sobota, 3 sierpnia 2013

9.


-Rozmawiałem z Paulem.-oznajmił Zayn kolejnego dnia.-Przedstawiłem mu całą tą chorą sytuację i postanowiłem,że trzeba gdzieś wyjechać.Na trochę,dopóki ta sytuacja się nieco uspokoi.
Spojrzałam na jego pewną siebie minę i uśmiechnęłam się lekko.
-No dobrze,tylko gdzie? Los Angeles?
-Nie,Matt wie,że może Cię tam znaleźć,od razu by Cię tam szukał.To musi być miejsce gdzie będziecie czuć się na tyle bezpiecznie aby wyściubić nos za drzwi bez obawy,że on was tam znajdzie.
Na te słowa odłożyłam listy i kluczyk od skrzynki pocztowej,a potem podeszłam do niego opierając ręce na biodrach.
-Słucham? Jakie ''wy''?
-No ty i dzieciaki.-przysiadł na oparciu fotela.
-A co z tobą? Myślisz,że zostawimy Cię tu tak po prostu i sobie wyjedziemy?-podniosłam ton.
-Nie mogę z wami jechać,mam tu pracę i obowiązki.A kiedy w końcu zajmiemy się całą tą sprawą muszę być pewien,że jesteście bezpieczni.
-To śmieszne,Zayn!-prawie krzyknęłam.-To Ciebie napadli! I to Ciebie pobili! Jeśli już mamy wyjeżdżać to wszyscy razem.-skrzyżowałam ręce na piersi.
-Nie będę nigdzie uciekał,nie jestem tchórzem.
-W takim razie my też nigdzie nie jedziemy.-odpowiedziałam pewnym głosem.
-Mary...-zaczął,ale przerwałam mu gestem dłoni.
-Gdziekolwiek pojadę bez Ciebie,będę zamartwiała się nieustannie czy nic Ci się nie stało.Będąc tutaj mam pewność,że jesteś cały.
-Ale ja pracując nie będę miał takiej pewności co do was!
-Więc wszystko jasne,zostańmy tutaj,tylko załatwmy więcej ochrony.-wzruszyłam ramionami.
-Nie.To nie jest wyjście.-pokiwał przecząco głową.
-Ucieczka tym bardziej!-zaperzyłam się.-Trzeba coś z tym zrobić,najlepiej teraz,nie ma na co czekać!-ruszyłam do drzwi,ale on złapał mnie w pasie.
-Nie tak prędko! Takiej sprawy nie załatwia się od tak! Tak się składa,że to ja jestem głową tej rodziny i ja decyduję!-wrzasnął wstając.-Wyjedziecie na trochę,aż sprawa się nie unormuje.
-Nie zgadzam się...
-To moje ostatnie słowo.-spojrzał na mnie surowo.Widząc,że nic już nie wskóram,zacisnęłam zęby na dolnej wardze i powstrzymując łzy pobiegłam po schodach na górę.



Rano sytuacja już trochę się złagodziła,ale Zayn nadal nie dał sobie przegadać.Jedynym domownikiem u którego mogłam szukać pocieszenia był Harry,bo przecież dzieci nie miały o niczym bladego pojęcia.Problem w tym,że on podzielał zdanie Zayna.Reszta zespołu,włącznie z Meggie,Eleanor i Danielle również uważała,że najlepiej będzie abym wyjechała.Wszyscy starali zrozumieć się Zayna,ale dlaczego nikt nie próbował postawić się w mojej sytuacji? Jedynie Lizzie stała po środku,mówiąc że wie jak oboje musimy się czuć.Chociaż to i tak mi w niczym nie pomogło.
Przeglądałam właśnie rachunku,kiedy do domu wszedł Harry,niosąc coś w ręku.
-Właśnie szedł listonosz.Przyniósł to.-powiedział podając mi rozerwaną kopert.Zmierzyłam go wzrokiem na co on szybko zareagował.
-To nie ja,nie jestem aż taki wścibski!-uniósł ręce w geście poddania się.-Ochrona musiała zweryfikować co to jest.
Westchnęłam głośno i wyciągnęłam list.Kopera pochodziła z ... Indii.
-Co to?-spytała Anjali wychylając głowę znad swojego talerza.Naina skorzystała z okazji i skubnęła jej kanapkę z masłem orzechowym.
-Zaproszenie...-przeczytałam głośno.-...na ślub Kareeny!
-Kto to Kareena?-mały Harry zmrużył brwi nalewając sobie soku i standardowo rozlewając połowę poza szklankę.Styles szybko ruszył mu z pomocą,wycierając stół ścierką.
-No właśnie,kto to Kareena?-Zayn zeskoczył ze schodów,pocałował mnie w policzek i czytał razem ze mną.
-Moja kuzynka z New Delhi.
-Och,to wspaniale!-zawołał Zayn,a jego oczy rozbłysnęły.
-Wspaniale? Ślub jest w Indiach!
-Otóż to! Powinnaś tam pojechać razem z dzieciakami!-klasnął w dłonie wyraźnie zadowolony ze swojego pomysłu.-Matt nigdy Cię tam nie znajdzie!
-Co za Matt?-mruknął znów Harry,niebezpiecznie wymachując widelcem.
-To jest na drugim końcu świata! Ja nawet nigdy tam nie byłam!
-I o to chodzi,kochanie! To dobra okazja aby zwiedzić kraj w którym masz swoje korzenie!-uśmiechnął się do mnie szeroko i usiadł obok.Niestety ja nie podzielałam jego entuzjazmu.
-Nie zgadzam się.
-Rozmawialiśmy o tym wczoraj.-powiedział a uśmiech znikł mu z twarzy.-Twoja mama też na pewno z chęcią z wami poleci.
-Jesteś niemożliwy,Zayn.-wstałam od stołu i zanim zniknęłam za drzwiami łazienki,usłyszałam jak mówi do Loczka: Co ja takiego zrobiłem?


