a potem, ta decyzja przyszła tak nagle, że nie było odwrotu ani
zastanawiania się, ani wyboru, ani zgody, ani niezgody, wszystko działo się
tak, jakby od zawsze byli razem i od zawsze znali swoje ciała i dusze.
Niestety...następnego dnia wcale nie spędziliśmy tak jak to zaplanowaliśmy.Wszystko wydarzyło się niemalże w jednym momencie.Pierwsze dostaliśmy wiadomość,że Danielle i Eleanor wybrały się do nas wcześniejszym lotem,ale z powodu awaryjnego lądowania doleciały jedynie do Phoenix.Liam i Lou nie czekali na nic tylko pojechali na lotnisko aby dostać się do nich jak najszybciej,a że Meggie zaoferowała im swoją pomoc-zabrali ją ze sobą.Niestety kiedy tylko wzbili się w powietrze pierwszym lepszym lotem,do Nialla zadzwonił manager zespołu oznajmiając,że koniecznie muszą się spotkać.Nie był zadowolony kiedy blondyn przekazał mu,że została ich tylko trójka,a tym bardziej nie spodziewał się,że na spotkanie ma zamiar przybyć tylko dwójka: Niall i Zayn.Pech chciał,że Harry'ego złapała grypa żołądkowa akurat dziesięć minut przed jego telefonem.
-O maamo...bolii..booooli!-jęknął i złapał mnie za rękę zginając się przy tym z bólu.Spojrzałam na niego ze współczuciem,a Horan i Malik chodzili w tę i we w tę zastanawiając się co robić.
-To wy biegnijcie,a ja...no...no dobra,ja z nim zostanę.-westchnęłam kiedy Harry zerknął na mnie błagalnie.
-Och,dziękuję dziękuję dziękuję!-zawołał całując mnie po rękach-Kocham Cię!
-No hola hoola,nie zapędziłeś się troszeczkę?-wyrwało się Zaynowi a ja i Niall uśmiechnęliśmy się do siebie znacząco.Hazza podniósł się powoli nadal ściskając moją rękę.
-Nie zapędziłem.Ja ją kocham!-zawołał po raz drugi patrząc prosto w oczy Zayna.Zastanawiałam się czy Styles nie ma czasem gorączki.
-Masz szczęście,że jesteś chory,inaczej już bym Ci przywalił.
-I myślisz,że ja...-zaczął Harry ale ja stanęłam pomiędzy nimi.
-Dajcie spokój! Harry,to bardzo miłe z twojej strony,że mnie kochasz...
-Mary!-krzyknął z oburzeniem Malik.
-...ale na miłość Boską,Zayn on ma gorączkę i sam nie wie co bredzi!-dotknęłam Styles'owego czoła.-Więc teraz jedźcie już,a ja się nim zajmę.Trzeba zbić tą gorączkę.
-Dziękuuję.Chodź Mary,legniemy sobie w łóżku.-powiedział spokojnie Harry i jak gdyby nigdy nic pociągnął mnie za rękę.Mina Zayna była wtedy bezcenna.
-Niall,trzymaj mnie i powtarzaj,że on...
-Tak tak Zayn,Hazza nie jest w pełni świadomy tego co mówi.Chodź już.
-Mary,a czy mogłabyś przynieść mi coś do picia? I najlepiej jakąś tabletkę,strasznie chce mi się wymiotować choć ból brzucha jakby zelżał...
-No...nie wiem czy coś tu mam,ale dobra...-powiedziałam powoli i podniosłam się,a on złapał mnie za rękę.
-A! I jak już idziesz to może weźmiesz też coś na ząb? Najlepiej coś lekkostrawnego,może owoce?
-Nie za bardzo wczułeś się w tą rolę w iCarly?-uniosłam brew,ale on zignorował moje pytanie.
-Albo marchewki! Lou kupił wczoraj marchewki! Pokroisz mi je tak jak on zawsze to robi?
-Jak sobie życzysz.-odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem i oddaliłam się w kierunku kuchni wywracając przy tym oczami.Zauważyłam kontem oka jak Niall pcha Zayna do wyjścia i zachichotałam.
Jak tylko wróciłam do salonu,Harry zdążył już rozłożyć kanapę i ustawić ją dokładnie naprzeciwko wielkiego telewizora.Nie wiem jakim cudem i na jakich siłach,ale założył prześcieradło i przywlekł swoją pościel.''Czuję,że czeka mnie dłuuugi dzień...''-pomyślałam i postawiłam owoce wraz z marchewkami na stoliku obok łóżka.Gdy odwróciłam się w kierunku Harry'ego zauważyłam,że jest cały rozpalony.
-O matko,Harry,jesteś cały gorący!-krzyknęłam przerażona jak tylko dotknęłam jego twarzy.
-No wiem bo...bo mi gorąco i...okropnie się czuję...-jęknął.
-Masz,wypij tą tabletkę,może nawet lepiej weź dwie...-przygryzłam dolną wargę.-Jak to nie pomoże to nie mam pojęcia co robić...
-Spokojnie,wszystko będzie..doobrze..Może to po prostu nadszedł mój czas...
-Co ty wygadujesz? Nawet się nie wygłupiaj...
-Możesz położyć się obok mnie? Teraz jest mi strasznie...strasznie ziiimno...
-Ja...jasne.-wślizgnęłam się pod kołdrę a on wtulił się do mnie jak małe dziecko do swojej mamusi.Czułam jak po jego ciele chodzą dreszcze,a już po chwili moje uszy dobiegło ciche pochrapywanie.Zasnął na dobrych kilka godzin wciąż we mnie wtulony.Widać było jak jego stan gwałtownie się zmienia: raz twarz była zimna i blada,a raz rozpalona i gorąca.Wieczorem zdawało się być już znacznie lepiej.Całe szczęście,że miałam przed sobą telewizor bo inaczej umarłabym z nudów.Około godziny 21 gdy na dworze zrobiło się już ciemno,Loczek otworzył oczy i mocno się rozciągnął.
-Ooo...już późno....Jak długo spałem?
-Jakiś...-tu spojrzałam na lewą rękę na której powinien znajdować się zegarek.No właśnie,POWINIEN.-...cały dzień...-westchnęłam i ziewnęłam.Zdążyłam tylko rozruszać pod pierzyną kości,jak Harry objął mnie w pasie i położył swoją głowę na mojej piersi.Po chwili znowu cicho pochrapywał.
-No super...miałam ten dzień spędzić sam na sam ze swoim ukochanym,a tymczasem wylądowałam w łóżku z jego najlepszym przyjacielem...-powiedziałam sama do siebie i w tym momencie usłyszałam głos Zayna.
-Czy ja o czymś nie wiem?-spytał i ściągając po drodze buty położył się obok.-Czemu on jest tak blisko? I...czemu,do licha,on tuli się do twojej piersi?!-uniósł brew,a Niall skradający się z tyłu z kanapką aż się zakrztusił.
