-Meggie...daj spokój,otwórz te drzwi.-powiedziałam błagalnym tonem stercząc
pod pokojem przyjaciółki.Była obrażona na cały świat bo pokłóciła się z Niallem.
-Nie!!
-Przecież nie możesz tam ciągle...na miłość Boską,czy wy nie umiecie pukać?!-
zawołałam kiedy u mojego boku pojawił się Zayn,Liam,Lou i Harry.
-Nie chce nam się.Za dużo z tym roboty.-odparł ten ostatni
-No naprawdę,uważaj bo się przemęczysz.A co jakbym nie miała na sobie ubrań?
-Po pierwsze: drzwi się zamyka na klucz.-zaczął Liam
-A po drugie..-tu Zayn podszedł do mnie przygryzając wargę-To byłby bardzo
przyjemny widok.-szepnął mi do ucha
-No właśnie!! To jest myśl!-wypalił Loczek a ja zgromiłam go wzrokiem
-Zboczeńce jedne!-zawołałam na co ci wybuchnęli śmiechem.-No bardzo...
śmieszne...-dodałam już sama chichocząc.-Ech...dobra,chodźcie do kuchni!-
klasnęłam w dłonie i zeszliśmy po schodach.
-Jak Niall?-zapytałam gdy siedzieliśmy popijając kawę
-Podobnie jak Meg,tyle że w nocy kradnie dwa razy więcej jedzenia.
-Och,tak nie może być! To nienormalne!
-Trzeba będzie coś wymyślić...coś przez co znowu się pogodzą.
-Masz rację Liam.
-Tylko co...
-Mam!-zawołałam po chwili a oczy mi rozbłysły-Niall ma jakiegoś innego
przyjaciela,z którym mógłby wyjść nawet teraz i się spotkać?
-No ma...-powiedziała Harry-Ale do czego zmierzasz?
-Powiemy mu żeby przyszedł do Nando's o 20.Przygotujemy stolik,poprosimy
właścicieli żeby zamknęli lokal na godzinkę,na pewno się zgodzą jak powiemy
im o co chodzi,w końcu to Horan...potem przyprowadzimy tam Meg.
-No nie wiem...Meggie zabije nas żywcem.
-Nie,bo nie zdąży.-uśmiechnęłam się cwaniacko-Szybka ewakuacja.
-A mnie się ten pomysł podoba.-odezwał się Lou i po chwili wszyscy pokiwali
głowami.
-Nie uda wam się ten plan.-na głos dochodzący ze schodów wzdrygnęłam
się-Wszystko słyszałam.
-Kuźwa...
-I masz rację Harry,zabiłabym was żywcem.
-Ładnie to tak podsłuchiwać?
-Wiesz Ivy,zazwyczaj twoje 'niecne' plany są świetne,ale ten,z całym szacunkiem,
nie należał do najlepszych.
-Och,kiedy wy się w końcu pogodzicie?!
Nikt nic nie odpowiedział.Wściekła wstałam od stołu.
-Dobra,jak wolicie!-krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju.
-No nienormalna.-szepnęła Meg i pokręciła głową.
-Ivy,czemu nie zeszłaś na obiad?
-Wy nadal tu jesteście?-zdziwiłam się ściągając słuchawki gdy Zayn pojawił
się w drzwiach mego królestwa.
-Właśnie wychodzimy.Harry upichcił swoją słynną pizzę,został kawałek
dla Ciebie.
-Nie jestem głodna...
-Wiesz,że musisz dużo jeść.
-Mówisz do mnie jak do małej dziewczynki.-parsknęłam
-To poważna sprawa.Bierzesz lekarstwa?
-Nie martw się o mnie.
-Ivy,bierzesz leki czy nie?
-Biorę...czasami.-dodałam już po cichu.
-Musisz je brać codziennie! Chcesz znowu wylądować w szpitalu?
Nie odpowiedziałam tylko pokręciłam przecząco głową.