-
Zayn...Kochanie,proszę,zmień jeszcze zdanie!-łkałam biegnąc za nim po lotnisku następnego dnia,a wokół nas przedzierała się eskorta ochroniarzy.Dzieciaki dreptały nam po piętach.
-Nie...-odpowiedział krótko.
-Błagam...Indie są bardzo daleko,nie chcę tam lecieć!
Naina w biegu przewróciła się i do pomocy ruszyło jej z pięciu ochroniarzy.
-Dajcie mi ją.-wzięłam córkę na ręce i zawiesiłam sobie na biodrze.-Zayn...
-Nie.
-...ale błagam...dzieci,błagajcie ojca!-zawołałam.
-Kurcze,tato,zgódź się..-odezwał się zadyszany Harry.-Chociaż...chociaż nie mam pojęcia o co chodzi.
Zatrzymaliśmy się przy odprawie.Zayn bez słowa uściskał dzieci i kazał pójść im za moją mamą.Poprawiłam hinduską chustę od babci,którą założyłam aby ją tym uszczęśliwić,i otarłam łzy grzbietem dłoni.
-Nie płacz,głupia.-Zayn chwycił mnie za rękę i sam otarł moje policzki.-Wyjeżdżasz góra na dwa tygodnie!
Nic nie odpowiedziałam,tylko rozpłakałam się jeszcze bardziej.Zayn westchnął i oparł ręce na biodrach.
-Słyszałem,że hinduski są uczuciowe...ale kobieto,ty jesteś w połowie angielką!
-Jesteś okropny.-wyjąkałam pociągając nosem.
-Już pora.-jeden z ochroniarzy położył mi dłoń na ramieniu.
-Idę idę.-jęknęłam,a oczy znów napełniły mi się łzami.Zayn złapał mnie za szyję i przyciągnął do siebie.
-Kocham Cię.-wyszeptał mi do ucha,a ja przywarłam do niego całym swoim ciałem.
-To poleć z nami.
-Naprawdę musimy iść.-pogonili mnie.Odwróciłam się i miałam odejść kiedy mąż pociągnął mnie za chustę i jeszcze raz do siebie przyciągnął.


jejku,ale fajnie tu znowu wrócić i coś napisać.stęskniłam się za tym blogiem! niestety na pierwszym miejscu skupiam się teraz na UNUSUAL i ALWAYS i tam też możecie mnie znaleźć,jak również i na twitterze :) 

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

8.