-Taak,ja też tak uważam,Niall.-parsknęłam a on kiedy się wreszcie uspokoił uśmiechnął się do mnie i pokiwał głową.Nie zwracając na nic uwagi wyłożył się na moich nogach.
-Nie przejmuj się Zayn,mam jeszcze jedną pierś.-uspokoiłam go i sama wybuchnęłam śmiechem na własne słowa.Po chwili to samo zrobił Horan,a Zayn nadal niezbyt zadowolony,położył się podobnie jak Hazza,tyle że z drugiej strony.Po chwili sam zasnął,mrucząc pod nosem co zrobi Harry'emu jak ten tylko wróci do siebie.Dzięki Bogu Niall był pełen energii i umilił mi ten czas,w którym nawet nie miałam jak się ruszyć.
Nie wiem ja długo rozmawialiśmy,ale gdy usnęłam musiało być naprawdę późno.Rano obudziły mnie głosy osób,które ewidentnie znajdowały się tuż obok nas.
-O,Mary już wstaje.-usłyszałam głos Eleanor i momentalnie byłam na nogach.Mimo że odrzuciłam kołdrę na Nialla i podeptałam zarówno Styles'a jak i Malika,nie udało się ich obudzić.
-Elka!-zawołałam i rzuciłam jej się w ramiona,a rozbawiona Danielle dołączyła do nas.
-Wszystkiego najlepszego,wariatko!-krzyknęły jednocześnie a ja wybałuszyłam oczy.
-Co jest,Mary?
-Nie mów,że zapomniałaś!
-O mamo...to już dzisiaj! No tak,no przecież...-złapałam się za głowę-To wszystko przez to,że nie ma tu śniegu! Jejku,dziękuję wam,co za niespodzianka...-zaśmiałam się sama do siebie a one poczochrały mnie po i tak już potarganych włosach.Resztę poranka spędziłyśmy samotnie nad brzegiem morza: Ja,Meggie,Danielle i Eleanor,ponieważ kiedy tylko obudził się Zayn zarządził aby nie było mnie w domu dopóki on mnie nie zawoła.
-No dzięki,ale to moje urodziny i mój dom i ty każesz mi...-zaczęłam jak dowiedziałam się o jego zarządzeniu ale on przerwał mi zatykając moje usta swoją dłonią.
-Ja też Cię kocham,ale teraz spadaj.-pocałował mnie w czoło i wywalił za drzwi.Na szczęście dziewczyny do mnie doszły i wspólnie obijałyśmy się na plaży.
-Musimy założyć dzisiaj sukienki.-mruknęła Eleanor gdy leżałyśmy na piasku.
-A czemu tak?-spytała Meggie.
-A bo tak.Fajnie będzie.
Ja tylko zachichotałam i z powrotem pogrążyłam się w zamyśleniu.Nie mogłam uwierzyć,że mam już 18 lat...pamiętam jak dopiero co kończyłam swoje 13 urodziny...Ostatni raz w domu,ostatni raz z rodziną,ostatni raz jako normalna dziewczyna...Moje rozmyślenia przerwał Zayn,który pojawił się ni stąd ni zowąd stając specjalnie nade mną i zasłaniając słońce.
-Ekhm ekhm..-odchrząknął,a ja go zignorowałam.-Ekhm ekhm...
-Zasłaniasz mi słońce.
-Słońce? Oooch,jak ty ślicznie do mnie mówisz.Dziękuję gwiazdeczko.-powiedział a dziewczyny wybuchnęły śmiechem widząc moją minę.
-No bardzo śmieszne.
-Oj,no nie gniewaj się już,Maaary..-ukucnął przy mnie.-Dzisiaj są twoje urodziny,a ty chcesz się kłócić?
-Nie chcę.Ale mnie wkurzyłeś!
-Dlatego dzisiaj ci to zrekompensuję.A teraz chodź,urządziliśmy Ci skromne przyjęcie.-chwycił moją dłoń i pociągnął nas w kierunku domu.Zanim weszłyśmy na taras gdzie to wszystko miało się odbywać,El zaciągnęła nas na górę przypominając o sukienkach.
-Nie bardzo wiem,którą założyć...-westchnęłam i wyłożyłam się na łóżku.Nie minęła nawet minuta jak dziewczyna rzuciła mi na twarz jedną ze swoich kiecek.
-W tej będzie Ci ładnie.Ale lepiej się pośpiesz,bo tylko my zostałyśmy na górze.
Chcąc nie chcąc zwlekłam się i skierowałam do łazienki.Tam w miarę pośpiesznie nałożyłam na siebie ubranie pożyczone od dziewczyny Louisa,przyozdobiłam się jeszcze kolczykami i nałożyłam makijaż.
-No i co o tym sądzisz,Elea...-przerwałam bo nigdzie jej nie zauważyłam.-El? Jesteś tu?-Cisza.-Cuudnie...dobra,weź się już nie przejmuj tylko złaź na dół,w końcu to tylko urodziny...-westchnęłam i zeszłam po schodach mówiąc sama do siebie.-W sumie to to jest bardzo dziwne,zawsze lubiłam obchodzić swoje urodziny...
-Mary,nie gadaj już tyle do siebie tylko chodź już na ten taras!-usłyszałam głos Meggie i skierowałam się ku szklanym drzwiom.Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to prześlicznie przystrojona w balony i serpentyny weranda,a następnie stół pełen smakołyków,na którym górowały torty.Zaraz zaraz....ale czemu do licha było ich tu pięć?
-To dziwne,bo jeszcze niczego nie zdążyłam się napić,a już mieni mi się przed oczami pięć tortów...-odparłam powoli a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Pod tym względem trudno było nam się zorganizować,nie ustaliliśmy kto miał zamówić tort no i...tak wyszło.-Meg wzruszyła ramionami i podbiegła do mnie pierwsza ciągnąc Nialla za rękę.
-Dawaj to,Niall.-syknęła.
-Co? Aaa,ach tak,prezent...-uśmiechnął się i podał mi ładnie zapakowany kuferek.
-To tak skromnie od nas...-zaczęła,ale blondyn jej przerwał.
-Taaak...takie skromne pięćdziesiąt lakierów do paznokci,żebyś nie miała dylematu.-machnął ręką a ja wybuchnęłam śmiechem i uchyliłam wieczko kuferka.A raczej kufra.
-O mamo,tu są chyba wszystkie kolory!
-Staraliśmy się żeby żadnego nie zabrakło.-uśmiechnęła się.
-Jak dobrze pogrzebiesz to znajdziesz tam jeszcz...aauu!-jęknął bo Meg nadepnęła mu na stopę.-Co ty robisz,kobieto?!
-Deptam Cię.Miałeś nic nie mówić,Mary sama miała je znaleźć!
-Oj oj tam,nie kłóćcie się...Wooow!-wyrwało mi się kiedy zobaczyłam jak z kupki lakierów wynurza ją się przepiękne szpilki.