-No i właśnie.Ech...spuścić Cię na chwilę z oka...-podszedł do mnie.
-Widzimy się jutro-ucałował mnie w czoło i wychodząc rzucił jeszcze przez
ramię-Pamiętaj...
-Meg,wychodzę!-krzyknęłam i już miałam pociągnąć za klamkę kiedy ta
zleciała ze schodów na dół w odziwo dobrym humorze
-Gdzie?
-Umówiłam się z Zaynem na mieście.Potrzebujesz czegoś?
-Niee...po prostu chciałam Ci podziękować.-podeszła do mnie i przytuliła mnie
-Eee...a za co?
-Dałaś mi do zrozumienia,że ta kłótnia była bezsensu.Nie mogę normalnie
funkcjonować bez Nialla więc przełamałam się i mu to powiedziałam.
-A nie mówiłam?-wywróciłam oczami a ta zachichotała
-Wiedziałam,że to powiesz.Jeszcze raz dziękuję.
-Nie ma sprawy,od tego są przyjaciółki.-poczochrałam ją po włosach i wyszłam.
-Wiedziałem,że to nie potrwa długo,oni nie mogą bez siebie żyć.
-Ach,tak? Jakoś nie próbowaliście im pomóc.
-Co nie znaczy,że nie chcieliśmy aby się pogodzili.Bo widzisz,niekiedy w związkach
są małe potknięcia,ale potrzeba czasu żeby wszystko się wyjaśniło,interwencje
przyjaciół nie zawsze są skuteczne czy też...
-A więc uważasz,że nie powinnam była się wtrącać?-przystanęłam na samym środku
ulicy i spojrzałam z uwagą na Zayna.
-Niee,to bardzo dobrze,że chciałaś pomóc i bardzo mi tym imponujesz,po prostu
tak jak mówię,niektóre rzeczy muszą rozwiązać się same.-uśmiechnął się i objął mnie.
Gdy tak szliśmy odezwałam się dopiero po kilku minutach.
-Chyba za bardzo się tym wszystkim przejmuję.
-Taka już jesteś.-zachichotał-Ale może powinnaś pomyśleć trochę o sobie? Na
przykład o systematycznym braniu lekarstw.-spojrzał na mnie znacząco
-Nie lubię być na prochach.Ale tak,masz rację,wolę to niż siedzenie w szpitalu.-dodałam
kiedy już otwierał usta.-Dlatego postanowiłam brać je systematycznie,aż nie
wyzdrowieję do końca.
Zayn nic nie odpowiedział tylko przystanął,objął moją twarz w dłonie i pocałował
mnie z niezwykłą delikatnością i czułością.
-Zayn...?-szepnęłam
-Hm?
-Mówiłeś,że nie chcesz tego na razie ujawniać.
-Zmieniłem zdanie.-uśmiechnął się,złapał mnie za rękę i pociągnął do centrum handlowego.
Ku naszemu zdziwieniu,kiedy wracaliśmy obładowani torbami,w małej kawiarence
spotkaliśmy Nialla i Meggie,którzy mieli przed sobą chyba każde danie z menu.
-A później narzekają jacy to są grubi!-zawołał Malik i przysiedliśmy się do ich stolika.
-Jeśli myślicie,że się z wami podzielimy to się mylicie.-przywitał się Niall
-No to Cię rozczarujemy.-parsknęłam
-To sio mi stąd!
-Słyszysz to skarbie? Nie chcą nas tu.-Zayn pokiwał głową-Chodźmy.
Uchwyciłam jego dłoń i zanim wyszłam odwróciłam się i pokazałam im język.
Bezsensownie włócząc się już dłuższą chwilę,zmęczeni przysiedliśmy na ławeczce
nieopodal Big Bena.Oparłam swoją głowę na ramieniu Zayna i wpatrzyłam się w wieżę.