muzyka

Nie było lepszego sposobu na zabicie długotrwałej tęsknoty za dziećmi,jak zaśnięcie i obudzenie się mając je utulone wokół siebie.Patrząc z perspektywy czasu,nigdy nie pomyślałabym,że tak szybko to wszystko nastąpi.Około siódmej rano Anjali zaczęła wiercić się i wymieniać uwagi z Harrym.Nie miałam wyjścia,uchyliłam powieki co od razu przykuło ich uwagę.
-Mamo!-szepnęła Anjali-Ktoś chyba jest na dole.
Poderwałam się niespokojna,ale po chwili ochłonęłam i odgarnęłam włosy do tyłu.
-Spokojnie,to na pewno wujek poszedł zrobić sobie kawę.-pogłaskałam ich po głowie.Naina nadal spała,mówiąc coś cichutko pod nosem.
-Poszedłem sprawdzić do pokoju i wujek ciągle chrapał w twoim łóżku.-powiedział Harry.
-Na dodatek nie dało się go nie słyszeć.-dodała.
Spojrzałam na ich przerażone twarzyczki i wstałam wzdychając.Gdy podeszłam do drzwi,one jak dwa małe cienie,podążyły za mną.Zatrzymałam się nagle,a oni zagapiając się wpadli na moje nogi.
-Poczekajcie tu na mnie,dobrze?
-Nie ma mowy.-zaperzyli się.-Idziemy z tobą,co jeśli to jakiś włamywacz?
Wystawiłam głowę zza drzwi i ujrzałam Harry'ego Seniora stojącego przy schodach.Przykładając palec do ust szepnął abym była cicho.
-Umówmy się tak,że my z wujkiem zobaczymy kto to,a wy zejdziecie na dół za 15 minut,dobra?
-Okej.Będę tu stał na czatach.
Ucałowałam ich w czoło i zamknęłam delikatnie drzwi.Bezszelestnie zeszliśmy z Harrym po schodach,a następnie skierowaliśmy się do kuchni skąd dochodziły odgłosy.Zbliżając się zauważyłam czarną czuprynę Zayna,więc uspokoiłam się w duchu.Gdy usłyszał,że nadchodzimy,odwrócił się i jego widok totalnie mnie zszokował.Był cały pokiereszowany...Z nosa i wargi płynęła krew a koszulka i dłonie były całe nią ubrudzone.Powstrzymując łzy zasłoniłam usta dłonią.
-Zayn...Co ci się stało?-jęknęłam i chciałam podbiec do niego,ale Harry przytrzymywał mnie ręką.
-Puść ją,jeśli tego chce.-Mój mąż nakazał mu,a Styles delikatnie poluzował uścisk.Uwiesiłam mu się na szyi,a on objął mnie delikatnie w pasie otaczając przy tym bezpieczeństwem jakiego nie czułam przy nikim innym.Kiedy pocałowałam go w poharatany policzek,syknął cicho z bólu.Nie czułam od niego ani kropli alkoholu.
-Kto Ci to zrobił,kochanie?
Już otwierał usta aby odpowiedzieć,kiedy na dół zbiegły dzieciaki.
-Sorki,mamo,ale nie wytrzyma...O mój Boże...TATO!-podbiegli całą trójką i objęli go jak najwyżej zdołali.Pochylił się nad nimi i starając aby nikogo nie ubrudzić,pogłaskał po głowie.
-Jak to możli...
-CO SIĘ STAŁO?!
-Boziu,jak ty wyglądasz...
-Mamo,czemu tak stoisz!
-Plastry,plastry! Trzeba go zakleić!
Zaczęli się przekrzykiwać i Zayn uśmiechnął się delikatnie,choć mi wcale nie było do śmiechu.
-To tylko tak źle wygląda,czuję się świetnie.-powiedział kucając przy nich.-Nic mi nie jest.
-To ciemu...klew...tyle...tato...-Naina rozpłakała się i zawiesiła swoje małe rączki na jego szyi.
-Ciii...Byłem wczoraj u wujka Paula żeby trochę nauczyć się samoobrony,ale jak widać nie poszło mi zbyt dobrze.-skłamał a Harry (Styles) zachichotał po cichu.-Skopał mi tyłek,ale obiecałem,że jeszcze mu się odwdzięczę.A teraz idźcie proszę się ubrać,bo trochę splamiłem wam piżamki.Potem porozmawiamy,dobrze?
Potulnie pokiwali głową i bez słowa pobiegli na górę.
-Przyniosę apteczkę.-oznajmiłam wychodząc na zaplecze kuchni.Już po chwili Zayn rozsiadł się w salonie czekając aż skończę go opatrywać,a tymczasem Harry zaparzał kawę.
-To teraz poproszę wersję dla dorosłych.-powiedziałam z powagą,patrząc mu w oczy.Brunet westchnął,a Loczek usiadł naprzeciwko.
-Wczoraj jak wracałem ze sklepu,poszedłem po te nieszczęsne kiełbaski,było już ciemno i nawet nie zauważyłem jak otoczyło mnie kilku gostków.Było ich chyba z pięciu,każdy miał na głowie kaptur.Znałem tylko jednego z nich,rozpoznałem po głosie.
-Kto to był?
-Matthew.
Na moment przystanęło mi serce.Nie,to nie może być ON.
-Tt..ten Matthew?-wyjąkałam,a Zayn pokiwał głową.
-Zaszantażował mnie,że jeśli nie dam mu jako zaliczki trzech milionów,to w szybkim tempie z powrotem pojawi się w naszym życiu...
-Co?! Jak...dlaczego...
-Mów dalej.-odezwał się Harry,wertując każde jego słowo w skupieniu.
-...Pokazał mi zdjęcia na których widać dzieci,wtedy kiedy były u Lizzie.Było też tam kilka twoich zdjęć.
-Obserwował nas?-spytałam przerażona.Nastała chwila ciszy.-Zayn chyba nie dasz mu tych pieniędzy?
-Nie pozwolę was skrzywdzić.-powiedział patrząc mi prosto w oczy.Styles wstał i zaczął spacerować w te i we w te.
-Musimy poinformować Paula.-odezwał się po kilku minutach.
-I co to da?-spojrzałam na niego.
-Trzeba wam zapewnić stałą ochronę i...
-Harry,przecież ochrona nie może chodzić za nami przez cały czas! Dzieciaki nie są głupie,szybko się zorientują,że coś jest nie tak.
-Nie ma innego wyjścia,chyba że chcecie co po chwila pozbywać się kilku milionów.
-Na to bym nie liczył.-mruknął Zayn.-Postawiłem się im,powiedziałem,że nie dostaną ani grosza,dlatego wyglądam jak wyglądam...
-I tak miałeś dużo szczęścia.-wtuliłam się w niego.Zayn już otwierał usta żeby coś powiedzieć,ale do salonu zbiegły dzieci.
-Tatoo,a mogę iść z tobą na następną naukę samoobrony?-Mały Harry stanął przed nami wymachując rękami.-Wiesz,tak na wszelki wypadek.
-Jasne.-odpowiedział.-Myślę,że teraz wszystkim nam się to przyda.-dodał patrząc porozumiewawczo to na mnie,to na Lokowatego.