-Podobają Ci się?-wyszczerzył się Niall.-Sam wybierałem!-oznajmił dumnie a ja pocałowałam go w policzek.-To chyba oznacza,że tak?
-Są boskie,Horanku! Dziękuję Wam!
-Sam wybierał,co oznacza,że nie wiadomo jaki numer wziął,dlatego jak gdyby co,to można wymienić.-dodała rudowłosa,a on spojrzał na nią z poirytowaniem.
-Jak nisko ty mnie cenisz,co?-Zaczęli się kłócić a ja śledziłam ich z rozbawieniem.
-Hello,tu się czeka!-krzyknął Lou-Wypad stąd!-popchał ich ku krzesłom a Eleanor wręczyła mi wielkie pudło.-Ell,czekaj na mnie!
-No to stawaj tu obok mnie! Dobra,Mary...wszystkiego,wszystkiego najlepszego! Mamy nadzieję,że spełnią się wszystkie twoje marzenia,że ty i Zayn przetrwacie ze sobą już bez większych kłótni...
-Dobra,kobieto przejdź do prezentu!-przerwał jej Louis a my obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Widzisz jak on mną kieruje?-westchnęła.-Okej,a więc pierwszy prezent masz już na sobie..-tu wskazała na moją sukienkę.
-A drugi jest w pudełku.Mamy nadzieję,że przyda się kiedyś tobie i twoim dzieciakom,siostrzyczko.
-Jeszcze nie planowałam ciąży,braciszku,ale to bardzo miłe,dzięki!-zaśmiałam się i pozwoliłam im się ucałować.Następni w kolejce byli uśmiechnięci od ucha do ucha Danielle i Liam,którzy wygłosili mi tak wspaniałe życzenia,że popłakałyśmy się przy tym obydwie,a Liam przytulił nas do siebie równocześnie i położył na mojej dłoni pudełeczko w którym był prześliczny komplet złotej biżuterii.Jak tylko otarłyśmy łzy,Payne zabrał swoją ukochaną a przede mną stanął Harry z...tortem,jakąś reklamówką i butelką piwa w ręce.
-Oo, to już ja...-mruknął.-Ja...ja jestem sam.
-Widzę,widzę Haroldzie.-powiedziałam,ale on puścił to mimo uszu.
-Jestem sam,bo nie miałem z kim przyjść.Nie mam dziewczyny,ani żony...wszystko jest do dupy,czuję się jak jakaś,hik!..przyzwoitka...-lamentował i koło niego szybko pojawił się Zayn.
-Styles,może oddasz mi już tą butelkę,co?-spytał i zaczął wyrywać mu napój z ręki.
-NIEEE! Odejdź! Zostaw mnie,hik!..w spokoju!!-wydarł się i popchał go do tyłu,a Malik tylko spojrzał na mnie bezradnie i przepraszająco.
-Harry,ty jesteś kompletnie pijany...-poklepałam go po ramieniu.
-No to co! Tylko to mi,hik!.zostało...Oo-okej,to ja może...do życzeń przejdę,czy coś...
-Nie musisz...
-Ale ja chcę...To najlepszego...no i sto,hik!..lat! Tu masz...tu masz ten no,tort ode mnie i prezent...-wręczył mi reklamówkę i ciasto do ręki tak nie zgrabnie,że o mało co go nie zrzuciłam.-Nie zdążyłem zapakować,sorry.-dodał,pocałował mnie w usta z czego i ja i Zayn się zdziwiliśmy,a potem upijając spory łyk usiadł obok Louisa,który był pogrążony w rozmowie z Liamem.
-Mam skopać mu za to tyłek?-spytał Malik a ja uśmiechnięta pokiwałam głową.
-Biedaczek,jeszcze tego by mu było trzeba.
-Dobra dobra,taki biedny to on nie jest.Ale przejdźmy do Ciebie...-odchrząknął.-Ja tam się na tych życzeniach co prawda nie znam...
-...i mówi to człowiek,który słynie ze swych wspaniałych,złotych myśli?
-Eee...no powiedzmy,że nie jestem dziś na tyle twórczy żeby powiedzieć coś sensownego...i na razie w prezencie ode mnie taki tam bukiecik róż i tort,który czeka razem z innymi na stole.-powiedział jakby trochę zdenerwowany.-A reszta niespodzianki później.-pocałował mnie czule w usta i położył do moich stóp wielki kosz czerwonych róż.
-I to ma być mały bukiecik?!-uniosłam brew a on tylko wzruszył ramionami.-Dziękuję,kochanie.Ale powiedz mi,czym ty się tak denerwujesz?
-Ja? Niczym.-odparł.
-Trzęsą Ci się ręce.
-Po prostu...zdałem sobie sprawę jacy już starzy jesteśmy...Ty 18,mi niedługo styknie 20...
-To nie było zbyt przekonywujące,ale dziękuję za starania.Mam nadzieję,że nic się nie stało.-pocałowałam go w policzek,odłożyłam wszystkie prezenty na kupkę po czym dołączyliśmy do reszty.
-A oto te nasze słynne torty!-zawołała Danielle-Musisz przyjrzeć im się z bliska,specjalnie je podpisaliśmy.
Pochyliłam się nad stołem i nie mogłam uwierzyć własnym oczom.Wszystkie były tak cudowne...tak...nierealne! I w ogóle nie wyglądały na torty.
-I to naprawdę da się zjeść? O mamo,już czuję te 20 kg więcej!-zawołałam i wszyscy się zaśmialiśmy.
Tak prezentowały się torty:
Od Nialla i Meggie:
Od Zayna:
Od Harry'ego:
Od Louisa i Eleanor:
I od Liama z Danielle:
-Słyszeliśmy,że zaczęłaś już tęsknić za Londynem.-szepnęła mi do ucha Danielle a ja z szerokim uśmiechem pokiwałam głową.
-Jejku...jesteście niesamowici...te cuda są niesamowite! Jest tutaj wszystko co kocham,więc po co wygłupialiście się z prezentami?
-Bo to..twoje urodziny,hik!..no nie?-spytał Harry jakby zastanawiając się nad tym co powiedzieć.
-Tak tak Harry,dziś są urodziny Mary.-westchnęła El patrząc na niego z politowaniem.-Lou,może powinieneś zabrać stąd ten alkohol,co?-szepnęła do swojego chłopaka,a Harry jakby z obawy,że ktoś będzie chciał zabrać mu jego skarb,porwał ze stołu kolejną butelkę i schował pod koszulkę.
Reszta dnia minęła nam na wspaniałej atmosferze.Śmialiśmy się,śpiewaliśmy i oczywiście jedliśmy te pyszne torty.Widać było,że Zayn znowu był beztroski i uśmiechnięty,jednak kiedy zaczęło się ściemniać,ten zniknął gdzieś na pół godziny i kiedy wrócił znowu był podenerwowany.