-Jutro mamy wywiad.-zagadał
-W Londynie?-spytałam a ten pokiwał głową-To dobrze.Bo nigdzie bym Cię nie
wypuściła.-wtuliłam się w niego
-Niee,to ja bym nigdzie się stąd bez Ciebie nie ruszył.-pocałował mnie w czoło
-Wiesz...nadal nie mogę uwierzyć,że to wszystko dzieje się naprawdę.
-Co dokładnie?
-Jeszcze 7 lat temu byłam zwykłą dziewczynką z Bradford,której największym marzeniem
było zostać księżniczką.Nie miałam żadnych zmartwień,ani trosk...no może prócz
przyjazdów Jayi.A teraz...teraz mam już osiemnastkę na karku,jestem znana na całym
świecie,mam tyle pieniędzy,że aż mnie to przeraża bo wiem,że niektórych nawet nie
stać na chleb.No i na dodatek poznałam najcudowniejszego faceta na tej ziemi.To wszystko
chyba jest tylko pięknym snem.Uszczypnij mnie.-poprosiłam i po chwili cicho jęknęłam.
-Sama chciałaś.-zachichotał.-Ale masz rację...miałem tak samo,no może oprócz tej
księżniczki.-puścił mi oczko a ja parsknęłam.
-Muszę przekazać część pieniędzy na jakąś fundację bo nie daje mi to spokoju.-
przygryzłam wargę
-Taak,ja też o tym myślałem.Są ludzie,którzy potrzebują tych pieniędzy bardziej niż my.
-Ważne że mamy siebie.
-Dokładnie.-posłał mi jeden ze swoich zniewalających uśmiechów,a ja z całkowitym
niedowierzaniem tego co się wokół mnie dzieje uroniłam kilka łez które po chwili zostały
przetarte przez dłoń mego ukochanego.
Przekonałyście mnie i...postaram się na możliwy sposób to opowiadanie przedłużyć.
Wiecie,żeby nie stało się zbyt monotonne.Tamto opowiadanie jednak też będę
prowadziła i mam nadzieję,że też będziecie wpadać :) xx
pod pokojem przyjaciółki.Była obrażona na cały świat bo pokłóciła się z Niallem.
-Nie!!
-Przecież nie możesz tam ciągle...na miłość Boską,czy wy nie umiecie pukać?!-
zawołałam kiedy u mojego boku pojawił się Zayn,Liam,Lou i Harry.
-Nie chce nam się.Za dużo z tym roboty.-odparł ten ostatni
-No naprawdę,uważaj bo się przemęczysz.A co jakbym nie miała na sobie ubrań?
-Po pierwsze: drzwi się zamyka na klucz.-zaczął Liam
-A po drugie..-tu Zayn podszedł do mnie przygryzając wargę-To byłby bardzo
przyjemny widok.-szepnął mi do ucha
-No właśnie!! To jest myśl!-wypalił Loczek a ja zgromiłam go wzrokiem
-Zboczeńce jedne!-zawołałam na co ci wybuchnęli śmiechem.-No bardzo...
śmieszne...-dodałam już sama chichocząc.-Ech...dobra,chodźcie do kuchni!-
klasnęłam w dłonie i zeszliśmy po schodach.
-Jak Niall?-zapytałam gdy siedzieliśmy popijając kawę
-Podobnie jak Meg,tyle że w nocy kradnie dwa razy więcej jedzenia.
-Och,tak nie może być! To nienormalne!
-Trzeba będzie coś wymyślić...coś przez co znowu się pogodzą.
-Masz rację Liam.
-Tylko co...
-Mam!-zawołałam po chwili a oczy mi rozbłysły-Niall ma jakiegoś innego
przyjaciela,z którym mógłby wyjść nawet teraz i się spotkać?
-No ma...-powiedziała Harry-Ale do czego zmierzasz?
-Powiemy mu żeby przyszedł do Nando's o 20.Przygotujemy stolik,poprosimy
właścicieli żeby zamknęli lokal na godzinkę,na pewno się zgodzą jak powiemy
im o co chodzi,w końcu to Horan...potem przyprowadzimy tam Meg.
