanie nie równa się z możliwością bycia przy tobie.-oparłam swoją głowę na jego ramieniu a on obejmując mnie w pasie ucałował mnie w czoło.
-Taak wiem...-westchnął-Ta moja uroda,niewyobrażalna seksowność...
-I nieumiarkowana skromność...
-Ooo taak,jestem ideałem.-zamrugał zabawnie oczami na co ja wybuchnęłam śmiechem.
-Ideałem,nie ideałem..ważne że moim!
Brunet pochylił się na mnie i z szelmowskim uśmieszkiem złożył na moich ustach dosłownie słodki (bo od lodów) pocałunek.Poszwędaliśmy się jeszcze trochę i gdy dochodziła dziewiąta wieczór wróciliśmy do apartamentu gdzie zastaliśmy resztę siedzących przed telewizorem.Już stojąc u progu drzwi wyczułam,że dawna atmosfera wróciła.Skierowałam się do salonu w celu odniesienia torebki kiedy zadzwonił mój telefon,a na wyświetlaczu widniała nazwa ''Katy''
-Halo? Hej,a dziękuję jest świetnie.U Ciebie? Jaka propozy...ŻE CO?! No żartujesz!! Ja...OCZYWIŚCIE że tak! Tak tak,milion razy tak! Dziękuję...kurcze,jesteś moim aniołem! Ja Ciebie też,całusy!-wrzuciłam telefon do torby i z piskiem rzuciłam się Zaynowi na szyję.
-WRACAM NA PLAN HARRY'EGO!!!*
-Och! To wspaniale! Kiedy?
-Najpóźniej pod koniec września..jejku,jak ja się cieszę...!-nie mogąc pohamować radości podleciałam do reszty i każdego z osobno wyściskałam jak tylko się dało.Dziewczyny uradowane cieszyły się razem ze mną,Lizzy nawet proponowała powtórkę z ostatniego wieczoru na co tylko wybuchnęłyśmy śmiechem.Ale coś było nie tak...chłopcy,a w szczególności Zayn stali osłupiali i nic się nie odzywali.
-Ale świetnie...bo widzisz Mary,mnie przyjęli do tej szkoły fotogra...-zaczęła Meggie ale przerwała kiedy podeszłam do swojego chłopaka.
-Co się stało? Myślałam,że nie będziesz miał nic przeciwko...
-Nie nie,nie mam absolutnie nic przeciwko temu...
-No to o co chodzi?-teraz to już naprawdę zaczęłam się bać widząc jego minę
-Chodzi o to...o to,że my mamy trasę...po USA.-dodał już ciszej i spuścił wzrok.Poczułam jak coś ciężkiego przewaliło mi się w żołądku i miałam wrażenie,że Meg odczuła to samo bo otępiała opadła na poduszki.
-Jak..jak długo?-spytała
-Jakieś dwa..trzy miesiące...-westchnął Niall i przytulił ją do siebie-Myśleliśmy,że zabierzemy was ze sobą.
-Nie wytrzymam bez was tak długo..-szepnęłam a Malik wtulił się w moje włosy
-Jakoś to będzie...zobaczysz,musi być.-próbował mnie pocieszać,ale nie chciało mi się w to wierzyć.Związki na odległość zazwyczaj długo nie przetrwają,prędzej czy później coś stanie na przeszkodzie...Wolałam jednak z nikim nie dzielić się moim myślami.Najważniejsze było tu i teraz,czyli to,że jestem w objęciach mojego ukochanego.Póki co.
Powiem szczerze,że mnie ten rozdział się nie podoba,ale wiedziałam,że bez niego nie będzie dalszej
akcji,którą zaplanowałam więc jakoś będziecie musieli to przeboleć xd Dziękuję za komentarze,
reakcje i odwiedziny,kocham was <3 xx

*-mimo,że w rzeczywistości praca na planie Harry'ego Pottera się już zakończyły,to u mnie w
opowiadaniu uznajemy,że jeszcze trwają,nie nakręcono wszystkich części :)

środa, 16 maja 2012

35 Rozdział

Prawdziwa miłość to nie związek idealny, bo taki nie istnieje,ale pełen
kłótni i godzenia, łez i uśmiechów. I mimo, że jest ciężko i ma się dość,
nie poddajesz się, bo wiesz że z Tą osobą jesteś szczęśliwszy niż z
kimkolwiek innym.