-Już czas,Zayn?-spytała Danielle,która właśnie bawiła się moimi włosami.Mulat pokiwał głową.
-Czas na co?-zaciekawiłam się.
-Czas na moją niespodziankę...Chodź,Mary.-wyciągnął do mnie dłoń a ja pomachałam reszcie,którzy uśmiechali się do mnie i nie wiedzieć czemu pokazywali Zaynowi,że trzymają kciuki.
-Tylko nie mdlej tam,chłopie!-zawołał Lou a ja zmrużyłam brwi.
-Aaa,a gdzie oni...hik!..idą? I czemu my,hik!,nie idziemy z nimi?!-usłyszeliśmy jeszcze oburzony głos Harry'ego.Odpowiedzi udzielonej przez Eleanor już nie usłyszałam bo Zayn pociągnął mnie na dwór.Szliśmy jakieś dziesięć minut brzegiem po piasku nie odzywając się do siebie słowem,aż w końcu dotarliśmy do...przecudownego miejsca.
-O kurcze...-wypaliłam.
-Podoba Ci się?
-Tu jest...obłędnie...
-Cieszę się.-uśmiechnął się lekko.-Nasz jest ten pierwszy.-pociągnął mnie do stolika i odsunął krzesło abym usiadła.
-Od kiedy ty jesteś taki szarmancki,hm?-puściłam mu oczko a on zachichotał.
-Nie powiedziałem Ci jeszcze tego,ale wyglądasz dzisiaj po prostu oszałamiająco pięknie.-pochylił się nad stołem i ucałował moją dłoń.
-Dziękuję.Ty też całkiem całkiem.
Po krótkiej rozmowie pojawił się u naszego boku kelner podając nam lodowe desery,które ku mojemu zaskoczeniu płonęły ogniem.
-Woow,one...płoną..I skąd one się tu wzięły,przecież jeszcze nic nie zamówiliśmy!
-Byłem tu godzinkę temu i poprosiłem o co nie co...-brunet machnął ręką a ja zaskoczona pokiwałam głową.
-Czym jeszcze mnie dzisiaj zadziwisz?
-Smacznego.-ominął moje pytanie i zabraliśmy się do jedzenia.Po godzinie rozmów i popijania czerwonego wina,Zayn przysunął się do mnie.
-Coś się stało?
-Wiesz,kochanie mam...mam takie dziwne przeczucie...-zaczął.
-Jakie przeczucie?
-Że powinniśmy zapamiętać ten moment do końca życia,że będzie to moment,który będziemy opowiadać naszym wnukom.
-Co masz na myśli?-spytałam a serce zaczęło mi mocniej bić.I wtedy to się stało.Zayn odsunął krzesło,uklęknął przy mnie,wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko po czym otworzył je i zdenerwowany odetchnął głęboko.
-Wyjdziesz za mnie?
Na początku poczułam się tak jakby coś ciężkiego uderzyło mnie w głowę.Następnie...następnie moje oczy napełniły się łzami,serce zaczęło walić jak szalone,a ja zdawałam się nie mieć kompletnego pojęcia co się w okół mnie dzieje.
-Pośpiesz się dziewczyno,ja nie jestem przyzwyczajony do takiej pozycji!-usłyszałam jego głos i dopiero wtedy to do mnie dotarło.Nie wiedzieć czemu jego słowa tak bardzo mnie rozbawiły,że aż wybuchnęłam śmiechem.
-Ja...Zayn...o matko...TAK! Oczywiście,że tak!!-wrzasnęłam a on uradowany,z ulgą na twarzy złapał mnie w swoje ramiona i nie wypuścił aż do momentu kiedy przy naszym stoliku pojawili się nasi przyjaciele.
Ta daaam! Tak ważny w życiu moment,chłopcy się cieszą,a czy wy też się cieszycie? ^^ Haha,no dobra może z deczka się wczułam.Piszcie jak wam się podoba,bo w końcu to końcówki!!
Moment zaręczyn napisałam na podstawie opisu znalezionego na necie,który już od dawna mi się podobał.
Dziękuję wszystkim komentującym,czytającym,obserwującym no i...KOCHAM WAS!
Niestety...następnego dnia wcale nie spędziliśmy tak jak to zaplanowaliśmy.Wszystko wydarzyło się niemalże w jednym momencie.Pierwsze dostaliśmy wiadomość,że Danielle i Eleanor wybrały się do nas wcześniejszym lotem,ale z powodu awaryjnego lądowania doleciały jedynie do Phoenix.Liam i Lou nie czekali na nic tylko pojechali na lotnisko aby dostać się do nich jak najszybciej,a że Meggie zaoferowała im swoją pomoc-zabrali ją ze sobą.Niestety kiedy tylko wzbili się w powietrze pierwszym lepszym lotem,do Nialla zadzwonił manager zespołu oznajmiając,że koniecznie muszą się spotkać.Nie był zadowolony kiedy blondyn przekazał mu,że została ich tylko trójka,a tym bardziej nie spodziewał się,że na spotkanie ma zamiar przybyć tylko dwójka: Niall i Zayn.Pech chciał,że Harry'ego złapała grypa żołądkowa akurat dziesięć minut przed jego telefonem.
-O maamo...bolii..booooli!-jęknął i złapał mnie za rękę zginając się przy tym z bólu.Spojrzałam na niego ze współczuciem,a Horan i Malik chodzili w tę i we w tę zastanawiając się co robić.
-To wy biegnijcie,a ja...no...no dobra,ja z nim zostanę.-westchnęłam kiedy Harry zerknął na mnie błagalnie.
-Och,dziękuję dziękuję dziękuję!-zawołał całując mnie po rękach-Kocham Cię!
-No hola hoola,nie zapędziłeś się troszeczkę?-wyrwało się Zaynowi a ja i Niall uśmiechnęliśmy się do siebie znacząco.Hazza podniósł się powoli nadal ściskając moją rękę.
-Nie zapędziłem.Ja ją kocham!-zawołał po raz drugi patrząc prosto w oczy Zayna.Zastanawiałam się czy Styles nie ma czasem gorączki.
-Masz szczęście,że jesteś chory,inaczej już bym Ci przywalił.
-I myślisz,że ja...-zaczął Harry ale ja stanęłam pomiędzy nimi.
-Dajcie spokój! Harry,to bardzo miłe z twojej strony,że mnie kochasz...
-Mary!-krzyknął z oburzeniem Malik.
-...ale na miłość Boską,Zayn on ma gorączkę i sam nie wie co bredzi!-dotknęłam Styles'owego czoła.-Więc teraz jedźcie już,a ja się nim zajmę.Trzeba zbić tą gorączkę.
-Dziękuuję.Chodź Mary,legniemy sobie w łóżku.-powiedział spokojnie Harry i jak gdyby nigdy nic pociągnął mnie za rękę.Mina Zayna była wtedy bezcenna.
-Niall,trzymaj mnie i powtarzaj,że on...