-No nie wiem...Meggie zabije nas żywcem.
-Nie,bo nie zdąży.-uśmiechnęłam się cwaniacko-Szybka ewakuacja.
-A mnie się ten pomysł podoba.-odezwał się Lou i po chwili wszyscy pokiwali
głowami.
-Nie uda wam się ten plan.-na głos dochodzący ze schodów wzdrygnęłam
się-Wszystko słyszałam.
-Kuźwa...
-I masz rację Harry,zabiłabym was żywcem.
-Ładnie to tak podsłuchiwać?
-Wiesz Ivy,zazwyczaj twoje 'niecne' plany są świetne,ale ten,z całym szacunkiem,
nie należał do najlepszych.
-Och,kiedy wy się w końcu pogodzicie?!
Nikt nic nie odpowiedział.Wściekła wstałam od stołu.
-Dobra,jak wolicie!-krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju.
-No nienormalna.-szepnęła Meg i pokręciła głową.
-Ivy,czemu nie zeszłaś na obiad?
-Wy nadal tu jesteście?-zdziwiłam się ściągając słuchawki gdy Zayn pojawił
się w drzwiach mego królestwa.
-Właśnie wychodzimy.Harry upichcił swoją słynną pizzę,został kawałek
dla Ciebie.
-Nie jestem głodna...
-Wiesz,że musisz dużo jeść.
-Mówisz do mnie jak do małej dziewczynki.-parsknęłam
-To poważna sprawa.Bierzesz lekarstwa?
-Nie martw się o mnie.
-Ivy,bierzesz leki czy nie?
-Biorę...czasami.-dodałam już po cichu.
-Musisz je brać codziennie! Chcesz znowu wylądować w szpitalu?
Nie odpowiedziałam tylko pokręciłam przecząco głową.
-No i właśnie.Ech...spuścić Cię na chwilę z oka...-podszedł do mnie.
-Widzimy się jutro-ucałował mnie w czoło i wychodząc rzucił jeszcze przez
ramię-Pamiętaj...
-Meg,wychodzę!-krzyknęłam i już miałam pociągnąć za klamkę kiedy ta
zleciała ze schodów na dół w odziwo dobrym humorze
-Gdzie?
-Umówiłam się z Zaynem na mieście.Potrzebujesz czegoś?
-Niee...po prostu chciałam Ci podziękować.-podeszła do mnie i przytuliła mnie
-Eee...a za co?
-Dałaś mi do zrozumienia,że ta kłótnia była bezsensu.Nie mogę normalnie
funkcjonować bez Nialla więc przełamałam się i mu to powiedziałam.
-A nie mówiłam?-wywróciłam oczami a ta zachichotała
-Wiedziałam,że to powiesz.Jeszcze raz dziękuję.
-Nie ma sprawy,od tego są przyjaciółki.-poczochrałam ją po włosach i wyszłam.
-Wiedziałem,że to nie potrwa długo,oni nie mogą bez siebie żyć.
-Ach,tak? Jakoś nie próbowaliście im pomóc.
-Co nie znaczy,że nie chcieliśmy aby się pogodzili.Bo widzisz,niekiedy w związkach
są małe potknięcia,ale potrzeba czasu żeby wszystko się wyjaśniło,interwencje
przyjaciół nie zawsze są skuteczne czy też...
-A więc uważasz,że nie powinnam była się wtrącać?-przystanęłam na samym środku
ulicy i spojrzałam z uwagą na Zayna.
-Niee,to bardzo dobrze,że chciałaś pomóc i bardzo mi tym imponujesz,po prostu
tak jak mówię,niektóre rzeczy muszą rozwiązać się same.-uśmiechnął się i objął mnie.
Gdy tak szliśmy odezwałam się dopiero po kilku minutach.
-Chyba za bardzo się tym wszystkim przejmuję.
-Taka już jesteś.-zachichotał-Ale może powinnaś pomyśleć trochę o sobie? Na
przykład o systematycznym braniu lekarstw.-spojrzał na mnie znacząco
-Nie lubię być na prochach.Ale tak,masz rację,wolę to niż siedzenie w szpitalu.-dodałam
kiedy już otwierał usta.-Dlatego postanowiłam brać je systematycznie,aż nie
wyzdrowieję do końca.
Zayn nic nie odpowiedział tylko przystanął,objął moją twarz w dłonie i pocałował
mnie z niezwykłą delikatnością i czułością.
-Zayn...?-szepnęłam
-Hm?
-Mówiłeś,że nie chcesz tego na razie ujawniać.
-Zmieniłem zdanie.-uśmiechnął się,złapał mnie za rękę i pociągnął do centrum handlowego.
Ku naszemu zdziwieniu,kiedy wracaliśmy obładowani torbami,w małej kawiarence
spotkaliśmy Nialla i Meggie,którzy mieli przed sobą chyba każde danie z menu.
-A później narzekają jacy to są grubi!-zawołał Malik i przysiedliśmy się do ich stolika.
-Jeśli myślicie,że się z wami podzielimy to się mylicie.-przywitał się Niall
-No to Cię rozczarujemy.-parsknęłam
-To sio mi stąd!
-Słyszysz to skarbie? Nie chcą nas tu.-Zayn pokiwał głową-Chodźmy.
Uchwyciłam jego dłoń i zanim wyszłam odwróciłam się i pokazałam im język.
Bezsensownie włócząc się już dłuższą chwilę,zmęczeni przysiedliśmy na ławeczce
nieopodal Big Bena.Oparłam swoją głowę na ramieniu Zayna i wpatrzyłam się w wieżę.
-Jutro mamy wywiad.-zagadał
-W Londynie?-spytałam a ten pokiwał głową-To dobrze.Bo nigdzie bym Cię nie
wypuściła.-wtuliłam się w niego
-Niee,to ja bym nigdzie się stąd bez Ciebie nie ruszył.-pocałował mnie w czoło
-Wiesz...nadal nie mogę uwierzyć,że to wszystko dzieje się naprawdę.
-Co dokładnie?
-Jeszcze 7 lat temu byłam zwykłą dziewczynką z Bradford,której największym marzeniem
było zostać księżniczką.Nie miałam żadnych zmartwień,ani trosk...no może prócz
przyjazdów Jayi.A teraz...teraz mam już osiemnastkę na karku,jestem znana na całym
świecie,mam tyle pieniędzy,że aż mnie to przeraża bo wiem,że niektórych nawet nie
stać na chleb.No i na dodatek poznałam najcudowniejszego faceta na tej ziemi.To wszystko
chyba jest tylko pięknym snem.Uszczypnij mnie.-poprosiłam i po chwili cicho jęknęłam.
-Sama chciałaś.-zachichotał.-Ale masz rację...miałem tak samo,no może oprócz tej
księżniczki.-puścił mi oczko a ja parsknęłam.
-Muszę przekazać część pieniędzy na jakąś fundację bo nie daje mi to spokoju.-
przygryzłam wargę
-Taak,ja też o tym myślałem.Są ludzie,którzy potrzebują tych pieniędzy bardziej niż my.
-Ważne że mamy siebie.
-Dokładnie.-posłał mi jeden ze swoich zniewalających uśmiechów,a ja z całkowitym
niedowierzaniem tego co się wokół mnie dzieje uroniłam kilka łez które po chwili zostały
przetarte przez dłoń mego ukochanego.
Przekonałyście mnie i...postaram się na możliwy sposób to opowiadanie przedłużyć.
Wiecie,żeby nie stało się zbyt monotonne.Tamto opowiadanie jednak też będę
prowadziła i mam nadzieję,że też będziecie wpadać :) xx