No nie miałam wyjścia,musiałam się w końcu przycisnąć,bo ALL nie dawała spokoju :D Masz bejbe,to z dedykacją dla Ciebie :* Kochani,kawał czasu minął odkąd ostatnio się tu odzywałam,ale kończąc Steal Heart obiecałam,że nie będę dodawała systematycznie.Cały czas,na bieżąco znajdziecie mnie TU (na unusual) i TU ;) Zapraszam xx

Jeśli chcecie follow back:
@always_potato - bardzo chciałabym follownąć osoby,które czytały Steal,bo mam do tego opowiadania wielki sentyment,a jego czytelnikom wiele zawdzięczam ;* podawajcie swoje tt!

czwartek, 31 stycznia 2013

New!

Postanowiłam sobie,a potem mój plan wcieliłam w życie,a mianowicie założyłam NOWE OPOWIADANIE na które mam wielką nadzieję,że będziecie wpadać.Chciałabym się rozkręcić,ale wiadomo,że blog nie istnieje bez czytelników bo pisanie dla samej siebie nie ma zbytniego sensu...więc liczę,że wam się spodoba i napiszecie mi co o tym sądzicie! ;) Chętnie przyjmę krytykę,bo wtedy będę mogła się bardziej postarać.
Jeszcze raz zapraszam! xxx
http://www.alwaysgleamofhope.blogspot.com/

piątek, 25 stycznia 2013

7.

To zabawne, że potrafimy czekać tak wiele lat, aby usłyszeć tak niewiele słów.


-Wiecie,tak sobie teraz siedzę i myślę,że niewiele się zmieniło odkąd się poznaliśmy.-wypaliłam.
-Pewnie,że niewiele.Nadal jesteśmy piękni i młodzi.-odezwał się Lou upijając swojego drinka z parasolką.Pogoda była wprost przecudowna.
-Tak jak w te pierwsze dni naszej znajomości wygrzewamy się na słoneczku w tym samym towarzystwie...tylko szumu morza brak.
-Nie maaarudź.-machnął ręką.-Mogę Ci zrobić szum,jak chcesz.

Spojrzałam na niego znad swoich okularów przeciwsłonecznych.Za moim wzrokiem poszła także Eleanor,która przechyliła ku niemu głowę.
-Tylko żartowałem..weźcie się tak nie patrzcie..
Uśmiechnęłyśmy się do siebie i przymknęłam oczy.Nie mogąc wyrzucić tych myśli z głowy,znowu się odezwałam.
-No ale pamiętacie jak dawno to było? Życie było wtedy takie...beztroskie.Nie przejmowaliśmy się tym,że musimy przyszykować dzieciom kanapki do szkoły,żeby zrobić zakupy...
-My nadal nie przejmujemy się tym,że musimy robić jakieś kanapki.-parsknął Lou,a Eleanor westchnęła.
-No właśnie,komu ty o tym mówisz.-powiedziała i pokręciła z niedowierzaniem głową patrząc na swojego ukochanego.Ten speszony znowu szepnął: nie patrz tak na mnie!
-Tylko Niall z nas tu zebranych mężczyzn przejmuje się żeby zrobić zakupy.-ciągnął Louis.-I nie myśli tu o naszym młodym pokoleniu,tylko o samym sobie.
-A ty nagle święty się zrobiłeś!
-Nie podnoś na mnie głosu,Eleanor!
-Bo co?
-Hej,dobra już dobra! Spokój.Tak w ogóle czemu tylko wasza dwójka się odzywa?
-Bo nam się nie chce udzielać...-przeciągnął się  Liam a Danielle mruknęła na niego,że przez niego jest jej teraz niewygodnie.Zerknęłam za resztą,ale jak się okazało byliśmy tylko w piątkę na tarasie.
-A gdzie reszta? Na moją wspaniałą pamięć,od kiedy ich nie ma?
-Jakąś godzinę temu Meggie poszła uśpić małą,Niall zakochany po uszy podreptał za nią a twój mąż...-rozejrzał się.-..koń wie gdzie on jest.Plus,brawo za spostrzegawczość,siostro.
-Och,dziękuję Ci bardzo.-spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu 'po przejściach' (pamiętacie ten rozdział co Mary,wtedy Ivy,nim rzucała? xD) ale nie było żadnych wiadomości i połączeń.-Dziwne...