-Ile to już dni minęło odkąd tu jesteśmy?-zapytał Niall.Siedzieliśmy właśnie wyłożeni na plaży pod wielkimi,słomianymi parasolami...a dlaczego nie w słońcu? A dlatego,że wczoraj leżeliśmy na piasku caaały Boży dzień,bez żadnej ochrony przeciwsłonecznej i w efekcie teraz wszyscy jesteśmy poparzeni.Najokropniejsza była noc...
-Eee...-jęknęłam i zaczęłam wyliczać na palcach-Tak właściwie...tto nie wiem...
-Ja też nie..
-I ja...tak mnie wszystko boli,że nie mogę myyyśleć!-zawołał Harry tuląc się do poduszki.
-Spokojnie Hazziu,w twoim przypadku nie ma co się wysilać...-odezwała się Lizzy przerzucając
kartkami mojego czasopisma.Lokowaty zdziwiony spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
-Co sugerujesz?
-Nic nic...
-No dawaj,przyjmę to na klatę.-podniósł się a ja parsknęłam śmiechem jednak szybko tego
pożałowałam bo ten przeniósł wzrok na mnie.
-A ty co?
-No przecież ja nic nie mówię...
-Ej no co jest z wami? Wszyscy z Bradford są tacy dziwni?
Zayn głośno chrząknął.
-Tak tak wiem...jeśli powiem jeszcze jedno słowo to zaraz wstaniesz i ja gorzko tego pożałuję,
czyż nie?-Harry westchnął i opadł na swój leżak,a Malik zadowolony puścił do mnie oczko.
-Dyscyplina musi być.
-Heej,jesteś wstrętny!-walnęłam go w ramię-Cwaniak się znalazł.
-Ooooj Bennett ty lepiej uważaj w co się pakujesz!-zawołał Lou przewracając się na drugi bok.
-A ty jej lepiej nie zniechęcaj.-zaśmiała się Eleanor
 
-Oj tam oj tam...-Zayn westchnął i skrzyżował ręce na piersi-Mam ochotę na coś...szaloneego!
-Tęsknisz za tymi czasami?-Niall wyszczerzył zęby i po chwili wszyscy chłopcy się zaśmiali a brunet
z uśmiechem pokiwał głową.
-Jakimi czasami?-zmarszczyłam brwi
-A takie tam...-machnął ręką i nadal rechotali.Podniosłam się.
-Och,kochanie no nic takieeego...
-No niee,w ogóóóle..-zachichotał Lou-Takie tam czasy w których to Malik wybywał na imprezy
wyrywać panienki i wracał do domu na drugi dzień.Nic szczególnego.-wzruszył ramionami

Wszyscy wraz z nim wybuchnęli śmiechem,a my (dziewczyny) wymieniłyśmy spojrzenia.
-Ach tak? No to może ja nie będę Ci przeszkadzała w realizacji twoich pragnień.-powiedziałam po czym wstałam,rzuciłam gazetę na leżak i stanowczym krokiem oddaliłam się w kierunku hotelu.
-Palanci...-Meggie wywróciła oczami i razem z Danielle,Eleanor i Lizzy dogoniły mnie.
-Maaary!-zawołał za mną-No daj spokój,to już przeszłość!
Ja jednak nie zareagowałam i bez odwracania się wkroczyłam do budynku.
-Kobiety...-westchnął
-A mówią,że to nas nie da się zrozumieć.-odezwał się Harry.