-Tak tak Zayn,Hazza nie jest w pełni świadomy tego co mówi.Chodź już.
-Mary,a czy mogłabyś przynieść mi coś do picia? I najlepiej jakąś tabletkę,strasznie chce mi się wymiotować choć ból brzucha jakby zelżał...
-No...nie wiem czy coś tu mam,ale dobra...-powiedziałam powoli i podniosłam się,a on złapał mnie za rękę.
-A! I jak już idziesz to może weźmiesz też coś na ząb? Najlepiej coś lekkostrawnego,może owoce?
-Nie za bardzo wczułeś się w tą rolę w iCarly?-uniosłam brew,ale on zignorował moje pytanie.
-Albo marchewki! Lou kupił wczoraj marchewki! Pokroisz mi je tak jak on zawsze to robi?
-Jak sobie życzysz.-odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem i oddaliłam się w kierunku kuchni wywracając przy tym oczami.Zauważyłam kontem oka jak Niall pcha Zayna do wyjścia i zachichotałam.
Jak tylko wróciłam do salonu,Harry zdążył już rozłożyć kanapę i ustawić ją dokładnie naprzeciwko wielkiego telewizora.Nie wiem jakim cudem i na jakich siłach,ale założył prześcieradło i przywlekł swoją pościel.''Czuję,że czeka mnie dłuuugi dzień...''-pomyślałam i postawiłam owoce wraz z marchewkami na stoliku obok łóżka.Gdy odwróciłam się w kierunku Harry'ego zauważyłam,że jest cały rozpalony.
-O matko,Harry,jesteś cały gorący!-krzyknęłam przerażona jak tylko dotknęłam jego twarzy.
-No wiem bo...bo mi gorąco i...okropnie się czuję...-jęknął.
-Masz,wypij tą tabletkę,może nawet lepiej weź dwie...-przygryzłam dolną wargę.-Jak to nie pomoże to nie mam pojęcia co robić...
-Spokojnie,wszystko będzie..doobrze..Może to po prostu nadszedł mój czas...
-Co ty wygadujesz? Nawet się nie wygłupiaj...
-Możesz położyć się obok mnie? Teraz jest mi strasznie...strasznie ziiimno...
-Ja...jasne.-wślizgnęłam się pod kołdrę a on wtulił się do mnie jak małe dziecko do swojej mamusi.Czułam jak po jego ciele chodzą dreszcze,a już po chwili moje uszy dobiegło ciche pochrapywanie.Zasnął na dobrych kilka godzin wciąż we mnie wtulony.Widać było jak jego stan gwałtownie się zmienia: raz twarz była zimna i blada,a raz rozpalona i gorąca.Wieczorem zdawało się być już znacznie lepiej.Całe szczęście,że miałam przed sobą telewizor bo inaczej umarłabym z nudów.Około godziny 21 gdy na dworze zrobiło się już ciemno,Loczek otworzył oczy i mocno się rozciągnął.
-Ooo...już późno....Jak długo spałem?
-Jakiś...-tu spojrzałam na lewą rękę na której powinien znajdować się zegarek.No właśnie,POWINIEN.-...cały dzień...-westchnęłam i ziewnęłam.Zdążyłam tylko rozruszać pod pierzyną kości,jak Harry objął mnie w pasie i położył swoją głowę na mojej piersi.Po chwili znowu cicho pochrapywał.
-No super...miałam ten dzień spędzić sam na sam ze swoim ukochanym,a tymczasem wylądowałam w łóżku z jego najlepszym przyjacielem...-powiedziałam sama do siebie i w tym momencie usłyszałam głos Zayna.
-Czy ja o czymś nie wiem?-spytał i ściągając po drodze buty położył się obok.-Czemu on jest tak blisko? I...czemu,do licha,on tuli się do twojej piersi?!-uniósł brew,a Niall skradający się z tyłu z kanapką aż się zakrztusił.
-Taak,ja też tak uważam,Niall.-parsknęłam a on kiedy się wreszcie uspokoił uśmiechnął się do mnie i pokiwał głową.Nie zwracając na nic uwagi wyłożył się na moich nogach.
-Nie przejmuj się Zayn,mam jeszcze jedną pierś.-uspokoiłam go i sama wybuchnęłam śmiechem na własne słowa.Po chwili to samo zrobił Horan,a Zayn nadal niezbyt zadowolony,położył się podobnie jak Hazza,tyle że z drugiej strony.Po chwili sam zasnął,mrucząc pod nosem co zrobi Harry'emu jak ten tylko wróci do siebie.Dzięki Bogu Niall był pełen energii i umilił mi ten czas,w którym nawet nie miałam jak się ruszyć.
Nie wiem ja długo rozmawialiśmy,ale gdy usnęłam musiało być naprawdę późno.Rano obudziły mnie głosy osób,które ewidentnie znajdowały się tuż obok nas.
-O,Mary już wstaje.-usłyszałam głos Eleanor i momentalnie byłam na nogach.Mimo że odrzuciłam kołdrę na Nialla i podeptałam zarówno Styles'a jak i Malika,nie udało się ich obudzić.
-Elka!-zawołałam i rzuciłam jej się w ramiona,a rozbawiona Danielle dołączyła do nas.
-Wszystkiego najlepszego,wariatko!-krzyknęły jednocześnie a ja wybałuszyłam oczy.
-Co jest,Mary?
-Nie mów,że zapomniałaś!
-O mamo...to już dzisiaj! No tak,no przecież...-złapałam się za głowę-To wszystko przez to,że nie ma tu śniegu! Jejku,dziękuję wam,co za niespodzianka...-zaśmiałam się sama do siebie a one poczochrały mnie po i tak już potarganych włosach.Resztę poranka spędziłyśmy samotnie nad brzegiem morza: Ja,Meggie,Danielle i Eleanor,ponieważ kiedy tylko obudził się Zayn zarządził aby nie było mnie w domu dopóki on mnie nie zawoła.
-No dzięki,ale to moje urodziny i mój dom i ty każesz mi...-zaczęłam jak dowiedziałam się o jego zarządzeniu ale on przerwał mi zatykając moje usta swoją dłonią.
-Ja też Cię kocham,ale teraz spadaj.-pocałował mnie w czoło i wywalił za drzwi.Na szczęście dziewczyny do mnie doszły i wspólnie obijałyśmy się na plaży.
-Musimy założyć dzisiaj sukienki.-mruknęła Eleanor gdy leżałyśmy na piasku.
-A czemu tak?-spytała Meggie.
-A bo tak.Fajnie będzie.
Ja tylko zachichotałam i z powrotem pogrążyłam się w zamyśleniu.Nie mogłam uwierzyć,że mam już 18 lat...pamiętam jak dopiero co kończyłam swoje 13 urodziny...Ostatni raz w domu,ostatni raz z rodziną,ostatni raz jako normalna dziewczyna...Moje rozmyślenia przerwał Zayn,który pojawił się ni stąd ni zowąd stając specjalnie nade mną i zasłaniając słońce.