Mijała godzina za godziną,zaczęło się ściemniać więc przenieśliśmy się do salonu ale Zayna jak nie było tak nie ma.Dopiero kiedy wybiła 21 zaczęłam się poważnie martwić.Jako pierwsi z domu Horanów wykruszyli się Lou i Eleanor.Brunetka stwierdziła,że dirnki Nialla źle na niego podziałały i powinien już pójść spać,na co z resztą zgodziła się większość z nas.Następnie pojechali Liam i Danielle,a ja już kompletnie zmartwiona siedziałam w fotelu i popijałam trzecią filiżankę herbaty.
-A co jeśli coś mu się stało?-spytałam patrząc na nich.
-Nie,na pewno nie.Zayn jest silny,przecież wiesz.-uspokoił mnie Niall.
Poczekałam jeszcze pół godziny aż w końcu wróciłam do siebie bo niebawem miał zjawić się Harry z dzieciakami.Prawie gdy przeszukałam cały dom z nadzieją,że gdzieś go zastanę,do drzwi zadzwonił Loczek.Otworzyłam mu i w moje ramiona momentalnie rzuciła się trójka moich małych małpiszonów za którymi tęskniłam od tak dawna.
-Nareszcie w domu! Nie rób nam tak nigdy więcej!-ostrzegła mnie Anjali.
-Obiecuję,że nie będę.Idźcie się szybko umyć i przebrać w piżamy a potem opowiecie mi co robiliście jak mnie nie było,hm?
Na szczęście posłuchali i już po chwili podreptali na górę.
-No to teraz ja...-Harry nadal stojąc w drzwiach wyciągnął ręce i z piskiem rzucił mi się na szyje.-Łiiii!
-Mam nadzieję,że nic nie piłeś,Harry?
-Nie.-odchrząknął i zaczął udawać poważnego.-Picie jest dla...cieniasów.
Zaprosiłam go do środka i zamykając za nim drzwi westchnęłam.
-W takim razie mój mąż jest cieniasem...
-Co? Gdzie jest Zayn?
-Nie wiem.Byliśmy u Meggie i Nialla jak nagle zniknął.Powiedział im pierwsze,że skoczy po kiełbaski na grilla,ale do tej pory nie wrócił.-oparłam ręce na biodrach i zaprowadziłam go do kuchni.-Napijesz się czegoś? Kawy?
-Ale jak to...Przecież to nie jest w stylu Zayna.Robił tak tylko gdy...-tu nagle urwał i spojrzał na mnie.
-No dokończ.Gdy odnawiał swoje kontakty z kumplami.
-Ale wątpię...dopiero co znów Cię odzyskał,nie śmiałby...
-Nie wiem już co o tym myśleć i najwyraźniej nie ma po co,skoro on nie umiał pomyśleć o nas.Wybrał to co chciał,to jego sprawa.Jak będzie z tą kawą? Przesiedzisz tu i nic się nie napijesz?
-No właśnie,jest sprawa...mógłbym zostać na noc? Choćby na kanapie,obiecuję,że nie będę przeszkadzał!-dodał szybko.
Przyjrzałam mu się badawczo i skrzyżowałam ręce na piersi gdy on patrzył na mnie z nadzieją.
-A cóż tak? Samochód nawalił?
-Nie..-westchnął.-Chciałoby Ci się wracać codziennie do pustego domu,na dodatek kawał drogi od najlepszych przyjaciół?-spuścił wzrok.
-No to czemu nie przeprowadzisz się gdzieś bliżej?-usiadłam obok niego.-Bylibyśmy w stałym kontakcie.
-Myślałem nad tym,ale jeszcze nie wiem.To jak będzie? Przynajmniej będzie Ci raźniej w nocy jak on...no wiesz.
Przechyliłam głowę w bok i uśmiechnęłam się lekko.
-Pewnie,że możesz.
-Dzięki!-pisnął i szczerząc zęby pocałował mnie w policzek.-To ja zrobię kawy!
Zaśmiałam się i podpierając głowę na dłoni przyglądałam się jak sprawnie krząta się po naszej kuchni.O nic nie pytał,ani nie wahał się przy żadnym ruchu.Wyglądał jakby znał naszą kuchnię jak własną kieszeń,i wtedy przypomniałam sobie słowa Nialla: Przykro mi Mary,ale nie mogę Ci powiedzieć,że Zayn podczas twojej nieobecności niekiedy wyskakiwał do baru. (...) Myślę,że Liam,Louis i Harry obraziliby się gdyby usłyszeli,że nazywasz ich pracę kobiecą ręką! Harry przez moją nieobecność musiał być tu nie raz,i nie raz opiekować się dziećmi.Nawaliłeś Zayn.
-Dzięki za opiekę nad dziećmi.Teraz i ostatnio,jak mnie nie było.
-Och,nie ma sprawy,to sama przyjemność dla mnie,przynajmniej był ktoś z kim mogłem pogadać.
-Harry...-wstałam i podeszłam do niego.
-Co?
-Mówisz jakbyś był sam na tym świecie.Przecież masz nas.Masz rodzinę,fanów! No i jest Lizzy.
-Lizzy chyba nie czuje do mnie tego co ja...
-Jak to? Myślałam,że już wszystko fajnie między wami.
-No niby tak...ale..ale z drugiej strony coś się nie klei.Ja się staram jak mogę,ale ona chyba tego nie odbiera.Może po prostu jestem skazany na samotność.

-Gdyby to usłyszała któraś z twoich fanek to prawdopodobnie ten dom byłby już namierzony,a jego drzwi wyważone!-zawołałam dźgając go lekko w bok co sprawiło,że się uśmiechnął.
-Czas pokaże,jak nie to dam sobie z nią spokój.
-Miłość przychodzi wtedy kiedy się jej nie spodziewamy.-puściłam mu oczko i przetransportowaliśmy się do salonu.Po chwili przybiegły dzieciaki i z przejęciem opowiadały mi co się działo gdy mnie nie było,co po chwila przerywając żeby odgryźć się Harry'emu.
Gdy dochodziła północ zanieśliśmy je na rękach do ich sypialni.Powiedziałam Loczkowi,że idę się umyć i gdy po momencie zawróciłam po piżamę,zauważyłam przez drzwi jak rzuca się na moje łóżko.Nie kłócąc się,tylko zachichotałam i z powrotem skierowałam się do łazienki.