Jak tylko weszłyśmy do apartamentu skierowałam się do swojego pokoju a dokładniej do szafy znajdującej się pod oknem.Z mojego pokoju doskonale było widać plażę oraz chłopaków,którzy nawet się nie ruszyli z miejsca.Wywróciłam oczami i zabrałam się za grzebanie w stosie ubrań.
-Mary,czy ja dobrze myślę co chodzi ci po głowie..?-zapytała Meg podbiegając do mnie z dziewczynami,które myślały chyba,że chcę się wyprowadzić,przynajmniej takie miały miny.
-Zależy o czym myślisz.-zaśmiałam się-Ale tak,chcę to zrobić.-powiedziałam z cwaniackim uśmieszkiem a Meggie zabawnie poruszyła brwiami.
-To ja też się na to piszę!
-Chcesz zrobić CO?!-Danielle zerknęła na nas niepewnie
-Zaszaleć.-odpowiedziałam krótko i złapałam ubrania w swoje szpony-Wy też załóżcie coś odjazdowego jak chcecie z nami iść!-krzyknęłam i zniknęłam za drzwiami łazienki.Kiedy po piętnastu minutach wyszłam przebrana,one czekały już w salonie.(Danielle , Meggie , Eleanor , Lizzy)
-Wyglądamy zarąbiście.Tylko jaki jest plan?
-Planu nie ma,będziemy improwizować!-zawołałam,popsikałam się jeszcze perfumami po czym uśmiechnięte opuściłyśmy hotel.Całe szczęście,że nie widział nas Paul ani George bo kategorycznie zabroniliby nam gdziekolwiek się oddalić.Akurat gdyby zauważyli nas chłopcy to nie ukrywałybyśmy się z naszymi zamiarami.

To nie był nasz pierwszy wypad w miasto,bo dzień po tym jak uwolniłam się ze swojej 'ciąży' wyskoczyłyśmy porozglądać się tu i tam.A że mamy dość dobrą pamięć to zapamiętałyśmy gdzie leży to i owo.Na początku Lizzy zaprowadziła nas na taki jakby mały ryneczek na którym odbywały się potańcówki mieszkańców i turystów.Zabawa była tak wspaniała,że zostałyśmy tam aż do zachodu słońca,a później tanecznym krokiem odwiedziłyśmy jeden z tamtejszych klubów w którym klientów o tej porze nie brakowało.
-Jejku,jak tu jest super!-zawołałyśmy i usiadłyśmy przy jednym ze stolików na wielkich,czarnych,skórzanych kanapach.Już nam się tu podobało.
-Dobra dziewczęta,dzisiejszy wieczór należy do nas!-Danielle klasnęła w dłonie-A więc co zamawiamy?
-Coś mocnego!-odpowiedziałyśmy równocześnie i wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Zdajcie się na mój gust.-zachichotała i podrygując do muzyki podeszła do barmana.Po chwili wróciła niosąc dla nas drinki,które okazały się równie pyszne na jakie wyglądały.Wystarczył ten jeden mały drink żeby głupawka głęboko w nas uderzyła.
 
Już po godzinie byłyśmy nie do poznania! Wkręciłyśmy się w towarzystwo jakiejś grupki całkiem fajnych przystojniaków,którzy pod wpływem alkoholu okazali się być bardzo zabawni i rozgadani.Mimo że byli zalani to udało im się rozpoznać mnie a później doszli też kim są Danielle i Eleanor.Jednemu z nich,o imieniu Paul bardzo spodobała się Meggie i siłą trzeba było go od niej odciągać powtarzając,że ona ma chłopaka! My podchodziłyśmy do tego z rozbawieniem jednak Meg chyba zaczynało już to irytować.
-Mary,telefon!-dobiegł mnie głos Eleanor,która zmęczona popijała kolejnego drinka przy stoliku.Wyślizgując się z dopadających mnie 'macek' kolegi Paula - Simona ruszyłam w jej kierunku.-To chyba twój,no nie? Wszystkie wydają mi się takie podobne...-zmrużyła oczy
-Bo za dużo pijesz!-zachichotałam i wzięłam komórkę do ręki-To Zayn...wooow dzwonił już 20 razy! Nieodebrane połączenia...od Liama i Harry'ego po dziesięć,od Marchewy siedem i od Nialla sześć.Teraz to się martwią! Do ciebie też dzwonili?-spytałam i łyknęłam swojego drinka.
-Eee...w prawdzie mówiąc to nie wiem gdzie jest mój telefon.-zmarszczyła czoło i zaczęła łapczywie macać się po udach-Albo go zostawiłam w hotelu albo...zgubiłam.-uśmiechnęła się szeroko a ja rozbawiona pokiwałam głową.
-Gdybym była całkiem trzeźwa to kazałabym odstawić Ci ten alkohol...-zaczęłam i znowu upiłam-Ale,że nie jestem to nie mam nic przeciwko.Zdrowie!
-Będą z Ciebie ludzie.Zdrówko!
Po wypiciu do ostatniej kropelki odstawiłyśmy szklanki i powróciłyśmy na parkiet.Po pół godzinie wszystkie usiadłyśmy przy stoliku i czekałyśmy na kelnera,który miał przybyć do nas z następną kolejką.
-Dobraa,drinki są...tto teraz mała mądrość.-oznajmiłam starając się utworzyć powagę w głosie jednak chyba coś mi nie wyszło bo dziewczyny wybuchnęły śmiechem-Wszysko...ale wszysko co sie tu wydarzyło...zosstaje pomiędzy nami,zrosumiano?
-Taaa jest!-odpowiedziały chórkiem i stuknęłyśmy się szklaneczkami na znak przyrzeczenia.
Nasi nowi koledzy nie pozwolili nam długo na siebie czekać więc prędko powróciłyśmy do zabawy.

niedziela, 13 maja 2012

34 Rozdział


bądź kimś, kto usiądzie obok i wysłucha mnie bez otwarcia ust. bądź kimś,
kto przytuli, gdy zobaczy chwiejącą się łzę na koniuszku mojej rzęsy.
bądź kimś, kto zawsze będzie po mojej stronie, chociażbym dokonywała
najgorszych decyzji i robiła największe błędy świata.


Na lekko chwiejnych nogach,pełna niepewności,że zaraz znowu będę musiała
zawrócić,u boku Zayna podążyłam za krokami Danielle.Zaprowadziła nas do
łazienki w sypialni Nialla,Liama i Louisa gdzie blondyn zwijając się z bólu
także siedział przytulony do muszli klozetowej!
-Co to...Niall,ty też?!-zdziwiłam się
-Nn..iestety...-wydukał-Dajcie mi wody!!
Meggie szybko podreptała w stronę kuchni i po chwili przyleciała ze szklanką w dłoni.
-Matko,że też ja muszę to oglądać.-jęknęła i odwróciła głowę
-Kurde Nialler,ty to zawsze musisz się czegoś nażreć!-zawołał z pretensją Lou.
I wtedy mnie oświeciło.
-PIZZA!!!!-krzyknęłam a wszyscy na mnie spojrzeli.
-Teraz chcesz pizzy?-zdziwił się Harry
-Nieee!! Ja i Niall zjedliśmy wczoraj we dwójkę tą pizzę od Ciebie i Lizzy,a teraz
obydwoje wymiotujemy i jest nam nie dobrze!-odpowiedziałam jednym tchem-Kto wie
może to te pieczarki,ale to by się trzymało kupy!-zawołałam podekscytowana z
pewną ulgą w głosie.
-Taaak,masz rację!-zgodził się Niall-Czyli nie jesteś w ciąży!-Rozradowana rzuciłam
się Zaynowi na szyję.

(pisząc to słucham takiej jednej wspaniałej piosenki,która tak fajnie wczuwa się w
klimat,jak się to pisze,czyta i słucha dlatego i wam polecam żeby ją włączyć :])

-Ale może na wszelki wypadek zrobisz testy ciążowe,co?-spytał kiedy uściskałam się
z wszystkimi,nawet jęczącym Niallem.(nie,nie jęczącą Martą :D)
-Jak mi je załatwisz.-parsknęłam.-O kurde muszę znowu...-nie dokończyłam bo
wyleciałam z pomieszczenia jak z procy.Malik chciał ruszyć za mną,ale Danielle
zastąpiła mu drogę.
-Weź Liama i jedźcie do apteki,przy okazji weźcie jakieś leki na brzuch,strawność,
czy co...ja pójdę do Mary.-ucałowała swojego chłopaka i przyszła mi pomóc.
Na szczęście to był ostatni raz kiedy zwymiotowałam tego dnia.Zayn i Liam zdobyli
testy ciążowe,które wskazały negatywny wynik.Poczułam pewnego rodzaju ulgę,bo
jestem jeszcze młoda i nie podołałabym temu całemu rodzicielstwu.Chcę cieszyć się
z młodości jak najdłużej.Resztę dnia spędziliśmy w salonie przed telewizorem,Niall
i ja zażyliśmy tabletki,które postawiły nas na nogi.Zaraz po prysznicu,to było około
północy zabrałam swoje ubrania i skierowałam się do pokoju.Wszędzie było okropnie
ciemno,bo wszyscy siedzieli w salonie przed telewizorem.Już miałam chwytać za
klamkę,kiedy czyjeś dłonie spoczęły na moich biodrach i delikatnie przygwoździły
mnie do ściany.
-Ciii,to tylko ja!-szepnął jak najciszej Zayn zatykając mi usta,które już chciały krzyczeć.
-Na miłość Boską chcesz żebym zawału dostała?!-zawołałam szeptem
-Przeepraszam.-zachichotał-Ale miałaś minę jakby zaatakował Cię gościu z siekierą.
-No bardzo śmieszne.
-Dobra,a teraz na poważnie...-jego twarz rzeczywiście jakby spoważniała i spojrzał mi
głęboko w oczy-Chciałem Ci powiedzieć...przepraszam,nie jestem jakiś najlepszy w
okazywaniu uczuć,ale chciałem..żebyś wiedziała,że jeśli rzeczywiście byłabyś w ciąży
i mielibyśmy zostać rodzicami to jakoś byśmy sobie poradzili.Wspólnie.Zrobiłbym
wszystko,żeby niczego nie brakowało ani tobie ani naszemu dziecku.Nigdy,pamiętaj,
NIGDY nie pozwoliłbym żeby coś wam się stało,bo jesteś dla mnie najważniejsza,
rozumiesz?-objął moją twarz w swoje dłonie i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.

-Cholera,znowu się przez Ciebie wzruszyłam!-przeklnęłam i ocierając łzy oboje
zachichotaliśmy-Ja..nie wiem co mam powiedzieć,a zazwyczaj mam tyle do
powiedzenia....Zatkało mnie,Malik,słyszysz? Po raz pierwszy od bardzo dawna...-
zaczęłam nerwowo wypowiadać słowa,które w tej chwili nie miały głębszego znaczenia
ale tak już ze mną w takich chwilach bywało.
-A więc czuję się zaszczycony.-pocałował mnie jeszcze w nos i odprowadził do pokoju,
gdzie w jego ramionach zasnęłam w niezwykłym spokoju i poczuciu bezpieczeństwa,
którego tak dawno nie odczuwałam,nawet jeśli wokół mnie kręcili się ochroniarze.
Gdy zasnęłam Zayn delikatnie wysunął mnie ze swojego uścisku i pozostawiając samą
w sypialni powrócił do reszty,którzy jak się okazało już smacznie chrapali na kanapie.
No powiem wam,że jesteście niesamowici! Nie spodziewałam się tylu komentarzy,ale
jest mi straasznie miło,możecie mi takie prezenty sprawiać częściej,haha :D Wtedy
obiecuję,że rozdziały też będą częściej.

Tak jak obiecałam,wstawiam,początek miałam napisany już tydzień temu także byłam
bardzo ciekawa waszych reakcji na tą niby ciążę Mary (dla niektórych nadal Ivy).
No ale nie,tym razem nie spodziewa się dziecka!

Jeśli chodzi o tą sprawę z animacjami,to ja nie mam swojego tumblra,tylko pobieram
je od innych.I nie bardzo wiem o co chodzi z tym wordem,także do tej dziewczyny,
która pisała w tej sprawie: proszę Cię napisz do mnie na gg-19114264 :) xx

PS.Strasznie mi przykro z powodu naszej siostry,directionerki,która popełniła
samobójstwo...ludzie są okropni,zero tolerancji na tym świecie i później się dziwić,
że co poniektórzy tak tragicznie kończą...Niech spoczywa w pokoju. [*]