-Ekhm ekhm..-odchrząknął,a ja go zignorowałam.-Ekhm ekhm...
-Zasłaniasz mi słońce.
-Słońce? Oooch,jak ty ślicznie do mnie mówisz.Dziękuję gwiazdeczko.-powiedział a dziewczyny wybuchnęły śmiechem widząc moją minę.
-No bardzo śmieszne.
-Oj,no nie gniewaj się już,Maaary..-ukucnął przy mnie.-Dzisiaj są twoje urodziny,a ty chcesz się kłócić?
-Nie chcę.Ale mnie wkurzyłeś!
-Dlatego dzisiaj ci to zrekompensuję.A teraz chodź,urządziliśmy Ci skromne przyjęcie.-chwycił moją dłoń i pociągnął nas w kierunku domu.Zanim weszłyśmy na taras gdzie to wszystko miało się odbywać,El zaciągnęła nas na górę przypominając o sukienkach.
-Nie bardzo wiem,którą założyć...-westchnęłam i wyłożyłam się na łóżku.Nie minęła nawet minuta jak dziewczyna rzuciła mi na twarz jedną ze swoich kiecek.
-W tej będzie Ci ładnie.Ale lepiej się pośpiesz,bo tylko my zostałyśmy na górze.
Chcąc nie chcąc zwlekłam się i skierowałam do łazienki.Tam w miarę pośpiesznie nałożyłam na siebie ubranie pożyczone od dziewczyny Louisa,przyozdobiłam się jeszcze kolczykami i nałożyłam makijaż.
-No i co o tym sądzisz,Elea...-przerwałam bo nigdzie jej nie zauważyłam.-El? Jesteś tu?-Cisza.-Cuudnie...dobra,weź się już nie przejmuj tylko złaź na dół,w końcu to tylko urodziny...-westchnęłam i zeszłam po schodach mówiąc sama do siebie.-W sumie to to jest bardzo dziwne,zawsze lubiłam obchodzić swoje urodziny...
-Mary,nie gadaj już tyle do siebie tylko chodź już na ten taras!-usłyszałam głos Meggie i skierowałam się ku szklanym drzwiom.Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to prześlicznie przystrojona w balony i serpentyny weranda,a następnie stół pełen smakołyków,na którym górowały torty.Zaraz zaraz....ale czemu do licha było ich tu pięć?
-To dziwne,bo jeszcze niczego nie zdążyłam się napić,a już mieni mi się przed oczami pięć tortów...-odparłam powoli a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Pod tym względem trudno było nam się zorganizować,nie ustaliliśmy kto miał zamówić tort no i...tak wyszło.-Meg wzruszyła ramionami i podbiegła do mnie pierwsza ciągnąc Nialla za rękę.
-Dawaj to,Niall.-syknęła.
-Co? Aaa,ach tak,prezent...-uśmiechnął się i podał mi ładnie zapakowany kuferek.
-To tak skromnie od nas...-zaczęła,ale blondyn jej przerwał.
-Taaak...takie skromne pięćdziesiąt lakierów do paznokci,żebyś nie miała dylematu.-machnął ręką a ja wybuchnęłam śmiechem i uchyliłam wieczko kuferka.A raczej kufra.
-O mamo,tu są chyba wszystkie kolory!
-Staraliśmy się żeby żadnego nie zabrakło.-uśmiechnęła się.
-Jak dobrze pogrzebiesz to znajdziesz tam jeszcz...aauu!-jęknął bo Meg nadepnęła mu na stopę.-Co ty robisz,kobieto?!
-Deptam Cię.Miałeś nic nie mówić,Mary sama miała je znaleźć!
-Oj oj tam,nie kłóćcie się...Wooow!-wyrwało mi się kiedy zobaczyłam jak z kupki lakierów wynurza ją się przepiękne szpilki.
-Podobają Ci się?-wyszczerzył się Niall.-Sam wybierałem!-oznajmił dumnie a ja pocałowałam go w policzek.-To chyba oznacza,że tak?
-Są boskie,Horanku! Dziękuję Wam!
-Sam wybierał,co oznacza,że nie wiadomo jaki numer wziął,dlatego jak gdyby co,to można wymienić.-dodała rudowłosa,a on spojrzał na nią z poirytowaniem.
-Jak nisko ty mnie cenisz,co?-Zaczęli się kłócić a ja śledziłam ich z rozbawieniem.
-Hello,tu się czeka!-krzyknął Lou-Wypad stąd!-popchał ich ku krzesłom a Eleanor wręczyła mi wielkie pudło.-Ell,czekaj na mnie!
-No to stawaj tu obok mnie! Dobra,Mary...wszystkiego,wszystkiego najlepszego! Mamy nadzieję,że spełnią się wszystkie twoje marzenia,że ty i Zayn przetrwacie ze sobą już bez większych kłótni...
-Dobra,kobieto przejdź do prezentu!-przerwał jej Louis a my obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Widzisz jak on mną kieruje?-westchnęła.-Okej,a więc pierwszy prezent masz już na sobie..-tu wskazała na moją sukienkę.
-A drugi jest w pudełku.Mamy nadzieję,że przyda się kiedyś tobie i twoim dzieciakom,siostrzyczko.
-Jeszcze nie planowałam ciąży,braciszku,ale to bardzo miłe,dzięki!-zaśmiałam się i pozwoliłam im się ucałować.Następni w kolejce byli uśmiechnięci od ucha do ucha Danielle i Liam,którzy wygłosili mi tak wspaniałe życzenia,że popłakałyśmy się przy tym obydwie,a Liam przytulił nas do siebie równocześnie i położył na mojej dłoni pudełeczko w którym był prześliczny komplet złotej biżuterii.Jak tylko otarłyśmy łzy,Payne zabrał swoją ukochaną a przede mną stanął Harry z...tortem,jakąś reklamówką i butelką piwa w ręce.
-Oo, to już ja...-mruknął.-Ja...ja jestem sam.
-Widzę,widzę Haroldzie.-powiedziałam,ale on puścił to mimo uszu.
-Jestem sam,bo nie miałem z kim przyjść.Nie mam dziewczyny,ani żony...wszystko jest do dupy,czuję się jak jakaś,hik!..przyzwoitka...-lamentował i koło niego szybko pojawił się Zayn.
-Styles,może oddasz mi już tą butelkę,co?-spytał i zaczął wyrywać mu napój z ręki.
-NIEEE! Odejdź! Zostaw mnie,hik!..w spokoju!!-wydarł się i popchał go do tyłu,a Malik tylko spojrzał na mnie bezradnie i przepraszająco.
-Harry,ty jesteś kompletnie pijany...-poklepałam go po ramieniu.
-No to co! Tylko to mi,hik!.zostało...Oo-okej,to ja może...do życzeń przejdę,czy coś...
-Nie musisz...