Dzisiaj taki Hazzowaty rozdział.A wy,moje drogie,co byście zrobiły gdybyście usłyszały z ust Harry'ego słowa,że jest skazany na samotność? ;)

Oprócz tego chciałam wam bardzo podziękować za ten niezwykły ROK.Tak,tak...Steal-Heart obchodzi swoje pierwsze urodziny! dokładnie w niedzielę,22 stycznia 2012 roku dodałam prolog na tego bloga.Jest to dla mnie bardzo ważne wspomnienie,ponieważ był to moje pierwsze opowiadanie 1D i najbardziej udany blog ze wszystkich,które w swoim życiu miałam.Powiem wam...że prawie 95 tysięcy wyświetleń przez ten rok to wcale nie tak mało! To wszystko dzięki wam,już zawsze będę dłużniczką.

Budzę się we wtorek,22.01.2013 i uświadamiam sobie:

Na samą myśl,że byliście ze mną AŻ rok:

I na myśl,że mam prawie 95 tysięcy wyświetleń:

Gdy przez kilka dni poszukuję weny aby napisać nowy rozdział:

I po kilku dniach wreszcie się zjawia:

W szkole znowu sobie uświadamiam czego dokonałam więc wybiegam z klasy:

Kupuję tort:

i JEDNOGŁOŚNIE STWIERDZAM:


Jako czytelnicy jesteście częścią tego bloga,więc życzę wam WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! xxx

niedziela, 20 stycznia 2013

Zaczęło się w Polsce - pomógł cały świat.#PolandNeedsTMHTour

Trwa niesamowita akcja na twitterze,aby sprowadzić 1D do naszej Narnii! a więc wbijajcie na twittery,jeśli nie macie kont to zakładajcie i pomóżcie! :D cały czas dostajemy się do trends i mówili już o nas w Wielkiej Brytanii,Stanach,Szwecji i Irlandii a więc to jest niepowtarzalna okazja i całkowity SUKCES.
 
Wspaniałe jest też to,że niektóre fanki z innych krajów starają nam się pomagać,co oznacza,że directionerki naprawdę potrafią się zjednoczyć.

Nasze siostry wysyłały już wiadomości na kontakt24.tvn.pl i mamy nadzieję,że coś z tego wyniknie.Na pewno mówiono o nas w teleexpresie i po tej krótkotrwałej wzmiance,mnóstwo Polek pokochało Macieja Orłosia! xD

padają hasła takie jak: 'Orłoś na prezydenta!' czy 'Zawsze wiedziałam,że Maciej Orłoś jest nadzieją polskiej telewizji!' xDD
Rzeczywiście mamy się czym chwalić.Dobra,nie rozpisuję się już tylko lecę dalej spamować i wam też tak radzę,sisters! :) xxx


#PolandNeedsTMHTour

piątek, 18 stycznia 2013

6.

Prawdziwa miłość to nie związek idealny, bo taki nie istnieje,ale pełen
kłótni i godzenia, łez i uśmiechów. I mimo, że jest ciężko i ma się dość,
nie poddajesz się, bo wiesz że z Tą osobą jesteś szczęśliwszy niż z
kimkolwiek innym.*



I tak też było.Wszystko dobrze,chociaż nie do końca w to wierzyłam.Gdy wysiadłyśmy z taksówki,Meggie złapała mnie za dłoń i pociągnęła za sobą w kierunku swojego domu.Lodowata ręka cała się trzęsła,wargi były lekko sinawe,a wzrok pełen strachu.Taak,okropnie się bała,a najgorsze było to,że ja nie wiedziałam jak jej pomóc.Stanęła przed drzwiami i spojrzała na mnie.
-Dasz radę.-zapewniłam ją.-Zobaczysz,bądź silna.
Kiwnęła głową i zapukała oddychając głęboko.Naszych uszu dobiegły czyjeś kroki,a po chwili drzwi uchyliły się a w nich zobaczyłyśmy sylwetkę Nialla.
Stał chwilę wpatrując się w swoją żonę po czym jednym,obojętnym gestem zaprosił ją do środka.Gdy przyjaciółka wtargała się ze swoim bagażem,bez słowa podeszłam do blondyna,przytuliłam go i szepnęłam: Zrobiłam co mogłam,teraz wasza kolej.
Pocałował mnie w czoło i zamknął drzwi,a ja...ja wzdychając zwróciłam oczy ku niebu,z którego powoli zaczynały spadać krople deszczu.
I wtedy doszło do mnie,że nie mam mojego bagażu.
-Fuck!-przeklęłam głośno i szybko złapałam za telefon dzwoniąc po taksówkę i modląc się aby mój kierowca szybko się znalazł.Jednak nie było tak łatwo jak oczekiwałam; musiałam stawić się w biurze taksówek w centrum Londynu,a następnie czekać dobre dwie godziny aż mój taksówkarz wróci na przerwę.Gdy wreszcie do tego doszło postanowiłam,że zadzwonię tym razem po jednego z przyjaciół z ochrony i w nieco bezpieczniejszy sposób wrócę do domu.
Po dwudziestu minutach,włączając w to korki,wysiadłam z samochodu i pomachałam odjeżdżającemu Prestonowi.Chwilę potem zauważyłam dym papierosowy unoszący się w powietrzu.Spoglądnęłam w prawo i ujrzałam Zayna siedzącego na schodkach przed domem.
W momencie poczułam mocne szarpnięcie w okolicy serca.Jakby...jakby wyrywało się ono w jego kierunku,jakby...tęskniło.Zrobiłam kilka niepewnych kroków pchając za sobą walizkę i wtedy ON podniósł swój wzrok.Myślałam,że z wyrzutem zacznie wykrzykiwać jak mogłam zostawić go samego z dziećmi bez słowa pożegnania,dlaczego jestem taka nie dojrzała,dlaczego mu to zrobiłam,ale on po prostu wstał i podbiegł do mnie biorąc w ramiona i mocno przyciskając do klatki piersiowej.
Z zaskoczenia,smutku,radości i z TĘSKNOTY wypuściłam z oczu łzy,zawiesiłam się na jego szyi i tak pozostałam przez kilka kolejnych minut,po prostu ciesząc się chwilą.
-Błagam,nie zostawiaj mnie więcej w tak brutalny sposób.-szepnął mi do ucha ściskając jeszcze mocniej.Tylko w jego uścisku czułam się tak bezpiecznie jak nigdzie indziej.
-Obiecuję.-odszepnęłam.-Przepraszam,Zayn.
-Zapomnijmy o tym,kochanie.-otarł łzy z moich policzków i pocałował w wilgotne od płaczu usta.-Moja mała Mary,wiecznie troszcząca się o innych.-zachichotał.-Jesteś niesamowita.Plan się powiódł?
-Sama nie wiem...-westchnęłam.-Obydwoje bardzo to przeżywają.
-Kochają się,to najważniejsze.Miłość zrobi swoje...
Chwycił moją dłoń,zabrał walizkę i trzymając mocno u swego boku zaprowadził do domu.Było tam dziwnie cicho i spokojnie,gdzieniegdzie plątały się rzeczy Zayna i dzieciaków.No właśnie...
-Gdzie są dzieci?
-Lizzie zabrała je na kilka dni do siebie.-powiedział i jeszcze raz przytulił.
-Dlaczego?
-No bo...-zawahał się.-Ostatnio źle znosiłem brak twojej obecności i nie byłem zbyt dobrym ojcem.
-Zaczynam się bać.-wyznałam szczerze.
-Nie nie,nie zrozum mnie źle!-zawołał szybko-Nie wyżywałem się na nich fizycznie ani psychicznie.-uśmiechnął się delikatnie.-Po prostu poświęcałem im mniej czasu niż tego wymagali.
Oparłam się o poręcz od schodów i spojrzałam na niego.
-Co jest?
-To wszystko moja wina.Zaczęło się ode mnie,bo wyjechałam..dzieci niczemu winne zostały bez matki,a teraz jeszcze bez ojca.-Przez chwilę poczułam jakbym mówiła to co wyznawała mi Meggie i poczułam się jeszcze głupiej,o ile było to możliwe.
-Mary...
-Nie,nie winię Ciebie Zayn,jak mówię to...
-Daj spokój,ok? Liczy się to,że już wróciłaś.

-Lizzie wzięła je trzy dni temu a zgodnie z planem ma z nimi wrócić jutro co oznacza,że mamy wieczór...-poprawił kosmyk moich włosów.-.. całą noc...-delikatnie musnął ustami moją szyję.-..i ranek dla siebie.-szepnął,a ja uśmiechnęłam się.-Mamusi i tatusiowi też się coś należy,prawda?
-No prawda prawda.-zawiesiłam ręce na jego szyi a on wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
Położył mnie na łóżku i jednym ruchem ściągnął ze mnie koszulkę.
-Czekaj...-powstrzymałam go.-Myślałam,że miałeś na myśli przygotowanie mi gorącej kąpieli.Z bąbelkami,płatkami róż,kieliszkiem czerwonego wina...-zaczęłam wyliczać a on pochylony nade mną uniósł brew.Widząc jego zdezorientowaną minę wybuchnęłam śmiechem.
-Osz ty...tak się bawisz?-uśmiechnął się i zaczął rozbierać mnie coraz zachłanniej a w jego oczach ujrzałam iskierki.Przez chwilę przypomniał mi dawnego Zayna,ale patrząc z perspektywy czasu nic się nie zmienił.Nie opierając mu się dłużej ściągnęłam z niego koszulkę,a on zatopił się w moich włosach.
-Stęskniłem się za tobą i za zapachem twojego ciała.-szepnął mi do ucha.