-Ale ja chcę...To najlepszego...no i sto,hik!..lat! Tu masz...tu masz ten no,tort ode mnie i prezent...-wręczył mi reklamówkę i ciasto do ręki tak nie zgrabnie,że o mało co go nie zrzuciłam.-Nie zdążyłem zapakować,sorry.-dodał,pocałował mnie w usta z czego i ja i Zayn się zdziwiliśmy,a potem upijając spory łyk usiadł obok Louisa,który był pogrążony w rozmowie z Liamem.
-Mam skopać mu za to tyłek?-spytał Malik a ja uśmiechnięta pokiwałam głową.
-Biedaczek,jeszcze tego by mu było trzeba.
-Dobra dobra,taki biedny to on nie jest.Ale przejdźmy do Ciebie...-odchrząknął.-Ja tam się na tych życzeniach co prawda nie znam...
-...i mówi to człowiek,który słynie ze swych wspaniałych,złotych myśli?
-Eee...no powiedzmy,że nie jestem dziś na tyle twórczy żeby powiedzieć coś sensownego...i na razie w prezencie ode mnie taki tam bukiecik róż i tort,który czeka razem z innymi na stole.-powiedział jakby trochę zdenerwowany.-A reszta niespodzianki później.-pocałował mnie czule w usta i położył do moich stóp wielki kosz czerwonych róż.
-I to ma być mały bukiecik?!-uniosłam brew a on tylko wzruszył ramionami.-Dziękuję,kochanie.Ale powiedz mi,czym ty się tak denerwujesz?
-Ja? Niczym.-odparł.
-Trzęsą Ci się ręce.
-Po prostu...zdałem sobie sprawę jacy już starzy jesteśmy...Ty 18,mi niedługo styknie 20...
-To nie było zbyt przekonywujące,ale dziękuję za starania.Mam nadzieję,że nic się nie stało.-pocałowałam go w policzek,odłożyłam wszystkie prezenty na kupkę po czym dołączyliśmy do reszty.
-A oto te nasze słynne torty!-zawołała Danielle-Musisz przyjrzeć im się z bliska,specjalnie je podpisaliśmy.
Pochyliłam się nad stołem i nie mogłam uwierzyć własnym oczom.Wszystkie były tak cudowne...tak...nierealne! I w ogóle nie wyglądały na torty.
-I to naprawdę da się zjeść? O mamo,już czuję te 20 kg więcej!-zawołałam i wszyscy się zaśmialiśmy.
Tak prezentowały się torty:
Od Nialla i Meggie:
Od Zayna:
Od Harry'ego:
Od Louisa i Eleanor:
I od Liama z Danielle:
-Słyszeliśmy,że zaczęłaś już tęsknić za Londynem.-szepnęła mi do ucha Danielle a ja z szerokim uśmiechem pokiwałam głową.
-Jejku...jesteście niesamowici...te cuda są niesamowite! Jest tutaj wszystko co kocham,więc po co wygłupialiście się z prezentami?
-Bo to..twoje urodziny,hik!..no nie?-spytał Harry jakby zastanawiając się nad tym co powiedzieć.
-Tak tak Harry,dziś są urodziny Mary.-westchnęła El patrząc na niego z politowaniem.-Lou,może powinieneś zabrać stąd ten alkohol,co?-szepnęła do swojego chłopaka,a Harry jakby z obawy,że ktoś będzie chciał zabrać mu jego skarb,porwał ze stołu kolejną butelkę i schował pod koszulkę.
Reszta dnia minęła nam na wspaniałej atmosferze.Śmialiśmy się,śpiewaliśmy i oczywiście jedliśmy te pyszne torty.Widać było,że Zayn znowu był beztroski i uśmiechnięty,jednak kiedy zaczęło się ściemniać,ten zniknął gdzieś na pół godziny i kiedy wrócił znowu był podenerwowany.
-Już czas,Zayn?-spytała Danielle,która właśnie bawiła się moimi włosami.Mulat pokiwał głową.
-Czas na co?-zaciekawiłam się.
-Czas na moją niespodziankę...Chodź,Mary.-wyciągnął do mnie dłoń a ja pomachałam reszcie,którzy uśmiechali się do mnie i nie wiedzieć czemu pokazywali Zaynowi,że trzymają kciuki.
-Tylko nie mdlej tam,chłopie!-zawołał Lou a ja zmrużyłam brwi.
-Aaa,a gdzie oni...hik!..idą? I czemu my,hik!,nie idziemy z nimi?!-usłyszeliśmy jeszcze oburzony głos Harry'ego.Odpowiedzi udzielonej przez Eleanor już nie usłyszałam bo Zayn pociągnął mnie na dwór.Szliśmy jakieś dziesięć minut brzegiem po piasku nie odzywając się do siebie słowem,aż w końcu dotarliśmy do...przecudownego miejsca.
-O kurcze...-wypaliłam.
-Podoba Ci się?
-Tu jest...obłędnie...
-Cieszę się.-uśmiechnął się lekko.-Nasz jest ten pierwszy.-pociągnął mnie do stolika i odsunął krzesło abym usiadła.
-Od kiedy ty jesteś taki szarmancki,hm?-puściłam mu oczko a on zachichotał.
-Nie powiedziałem Ci jeszcze tego,ale wyglądasz dzisiaj po prostu oszałamiająco pięknie.-pochylił się nad stołem i ucałował moją dłoń.
-Dziękuję.Ty też całkiem całkiem.
Po krótkiej rozmowie pojawił się u naszego boku kelner podając nam lodowe desery,które ku mojemu zaskoczeniu płonęły ogniem.
-Woow,one...płoną..I skąd one się tu wzięły,przecież jeszcze nic nie zamówiliśmy!
-Byłem tu godzinkę temu i poprosiłem o co nie co...-brunet machnął ręką a ja zaskoczona pokiwałam głową.
-Czym jeszcze mnie dzisiaj zadziwisz?
-Smacznego.-ominął moje pytanie i zabraliśmy się do jedzenia.Po godzinie rozmów i popijania czerwonego wina,Zayn przysunął się do mnie.
-Coś się stało?
-Wiesz,kochanie mam...mam takie dziwne przeczucie...-zaczął.
-Jakie przeczucie?
-Że powinniśmy zapamiętać ten moment do końca życia,że będzie to moment,który będziemy opowiadać naszym wnukom.
-Co masz na myśli?-spytałam a serce zaczęło mi mocniej bić.I wtedy to się stało.Zayn odsunął krzesło,uklęknął przy mnie,wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko po czym otworzył je i zdenerwowany odetchnął głęboko.
-Wyjdziesz za mnie?
Na początku poczułam się tak jakby coś ciężkiego uderzyło mnie w głowę.Następnie...następnie moje oczy napełniły się łzami,serce zaczęło walić jak szalone,a ja zdawałam się nie mieć kompletnego pojęcia co się w okół mnie dzieje.
-Pośpiesz się dziewczyno,ja nie jestem przyzwyczajony do takiej pozycji!-usłyszałam jego głos i dopiero wtedy to do mnie dotarło.Nie wiedzieć czemu jego słowa tak bardzo mnie rozbawiły,że aż wybuchnęłam śmiechem.
-Ja...Zayn...o matko...TAK! Oczywiście,że tak!!-wrzasnęłam a on uradowany,z ulgą na twarzy złapał mnie w swoje ramiona i nie wypuścił aż do momentu kiedy przy naszym stoliku pojawili się nasi przyjaciele.
Ta daaam! Tak ważny w życiu moment,chłopcy się cieszą,a czy wy też się cieszycie? ^^ Haha,no dobra może z deczka się wczułam.Piszcie jak wam się podoba,bo w końcu to końcówki!!
Moment zaręczyn napisałam na podstawie opisu znalezionego na necie,który już od dawna mi się podobał.
Dziękuję wszystkim komentującym,czytającym,obserwującym no i...KOCHAM WAS!
Omfg :O Girl... I LOVE YOU :D Te zaręczyny są niesamowite, niby zwykła kolacja ale w jakim miejscu *-* Dlaczego kolesie w prawdziwym życiu nie mogą być tacy... zajebiści? Tylko w naszych wyobraźniach tacy są :( mniejsza o to :P rozdział SUPER :D ale nie podoba mi się zachowanie Harrego... tylko żeby niczego nie popsuł :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dream xx
o rety ! ale nastrój ! ten rozdział jest rewelacyjny ! tez mam nadzieję, że Harry niczego nie schrzani mam nadzieję, że szykujesz happy end XD :D jeju !!!!!!
OdpowiedzUsuńbędę miała dziś piękne sny :D
No nie!!
OdpowiedzUsuńczemu to musi być takie zajebiste?? ;P
b. mi się podoba! jest świetny! ;D
Jejuu xd
OdpowiedzUsuńTo jest świetne, ten rozdział jest obłędny < 3
Zayn z Mary to najlepsza para ever ^ ^ .
Szkoda że to już końcówka, czekam na rozdział ze ślubem ; > Oraz jak potoczyły się dalsze losy innych bohaterów. A tak btw. TO ILE JESZCZE ROZDZIAŁÓW?
Jesteś cudowna, to opowiadanie jest niesamowite. Czytam ich dużo i muszę przyznać ze twoje jest w mojej czołówce i spokojnie może zająć miejsce maximum 5. Zakochałam się w nimod pierwszego rozdziału i podziwiam cię, masz ogromny, ogromny talent, co jest nie fair, ale to nic :D Wielbię ♥
Uwielbiam to *.* Nigdy nie kończ z tym blogiem bo jestem od niego uzalezniona :'( <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;)
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie pijanego loczka xDD
Twoje opowiadanie jest jednym z moich ulubionych ;)
Wpadaj do mnie :
http://morethanthis-1dstory.blogspot.com/
Mwahh <3
aaaaaaaaaaaaaaaaawwwwhhh! Jakie to było słooooodkiee! te torty, prezenty, pijany Hazzuś, zaręczyny! no po prostu zawaał! KOCHAM TO! Jesteś cudowna! Chciałabym, żeby to opowiadanie nie miało końca, żeby miało jakieś 100000rozdziałów! Ja nie wiem jak ja bez tego wytrzymam, jak możesz mi to robić?! To opowiadanie należy do najlepszego jakiego kiedykolwiek, czytałam, czytam i będę czytać do końca życia.! Jesteś cudowna, kocham cię! <3 Mam nadzieję, że twoje inne blogi będą równie wspaniałe i pełne emocji jak ten. KOCHAM xx
OdpowiedzUsuńniezły rozdział <3
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny ;*
uwielbiam te opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńa ten rozdział super! <3
i mam taką prosbe jakbys mogła na początku kazdego rodziału pisac przypomnienie z poprzedniego.:D było by super c:
kobieto ja cie uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńpiszesz świetnie, a ja jestem z tobą od początku ! :)
zapraszam na mojego bloga ( jestem ciekawa czy się podoba )
dopiero prolog i pierwszy rozdział ..
czekam na opinie :D
http://mystoryondirection.blogspot.com/
świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńNo poprostu genialny! Nic dodać nic ująć. Szkoda że to koniec....
OdpowiedzUsuńJeśli będziesz miała czas to wejdz też na moje blogi
pozdrawiam
Alex ;*
YES !!! YES !!! YES !!!
OdpowiedzUsuńJakie to było urocze! No i nareszcie jej się oświadczył! Dziewczyno jesteś wspaniała! Uwielbiam ten rozdział. Lepiej się tego nie dało ująć.
Co nie zmienia faktu, że teraz jeszcze bardziej chcę wiedzieć co napiszesz w kolejnym. Już się nie mogę doczekać!
~All
Jestem w szoku ! nie spodziewałam się tego, naprawdę !jeeeej !
OdpowiedzUsuńale to genialnie ;d
ciesze się
love you <333
zapraszam do siebie
http://fame-forever-friend.blogspot.com/
To jest genialne :) nie wiem dziewczyno jak ty to robisz ale ten blog jest zajebisty :) wszystko w nim jest takie realne i romantyczne :) I love you <3 czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńKurcze, tak realnie to opisałaś, że to wszystko sobie wyobraziłam.
OdpowiedzUsuńPijany loczek po prostu genialne.
A zaręczyny, cudne.
Czekam na następny . ;)
ale genialny !
OdpowiedzUsuńczekam na ciąg dalszy opowiadanie .!
J.xx
Dziewczyno super piszesz! kocham cię poprostu!super rozdział! super zaręczyny! i zajebisty jest twój blog!
OdpowiedzUsuńczekam na nn rozdział!UWIELBIAM CIE!
klaudia
Zajebiste!!!!!!!1
OdpowiedzUsuńAle ten mój mąż romantyczny :D
Świetne ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam do sb ;)
O takim blogu mogę powiedzieć tylko jedno:genialny!!
OdpowiedzUsuńomg...<33 M E G A ;* rozdział po prostu genialny :D zaręczyny... awww ;3 czekam na nn :P
OdpowiedzUsuńOMFG! OMFG! REWELACJA!! Te torty, ten pijany i chory Hazza, ta scenka z zaręczynami, wszystko jest boskie! Ale ten tort z HP mi się podoba, że chyba na urodziny go chcę! *-* Kurczę nie mogę się doczekać, kiedy będzie ich ślub. I będą małe Maliki. Ohhh <3 Jak oni dorastają... :łezka w oku: A zaledwie pare lat temu byli dziećmi. :chlip: Wzruszyłam się. Haha. Boskie i czekam na ciąg dalszy. + jutro popołudniu powinien się ukazać czwarty rozdział na blogu - fuck-ilove-you.blogspot.com
OdpowiedzUsuń