Rankiem obudziło mnie ostre słońce przedzierające się przez niezasłonięte okna.Uchyliłam lekko powieki i szukałam wzrokiem mojego męża,ale Zayna nigdzie nie było.Rozciągając się zwlekłam się z łóżka i zarzucając na siebie satynowy szlafrok zeszłam do kuchni,skąd dochodził mnie piękny zapach.
-Stęskniłam się za twoimi śniadankami.-powiedziałam podchodząc do mulata i obejmując go od tyłu.
-Grazie seniorita.Lizzie dzwoniła.
-I co mówiła?-spytałam siadając przy stole.
-Że Harry przywiezie ich wieczorem.
-Harry?-powtórzyłam zdziwiona.-A czemu on?
-Bo przyjechał do niej przed chwilą i gdy będzie wracał do Londynu to przy okazji ich podrzuci,a ona na tym zaoszczędzi paliwa.-zaśmiał się i podał mi talerz.

-Mmm smakowicie wygląda.-przyznałam,a on postawił obok mnie drugi talerzyk na widok którego zachichotałam.-Jakie to słodkie! Dziękuuję.-pocałowałam go w policzek i jeszcze raz spojrzałam na tosty.

-Dżem nie chciał współpracować tak jak masło orzechowe,które uwielbiasz,ale wiedz,że się starałem.-powiedział udając powagę.
-Doceniam Pańskie starania,Panie Malik.-uścisnęłam mu dłoń.
-Zaiste to,dziękuję Pani Malik.

Po śniadaniu przywróciłam się do porządku.Wchodząc do sypialni już całkowicie ubrana (strój) zastałam Zayna,który nadal był w samych bokserkach.
-Nudzi mi się!-zawołał.
-Dokładnie wiem co powinniśmy zrobić.-mrugnęłam i popchałam go na łóżko,a on uśmiechnął się szeroko.W momencie rzuciłam na poduszki Monopoly,a on zrobił zdziwioną minę.
-No a o czym ty myślałeś,kochanie?
Śmiejąc się złapał mnie w pasie i zrzucił na siebie całując zachłannie.
-Uspokój się,Malik bo dopiero co zrobiłam sobie makijaż.-podniosłam się z uśmiechem,a on obserwował mnie podpierając się na łokciu.
-I tak piękniejsza jesteś bez niego.Taka..natural.
-Sranie w banie.Ubierz się i może chodźmy do Horanów,co? Nie wiemy czy się dogadali,czy pozabijali...-na to drugie aż mnie otrzepało.
-Nie widziałem żadnego FBI pod naszym domem.-ruszył w kierunku łazienki.
-Bo byłeś w nocy zajęty czymś innym!-zawołałam za nim i usłyszałam jego cichy śmiech zza drzwi.

Po pół godzinie wreszcie zszedł na dół i przegadując się ruszyliśmy do apartamentu Horanów,który mieścił się naprzeciwko apartamentu Malików.Zanim zapukaliśmy Zayn przyłożył ucho do drzwi nasłuchując.
-Nie słyszę tłuczonego szkła.
-Przestań.-zachichotałam i zapukałam.Po chwili drzwi otworzył nam nie kto inny jak uśmiechnięty blondyn.
-No no no,Horanisko nareszcie się uśmiecha!
-Coś chyba jesteś dziś w za dobrym humorze,Malik.-zauważył i uściskał go.-Chyba wiem czyja to sprawka.-zerknął na mnie i jak zwykle ucałował mnie.-Wejdźcie.
Zaprosił nas do środka.Z tarasu dochodziły nas głosy Meggie i Suzie więc udaliśmy się w tamtym kierunku.
-Napijecie się z nami drinka? Właśnie miałem robić.
Spojrzałam na Zayna i już miałam podziękować kiedy on mnie uprzedził.
-Oczywiście! Boże,brakowało mi alkoholu.-uśmiechnął się do Nialla a ten zmrużył brew.
-Akurat!

-Co masz na myśli,Niall?-spytałam a Zayn wybałuszył oczy i nieudolnie pokazał mu aby nie otwierał ust.
-Oooch,a więc Mary nic nie wie,tak? Przykro mi Mary,ale nie mogę Ci powiedzieć,że Zayn podczas twojej nieobecności niekiedy wyskakiwał do baru.Z naciskiem na niekiedy.-uśmiechnął się szeroko i wybuchając śmiechem pobiegł do kuchni.Oparłam ręce na biodrach.
-Chcesz mi coś powiedzieć,Zayn?
-To było..ee raz za czas...nie miałem co robić sam...dzieci czasem zabierała Danielle,albo Eleanor...
-A więc wciskałeś je pod opiekę naszych przyjaciół,hm?
-Niee,to nie tak...oni sami proponowali że się nimi trochę zaopiekują..Nie ma to jak kobieca ręka,nie?-wyszczerzył zęby.
-Myślę,że Liam,Louis i Harry obraziliby się gdyby usłyszeli,że nazywasz ich pracę kobiecą ręką!-zawołał z kuchni Niall a Zayn nabrał powietrza.
-Może ty się już zamkniesz i przygotujesz te drinki,co?!-warknął.-Mary co się stało to się nie odstanie...
-Jaasne.-skrzyżowałam ręce na piersi,ale po chwili się uśmiechnęłam.
Po godzinie dołączyła do nas reszta bandu (z wyjątkiem Harry'ego,który był u Lizzie w Watford) wraz z Eleanor i Danielle.

No cóż...jeśli ktoś tęsknił za rozdziałem na steal,z naciskiem na jeśli xDD to przepraszam,że dopiero teraz.Nie będę już się rozpisywać tylko powiem: