niedziela, 24 czerwca 2012

Informacja.

Kochani bardzo Was przepraszam,ale nowy rozdział na pewno nie pojawi się w tym tygodniu.
Mam teraz taki okres w życiu w którym powinnam się cieszyć,a nie bardzo mi jest do śmiechu..Mianowicie mam tu na myśli po pierwsze: zakończenie roku.Nie,ja się nie cieszę wakacjami,bo wiem,że teraz czeka mnie stres przed dostaniem się do nowej szkoły,bolesne jak dla mnie pożegnanie z ludźmi do których się naprawdę przywiązałam...Tak,ja jestem osobą bardzo zżywającą się z ludźmi no i sentymentalną.
Drugim powodem jest ślub mojej siostry,który będzie już w tą sobotę.Wszyscy narzekają na swoje rodzeństwo,jakby to było lepiej bez nich itp i ja też tak mam,ale...jak już przyjdzie taki czas w którym na prawdę któreś z nich musi odejść to robi się przykro.Mieszkałam z nią od urodzenia i już się do tego przyzwyczaiłam a teraz w domu będzie o jednego człowieka mniej,a ona wyprowadza się do innego miasta.Co prawda nie daleko,ale to i tak nie to samo co pod jednym dachem.
I choćbym chciała coś wymyślić to nie jestem w stanie,za dużo teraz się w moim życiu dzieje.Stres,lęk a także i podekscytowanie przed nieznanym przejęły nade mną górę pozostawiając wenę gdzieś z tyłu,daleko...Nie wspominając o takim jednym chłopaku,który ostatnio zawirował mi w głowie jeszcze bardziej. (Nie,nie jesteśmy razem choć bardzo bym chciała).Czego bym bardzo od was oczekiwała? ;) Szczypty zrozumienia i trzymania za mnie kciuków żebym sobie z tym jakoś poradziła i mogła do was powrócić z ulgą na sercu,miejmy nadzieję już wkrótce :)
Kocham was! xxx

wtorek, 19 czerwca 2012

45 Rozdział

chcę wiedzieć kim byłam w momentach, gdy mocno mnie ściskałeś, gdy całowałeś bez opamiętania, w chwilach, gdy upajałeś się moim dotykiem, chcę wiedzieć kim teraz dla Ciebie jestem.


Rozchyliłem niepewnie powieki i pierwsze co poczułem to ostre światło wdzierające się do moich tęczówek.Zmrużyłem je i po kilku sekundach ponowiłem próbę,tym razem było dużo lepiej.Mojej uwadze nie mogła ujść osoba siedząca na krześle po mojej prawej stronie.Była taka piękna...przepiękna! Jako,że wszystko w tym pomieszczeniu miało nieskazitelnie biały kolor,wydawało mi się jakby siedział koło mnie najprawdziwszy anioł.Dziewczyna niespokojnie wierciła się na krześle czytając jakąś książkę,która widocznie bardzo jej się podobała bo pod jej nosem malował się uroczy uśmieszek,a długie czekoladowe wręcz włosy opadały na granatową bejsbolówkę.Dopiero po kilku minutach rozpoznałem w niej Marinę.
-Co czytasz?-spytałem zachrypniętym głosem.
-Harry'ego Pottera.-odpowiedziała nie podnosząc wzroku znad książki,ale po chwili wybałuszyła oczy i spojrzała na mnie.-Obudziłeś się!-krzyknęła i podbiegła do mnie rzucając mi się na szyję.
-Taak,ale za chwile mnie udusisz!-zaśmiałem się a ona przestraszona odskoczyła.
-Wybacz,nie powinnam...To ja pójdę po lekarza...-chciała odejść,ale ja złapałem ją za rękę.
-Zostań.Poczytasz mi trochę?-wskazałem książkę,która leżała w nogach mojego łóżka,a ta ucieszona pokiwała głową i usadowiła się z powrotem na krześle.
-Akurat tu skończyłam...to Czara Ognia.-poinformowała mnie i odchrząknęła-Będziemy na tyle silni,na ile będziemy zdjednoczeni i na tyle słabi,na ile będziemy podzieleni.Lord Voldemort posiada wielki talent siania niezgody i wrogości.Możemy mu przeciwstawić tylko równie silne więzi przyjaźni i zaufania...-tu przerwała bo usłyszeliśmy czyjeś kroki.Po chwili do sali wkroczyło sześć osób:Niall,Meggie,Harry,Loui,Liam i...Perrie.
-Kochanie,ty żyjesz!-wrzasnęła Perrie piskliwym głosem a ja aż podskoczyłem.Naprawdę bojąc się tego co za moment nastąpi użyłem swojej poduszki jako tarczy przed nią i chyba słusznie.Blondynka podleciała do mnie i zaczęła bardzo mocno ściskać tak samo jak Mary,z tym wyjątkiem,że ta druga robiła to z niezwykłą delikatnością i czułością.Już otwierałem usta żeby jej coś powiedzieć,ale dziewczyna przerwała mi patrząc z wyrzutem na Marinę.-A CO ONA TU ROBI?!
-Po pierwsze: ONA ma imię.-odgryzła się Mary
-A po drugie: ONA może być tu tak samo jak ty.-dokończył Lou i razem z resztą podszedł żeby się ze mną przywitać.Po dziesięciu minutach towarzystwa Perrie,z ręką na sercu stwierdzam,że mam jej dość.Nie wiem dlaczego taka nagła zmiana...Może po prostu nadal intrygowało mnie zachowanie Mary,która uśmiechając się do mnie ułożyła się w kącie i kontynuowała czytanie książki,raz po raz wysyłając zgryźliwe słówka do blondynki.No i czemu do cholery nie próbowałem jej powstrzymywać?
-Jak długo już tu jesteś,MARY?-spytała zostawiając mnie w spokoju.
-Matko,jak moje imię świetnie brzmi w twoich ustach!-odpowiedziała z udawanym przejęciem na co wszyscy zachichotaliśmy-A wracając do pytania...-tu się trochę zmieszała-to nie długo.
-Och,kochanie nie bądź taka skromna.-usłyszałem głos Harry'ego-Dobrze wiemy,że nieustannie siedzisz tu odkąd Zayn wylądował w szpitalu,czyli od trzech dni.
-To prawda?
-A nawet jeśli?
-Nie masz prawa!
-Boo co?
-Bo ja tak mówię!
-Hahaha...
-To JA jestem jego dziewczyną!
-A ja się z nim...przyjaźnię.
(hahah,ciekawe czy ktoś z was zauważy to związek z pewnym filmem? ^^ Jeśli nie,to tu macie,krótki filmik mej inspiracji,tylko po angielsku ale jest łatwo zrozumieć)

-Nie bądź śmieszna!
-A co może mi zrobić taki mugol jak ty?-brunetka uśmiechnęła się szeroko pieszczotliwie gładząc okładkę książki.
-Wszyscy dobrze wiemy,że byłaś z Zaynem tylko dla pieniędzy.-kiedy te słowa wypłynęły z jej ust,zapadła głęboka cisza.Po kilkudziesięciu sekundach Marina wolnym krokiem do niej podeszła.
-Zanim opuścisz to pomieszczenie,dwie sprawy.Pierwsza: Zawsze się zastanawiałam...Ile tapety Ci odpadnie jeśli podejdę i tupnę nogą?
-Jak śmiesz...
-I druga: Jest godzina 9:45 a to oznacza,że już piętnaście minut temu powinnaś być u kosmetyczki...Co ona sobie o tobie pomyśli?
-O matko! Kosmetyczka!-złapała się za głowę i spojrzała na mnie-Zayn...
-No idź idź,Mary ma rację,nie wolno się tak spóźnia...-nie dokończyłem bo ta nawet się nie żegnając pędem wyleciała z sali.-..ć.No dobra,to co robimy?
-Jakoś nie przejąłeś się faktem,że twoja dziewczyna właśnie wystawiła Ciebie,obłożnie chorego dla kosmetyczki.-stwierdziła Meggie i zaczęła zajadać truskawki,które ktoś z nich położył mi na stoliku.
-Już się do tego przyzwyczaiłem.-wzruszyłem ramionami.
-Meg,oddaj truskawki,masz uczulenie.-Mary podeszła do niej i wyrwała jej opakowanie,a rudowłosa zrobiła niezadowoloną minę i sięgnęła po pistacje.-A pistacji nie wolno Ci ruszać bo są moje,po za tym ich nie lubisz.-tym razem wyrwała jej woreczek.
-NO NIE! Ugh,wychodzimy Niall! Już!-Meggie podbiegła do niego,chwyciła go za koszule i wyprowadziła z sali posyłając przy tym przyjaciółce mordercze spojrzenie.
-To my sprawdzimy czy się na nim nie wyżyje...-Liam podrapał się po głowie i razem z Louisem wyszli zostawiając mnie razem z Harrym i Mary.
-Patoloogiaa,paaatologiaa...-zanuciła i ponownie pogrążyła się w lekturze,a my z Harrym zabraliśmy się za wspólne przeglądanie twittera,co i tak przerodziło się w całkowite buszowanie po internecie.
-Ej,patałachy jest już 19 a wy ślęczycie nad tym laptopem!-zawołała i skierowała się w stronę drzwi-Zrobiło się tu zimno,pójdę po gorącą czekoladę z automatu.Przynieść wam?
-Dla mnie nie bierz,bo i tak zaraz zmykam,ale temu kalece się pewnie przyda.-Loczek poklepał mnie po złamanej noce a ja jęknąłem z bólu i zmierzyłem go wzrokiem.Gdy dziewczyna nadal podśpiewując coś pod nosem wyszła z sali,Hazza spojrzał na mnie poważnie.
-I jak się czujesz z tym faktem?
-Jakim zaś faktem?
-Że twoja dziewczyna ma Cię w dupie i zajmuje się tobą twoja była?
-Och,dzięki Harry,zawsze uważałem,że jesteś nadzwyczaj delikatny.-parsknąłem.-Jak się z tym czuję,pytasz? No więc...Perrie zaczyna już mi działać na nerwy,no a jeśli chodzi o Marinę...No cóż,nie moja wina,że tak bardzo za mną szaleje...-teatralnie westchnąłem i wyszczerzyłem zęby.Przerwały nam chrząknięcia dochodzące zza drzwi.
-Udam,że tego nie słyszałam,dobrze? Trzymaj tą czekoladę,bo chyba Ci trochę przymroziło łeb.
-No już nie udawaj.Naprawdę siedzisz tu trzeci dzień...Więc coś w tym musi być.
-Na pewno nie to co myślisz,ale jeśli tak bardzo przeszkadza Ci moje towarzystwo to ja mogę się chętnie podmienić z twoją ukochaną bo i tak miałam wracać do Londynu.No,ale obawiam się,że jest jeszcze mały problem bo twoje kochanie może być nieco zajęte, o tej porze zazwyczaj siedzi w saunie,solarium albo...
-Wy jesteście obydwoje zdrowo porąbani,wiecie?-przerwał jej Harry i zaczął ubierać na siebie kurtkę-Ja już lepiej pójdę bo wasze towarzystwo nie za dobrze na mnie działa.Ogrzewajcie się tu,tylko grzecznie!
-Tak tak...A ty grzecznie maszeruj do domu tylko uważaj żebyś nie przymroził sobie uszek,bo zaczął sypać śnieg.-powiedziała Mary z udawaną troską,narzuciła na niego szalik i wywaliła zamykając drzwi.Usłyszeliśmy jeszcze jego rozchichotany głos.
-Nie no spoko,mogliście mówić że chcecie zostać sami! Hahaha....powtórka z wakacji...
I wtedy sobie przypomniałem ten moment kiedy po raz pierwszy się kochaliśmy...I Marina chyba też bo zauważyłem lekkie rumieńce na jej policzkach.
-Pij póki gorące.-przypomniała mi o ciepłym napoju i usiadła w nogach mojego łóżka.Siedzieliśmy tak kilka minut aż w końcu przerwałem narastającą ciszę.
-Zmieniłaś się,Mary.
-Chyba nie tylko ja...Ty też się zmieniłeś.
-Ja? Co masz dokładnie na myśli?
-Wróciłeś do imprezowania,do starych kolegów...Z tego co zauważyłam to ich towarzystwo nie jest dla ciebie najlepsze.Zaniedbywałeś swoich przyjaciół.Tych prawdziwych przyjaciół.
-To...jakby to ująć,część mnie,którą ukrywałem przez ten czas kiedy zaczęliśmy przeobrażać się w zespół.Później nie było czasu na imprezy,ciągłe wyjazdy,ciągle coś się działo...Myślałem,że tą część mam za sobą,a dopiero po tych dwóch latach uświadomilem sobie,że tego nie da się tak łatwo wyrzucić.Już prawie do tego wróciłem gdy nagle pojawiłaś się ty...-spojrzałem na nią.
-Namieszałam Ci w głowie a potem wszystko schrzaniłam...Teraz strasznie mi głupio.Chociaż wiem,że to i tak nic nie zmieni to chciałam Cię przepr...-nie dokończyła bo w tym momencie pochyliłem się nad nią i zamknąłem jej usta pocałunkiem.Gdy tylko nasze wargi się połączyły poczułem,że są na swoim miejscu,tak jakby wieki czekały na tą właśnie chwile.
-Nie powinieneś tego robić...-szepnęła i podniosła się-Ja już lepiej pójdę,musisz być zmęczony...
-Mary,proszę...
-Zayn,mimo że nie toleruję zbytnio twojej dziewczyny to mam do niej jakiś szacunek i ty też powinieneś.Oficjalnie jesteście razem,a ja nie będę wam tego psuła,nie chcę być ku temu powodem.Przyjdę jutro wieczorem,muszę coś pozałatwiać.Chyba,że nie chcesz.-dodała szybko.
-Niee,oczywiście,że chcę! Będę czekał.
-Dobranooc.-uśmiechnęła się lekko i zniknęł za drzwiami narzucając na siebie kurtkę.
 MATKO,JUŻ W PIĄTEK WYNIKI EGZAMINÓW! Nie mogę się jedynie doczekać wiadomości ile mam punktów z angielskiego i humana,ale matma i przyrodnicze to będzie totalna porażka...
I gdzie mnie teraz przyjmą do szkoły? :( Najlepsza szkoła w mieście do której wysłałam podanie ma już prawie,że limit wolnych miejsc a inne szkoły mają małe branie i prawdopodobnie nawet nie zostaną otwarte...Zaczynam się poważnie martwić.A jak tam u was?
Nawet nie wiecie jak się cieszę,że podobają wam się rozdziały.Niestety ten blog będzie się już zbliżał ku końcowi,za jakieś kilka,może kilkanaście rozdziałów,zobaczymy bo mam pewne plany.Ale będę zakładała jeszcze nowy :)
PS.Mrs.Horan,kochanie ty moje,a także i reszta wariatek: Z MOJĄ MIŁOŚCIĄ DO WAS NIE MACIE SZANS,NIE PRZEBIJECIE MNIE! ^^ xx ;*

czwartek, 14 czerwca 2012

44 Rozdział

Jeśli Ci na kimś zależy walcz o tą osobę do ostatniej chwili. Lepiej ponieść porażkę wiedząc że zrobiłeś co mogłeś, niż żyć w poczuciu że zbyt wcześnie się poddałeś.

Gdy tylko znaleźliśmy się w środku,momentalnie dało się poczuć ostry zapach alkoholu i dymu papierosowego towarzyszący głośnej muzyce.Oprócz dwójki migdalącej się na kanapie pary dostrzec można było jedynie kilkanaście osób.
-Norrmalnie nie poznaję tego pomieszczenia.-mruknął Niall i przytulił do siebie mocniej Meggie.
-Kuźwa,jak tu śmierdzi!-jęknął Harry i podbiegł do okna otwierając je na oścież,odganiając przy tym niesforny i śmierdzący dym.Po chwili świeże powietrze rozrzedziło nieprzyjemny zapach dzięki czemu mogliśmy spokojnie rozejść się po domu,a Zayn zauważając nas kontem oka złapał za dłoń swą towarzyszkę i prędko do nas podleciał.
-O,już jesteście! Pozwólcie,że was przedstawię...Perrie,oto reszta zespołu o której tak ci opowiadałem: Liam,Harry,Louis,Niall i obok jego dziewczyna,Meggie.
-Miło was poznać.
-Taak,Ciebie również.-powiedział po cichu Liam na co ja zachichotałam,a blondynka uniosła brew.No tak,przecież było słychać mój śmiech,ale nie było widać mnie! Próbowałam się przebić przez plecy Louisa i Harry'ego,którzy przytrzymywali mnie od tyłu nie pozwalając się do niej dostać.
-Oh,dajcie spok...-przerwałam bo dłoń Loczka znalazła się na moich ustach.
-Harry? Lou? Co wy się tak wiercicie?-zapytał Zayn
-Myy? Niee...po prostu tak..bawimy się,prawda Hazziu? Masz go!
-Oooch..taaak,oczywi...AUUAA!!-wrzasnął,w momencie kiedy moje zęby spoczęły na jego ręce, osuwając się przy tym na ziemię.Louis nie zdążył mnie przysłonić i dzięki temu mogłam stanąć twarzą w twarz z...plastikiem.Naprawdę nie chciałabym tak tego nazywać,ale inaczej się tego określić NIE DAŁO.Długie blond tlenione włosy opadające na pomarańczową wręcz twarz,którą prócz nadmiaru pudru ozdabiały grube,doklejone rzęsy i okropnie różowa pomadka na ustach.
-Z wami sobie pogadam później!-syknęłam do kłócącej się szeptem dwójki,a do zaskoczonej dziewczyny po prostu się uśmiechnęłam.
-No tak...jest jeszcze Marina.-powiedział Zayn trochę jakby zakłopotany.
-A więc to jest ja słynna Mary Bennett...twoja była dziewczyna...-zacmokała
-Takk,to ja we własnej osobie!
-Fajnie,że się wreszcie,eee...spotkałyśmy.Bardzo ładnie wyglądasz.Tak...dziewczęco..
-No ja zawsze uważałam,że kobieta to ma być kobieta,i ma wyglądać jak kobieta,a nie jak pusty,wytapetowany pokemon.-powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy i odeszłam po coś mocnego do picia z wielką dumą w sercu.Po kilkunastu sekundach chłopcy i Meggie podbiegli do mnie rechocząc.
-Jesteś moim mentorem!-zawołał Lou i razem z Harrym zaczęli składać mi coś na kształt allahów.
-Dobra dobra,wstawajcie już.Po prostu powiedziałam prawdę.
-Widzieliście jak ona wygląda?-szepnął Liam wskazując w ich kierunku-Myślałem,że Zayn...
-Widzieliśmy,ale cicho tatuśku bo jesteśmy w małym pomieszczeniu i to wszystko słychać!-Meg walnęła go z łokcia.-Zayn wyciszył muzykę,jeszcze tego brakuje żebyście się znowu pokłócili.
-No właśnie.Lepiej się napijmy!-zaproponowałam nalewając sobie drinka.
-Hola hoola,zauważyłem że ostatnio dość często pijesz,moja droga!-Payne podleciał do mnie i odebrał mi szklankę-A przypominam Ci,że nie masz jeszcze ukończonych...
-Wyluzuj,i tak niedługo mam urodziny.
-Urodziny?
-Jak to?
-Kiedy?
-A no za miesiąc.Więc nie zabawiajcie się w moich rodziców,tylko oddaj mi Payne wreszcie tą szklankę bo wybuchnę histerycznym płaczem!-prawie wrzasnęłam-Mój były,do którego nadal coś czuje przedstawił mi dzisiaj swoją dziewczynę,z którą właśnie się całuje i btw.która wygląda gorzej niż moja babcia,więc muszę się napić! A teraz z łaski swojej oddaj mi to!-zawołałam na jednym tchu i dostałam to czego chciałam.Rozkoszując się smakiem mocnego trunku zauważyłam,że wszyscy mi się przyglądają.
-Dlaczego nic nam nie mówiłaś?-spytał Niall i ukucnął przy mnie
-O czym?
-Że to wszystko tak bardzo Cię boli...wyglądałaś na silną,myśleliśmy że już się tym nie przejmujesz.
-Bo ja jestem silna,ale każdy ma jakieś tam granice,prawda? A ten ciołek-tu wskazałam ręką na Malika-dzisiaj przesadził,myślałam że ma chociaż lepszy gust,a nie...
-Ma wspaniały gust,w końcu byliście taką piękną parą...Po prostu jest chyba zdesperowany,a ona zamydliła mu oczy.-wywnioskował Harry sam dziwiąc się dlaczego użył słowa 'zdesperowany'-No dobra,masz rację,może na zdesperowanego to on nie wygląda...-skrzywił się
-Otóż to...No trudno,takie życie! Wy się lepiej napijcie ze mną a nie stójcie tak bo gospodarz imprezy pomyśli,że się źle bawicie.

Nadal nie do końca przekonani czy ja aby na pewno dobrze się czuję przysiedli się do mnie i wspólnie wznieśliśmy toast za nowy początek.I w zasadzie to byłoby tyle z wydarzeń,które zapamiętałam,ponieważ alkohol podsuwany raz po raz przez Loczka robił swoje.Zdarzyło się jednak coś,co postawiło mnie na nogi jak nie jeden lek i kubeł wody.Zmęczona dzisiejszym dniem chciałam położyć się w pokoju Liama,na co blondyn wyraził swoją zgodę,jednakże nie spodziewałam się,że sypialnia będzie zajęta przez Zayna i jego dziewczynę.Stałam tak kilka minut patrząc jak blondynka rozpina jego koszulę,podczas gdy ten całował ją zachłannie po szyi.Wróciło...wszystkie uczucia,które do niego żywiłam wróciły,choć tak długo próbowałam je w sobie powstrzymywać.Bo może ja tak naprawdę nigdy nie przestałam...No właśnie co? Nie przestałam go kochać? Czy to właśnie on był pierwszą osobą w moim życiu,którą tak mocno pokochałam?
-I tak nie ma się co łudzić..-szepnęłam sama do siebie i odwróciłam się na pięcie.Ocierając wylatujące z oczu łzy skierowałam się w stronę wyjścia,jednak drogę zastąpił mi Niall.
-Mary! Co się stało? Dlaczego płaczesz?
-Po prostu pozwól mi odejść..-szepnęłam błagalnym tonem a zdziwiony blondyn przepuścił mnie w drzwiach.-A i jeszcze jedno...Przekaż reszcie,że wyjeżdżam do Londynu i to postanowione.Niech nikt mnie nie zatrzymuje!

Nie wiem co będę robić kiedy wrócę do Londynu.-zastanawiałam się korzystając z wolnej chwili do myślenia.W Nowym Jorku lało jak z cebra,była 21 wieczorem a ja jadąc taksówką utknęłam w ulicznym korku,na prawdę świetnie...Poprosiłam Zoey żeby dowiedziała się kiedy jest najbliższy lot i zarezerwowała bilety,a ta za moją prośbą nie pytała co się stało,podobnie zresztą jak ochrona.Gdy wreszcie znalazłam się u siebie,zastałam Georga i Petrosa pakujących nasze rzeczy.
-Lot mamy za trzy godziny,ale trzeba się śpieszyć bo musimy jeszcze przejść przed odprawę...
-Zapomniałam,że tu trzeba długo wcześniej...-westchnęłam i zabrałam się za zbieranie wszystkich kosmetyków.
-To ja może pójdę nas wymeldować,chłopaki zaraz podjadą samochodem.-poinformował nas Petros i zniknął za drzwiami.Zakładając na siebie i tak już mokrą kurtkę zaglądnęłam ostatni raz do wszystkich pokoi sprawdzając czy niczego nie zostawiliśmy.
-Nie martw się i schodź,najwyżej nam odeślą.

| Zayn |
-Malik wyłaź stamtąd!-usłyszałem za drzwiami głos Louisa i zdziwiony przerwałem pocałunki.
-Ignoruj ich Zayn...chodzi im o to żeby nam przeszkodzić.
-A co jeśli potrzebują mojej pomocy?-podniosłem się,jednak Perrie zablokowała mnie siadając na mnie okrakiem.
-Teraz jesteś mój i to ja Ciebie potrzebuję...-przejechała palcem po mojej klatce piersiowej.
-Potrzebujesz czy pragniesz? Daj spokój,muszę iść...-ściągnąłem ją z siebie
-A więc wolisz ich ode mnie,tak?-spytała zdenerwowana
-Oni są moimi przyjaciółmi i to się nigdy nie zmieni.-rzuciłem i otworzyłem drzwi.-Co jest?
-Mary wyjeżdża,to jest!-zawołała Meggie
-No i co z tego?-podrapałem się po głowie
-A to,ciołku,że widziała twoje baraszkowanie z Panią Plastik!
-Nie przeginaj,Meg.-skarciłem ją-Co z tego,że widziała skoro...
-CZY TY NIE ROZUMIESZ,ŻE ONA NADAL COŚ DO CIEBIE CZUJE?!-przerwał mi Harry i w tej chwili mnie zamurowało.
-Co?
-Zabieraj dupę i leć po nią,inaczej stracisz ją na zawsze!
-To ona mnie zostawiła,nie ja ją...Czemu niby miałbym ją teraz powstrzymywać?
-A więc twoje wszystkie uczucia do niej już zniknęły? Tak szybko się poddałeś i znalazłeś sobie nową zabawkę,tak? Wiesz co...jesteś żałosny.-Lou z niedowierzaniem pokręcił głową-Chodźcie,Mary nas teraz potrzebuje.Niech wie,że zostali jej jeszcze jacyś przyjaciele.-spojrzał na mnie ostatni raz z wielkim rozczarowaniem i wyszli,a ja stałem bez ruchu kilka minut.Louis trafił w ten punkt w moim sercu,o którym próbowałem zapomnieć i prawie mi się to udało...Lecz teraz rozgrzebał go doszczętnie.I może miał rację mówiąc,że zabawiałem się Perrie...może i miał,co nie zmieniało faktu,że dziewczyna niezwykle mnie pociągała.Mimo to moje uczucia do Mariny do tej pory nie wygasły.
-Haloo,żyjesz?-poczułem dłoń blondynki na swoim policzku.
-Co? Aa tak,tak...żyję..
-No to na czym skończyliśmy?-przygryzła dolną wargę i zawiesiła ręce na mojej szyi,ale ja ją delikatnie odepchnąłem.Zdziwiona zmrużyła brwi.
-Co ty robisz?
-Muszę jechać na lotnisko.-mruknąłem zakładając na siebie koszulę.
-Po co? Do tej idiotki,która Cię zostawiła?-prychnęła a ja przystanąłem.
-To ja byłem idiotom,że tak łatwo się poddałem.Ale to i tak nie ma znaczenia,jadę bo jestem jej...przyjacielem.Zadzwonię potem.-ucałowałem ją w czoło i pędem wyleciałem z apartamentu prosząc przed tym Paula żeby wszystkiego dopilnował.
Po piętnastu minutach byłem na miejscu.Z okna taksówki zauważyłem grupkę tulących się przyjaciół tuż przed wejściem lotniska,a wokół nich kłębili się ochroniarze.Wysiadając po drugiej stronie dopiero teraz zacząłem zastanawiać się co ja jej mam powiedzieć...Ale nie było czasu na myślenie,lada chwila miała iść przejść przed odprawę więc muszę działać szybko.Nie rozglądając się wleciałem na ulicę i już po krótkiej chwili poczułem okropny ból przeszywający moje ciało.Zanim upadłem,ostatnimi siłami zerknąłem na Marinę,która krzycząc i płacząc jednocześnie próbowała wyrwać się z uścisku ochrony i do mnie podbiec.
NIE PODOBA MI SIĘ,no ale co tam,coś trzeba było dodać.Ostatnio wena chyba uleciała ze mnie razem z krzykami i kibicowaniem na Euro,ale mam nadzieję że powróci ;p
JEDNA WAŻNA SPRAWA: Nową dziewczynę Zayna nazwałam Perrie jak zauważyliście.No więc tak...jak już wiecie nie przepadam za prawdziwą Perrie Edwards,ale nie jestem osobą,która ją hejtuje,obraża itd.
Nie znam jej osobiście więc nie próbuję oceniać oraz brzydzę się osobami,które swoje życie poświęcają czas na takie dziecinne dręczenie ludzi.A dlaczego właśnie tak nazwałam tą bohaterkę? Sama nie wiem,jak pisałam o mocno umalowanej blondynce to imię wpadło mi do głowy i tak już zostało. #NoHateForPerrie!
A! I nie kłócić się ze mną,bo to JA WAS KOCHAM BARDZIEJ! xDD
Moc całusów i słodyczy,Inflamara wam dziś życzy!

niedziela, 10 czerwca 2012

43 Rozdział


Boję się, że nie poradzę sobie sama w tej tęsknocie, że chwycę za telefon i zadzwonię w środku nocy żałośnie skomląc jak bardzo mi ciebie brakuje.

Mijały dni,tygodnie a Zayn naprawdę zaczął kręcić się koło tej dziewczyny.No a ja...ja spotykałam się czasami z Tom'em,jednak na typowo przyjacielskich relacjach.Irytacja narastająca we mnie zaczęła mocno wkurzać innych w okół,a sam Tom dawał mi porady jak skapitulować i okiełznać nerwy.
-To,że On się z nią spotyka to tylko kwestia czasu.-powiedział pewnego razu.-Takie związki nigdy nie trwają długo.A ty powinnaś zająć się sobą a nie zaprzątać sobie głowę takimi głupotami,które i tak nie mają sensu.
-Może i masz rację...ale ja chyba wrócę do Londynu.I tak nic mnie tu nie trzyma.
-No jak to? A ja?!-zaśmiał się i przytulił mocno do siebie,niestety w momencie kiedy zrobiono nam zdjęcie,które nazajutrz zaplątało się w łapska chłopców,a szczególnie Malika gdy siedziałam u nich środowego wieczoru.
-No no,widzę że nie próżnujecie.-zacmokał i z cwanym uśmieszkiem usiadł na kanapie obok.Liam siedzący koło mnie szepnął:,,Nie daj mu się wytrącić z równowagi''. Chociaż ich relacje wydawały się już dużo lepsze żaden z chłopców nie pochwalał nowej dziewczyny Malika.
-Ja twoich wywodów miłosny nie komentuję.-uśmiechnęłam się najsłodziej jak potrafiłam i pogrążyłam w rozmowie z Niallem.I ja i ten uroczy blondyn nie kryliśmy radości z wiadomości od Meggie.Otóż rozwiała ona moje plany powrotu do Londynu swoim zamiarem przyjazdu do nas w najbliższą sobotę.Na moją odpowiedź Mulat nic nie powiedział tylko z lekkim uśmiechem pokiwał głową.Sama nie wiem jak to się stało,że potrafimy przesiadywać w jednym pomieszczeniu,niemniej jest to lekko przytłaczające,choć żadne z nas stara się tego nie ukazywać.
-Gdzieś wychodzisz,Zayn?-zapytał Harry mijając chłopaka w drzwiach.
-A no tak,umówiłem się.Nie czekajcie na mnie z kolacją,wrócę późno!-zawołał i już go nie było.
-No doobra.-wzruszył ramionami i klapnął koło mnie obsypując mnie przy tym chipsami.-Oj,epraszam,usz o ieram!-krzyknął z pełnymi ustami tym razem opluwając mnie prosto w twarz.-O KUWA! MA-Y! JA...
-Dość Harry,dość!!-rozbawiona zatkałam mu usta-Lou,mógłbyś mi dać jakąś chusteczkę?
-Sie robi,siostrzyczko.
-PRZEPRASZAM! Nie chciałem Cię opluć! O Loui już przyniósł chustkę,już to wytrzemy...
-Pozwolisz,że sama to zrobię?-zachichotałam a ten pokiwał głową i zaczął zbierać chipsy z moich kolan.-Chyba właśnie tego mi było trzeba.
-Masz na myśli oplucie przez Harry'ego?-spytał Liam i wszyscy się zaśmialiśmy.
-Nie nie,raczej odrobiny śmiechu.Tego mi ostatnimi czasy brakowało.Dziękuję,Hazziu.-ucałowałam go w policzek a ten wyszczerzył zęby.
-A mnie wreszcie potrzeba było pocałunku...-westchnął na co wybuchnęliśmy śmiechem.
-No to jesteście kwita,a teraz Styles dawaj mi te chipsy bo biedne się przy tobie marnują!-Nialler wyrwał mu paczkę z ręki i po chwili zaczęli gonić się po wszystkich pokojach.
-Och,naprawdę nie wiem co ja bym bez was zrobiła...
-I lepiej się nad tym nie zastanawiać!-stwierdził Lou i razem z Liamem usiedli po moich dwóch stronach.
-Co teraz będzie? Z tobą i Zaynem?-spytał ten drugi a ja po chwili zastanowienia,w ciągu której Harry i Niall przyłączyli się do pytania,odpowiedziałam:
-Nic.Nic nie będzie...
-A więc to koniec?-posmutniał Niall
-Najwyraźniej...Sami widzicie,że on już ruszył dalej i może...może ja też powinnam.
-Nie mogę uwierzyć,że tak kończy się wasza historia.-Louis pokręcił głową-To nie tak powinien brzmieć ostatni rozdział.
-Nie wszystko kończy się happyendem,czasami zakończenia są kompletnie zaskakujące i niespodziewane.
-Ale ja nadal uważam,że to jest niedorzeczne!
-Och Loui...-westchnęłam i ze łzami w oczach pogłaskałam go po policzku i spojrzałam na resztę,którym na twarzach także malował się głęboki smutek.

Wracając samotnie do swojego hotelu zastanawiałam się nad tym wszystkim co w okół mnie się dzieje.Już tak dawno nie rozmawialiśmy ze sobą z czułością,troskliwością...No tak,nie rozmawialiśmy dlatego,że między nami już nic nie było.I ta myśl z okropnymi skutkami przeszywała mnie całą,od stóp do głów.(tak w ogóle,strój Mary :D)
-Nie wiem czy kiedykolwiek sobie z tym poradzę,Meggie.-takim przywitaniem obdarzyłam przyjaciółkę,która w szybkim tempie odebrała moje połączenie.
-Mary,ty płaczesz? Co się stało? Jestem już w drodze na lotnisko,udało mi się wziąć wolne wcześniej więc niedługo się zobaczymy.
-Obawiam się,że raczej się miniemy.
-O czym ty mówisz? Chyba nie chcesz...
-Muszę wrócić do Londynu,do pracy,muszę w końcu zapomnieć...-przystanęłam i pozwoliłam aby łzy swobodnie spłynęły po moich policzkach.
-Mała,ja Cię rozumiem,ale błagam,poczekaj! Proszę Cię poczekaj i chociaż ten jeden dzień spędźmy razem! Już tyle wytrzymałaś,tu w domu przeczekałaś najgorsze to i tym razem wytrzymasz,słyszysz? Uda Ci się!-zawołała przekonująco a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Wiesz,że Cię kocham.No dobrze...ale pośpiesz się.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy.Trzymaj się.
Chowając telefon do kieszeni odetchnęłam głęboko i pomachałam do grupki fanów wołających do mnie zza drugiej strony ulicy.Była to dwójka nastolatków,dziewczyna i chłopak z trójką młodszego chyba rodzeństwa.Zauważyłam jak na moją reakcję próbują przelecieć na drugą stronę i o mało co nie wpadli pod przejeżdżającą taksówkę.
-O mój Boże,uważajcie!-zawołałam kiedy podlecieli do mnie-Nic wam nie jest?
-Niee...Jejku...nie mogę uwierzyć...-wysapała dziewczyna a na dziecięcych policzkach wymalowały się wielkie czerwone rumieńce od biegu.Nie mogąc się powstrzymać przytuliłam do siebie każde po kolei obdarzając przy tym wszystkich szerokim uśmiechem.
-Możemy prosić o wspólne zdjęcie?-zapytał chłopiec a ja pokiwałam głową.Po krótkiej pogawędce z nimi jeszcze raz ich uściskałam po czym z dużo lżejszym sercem powróciłam do siebie.W salonie przed telewizorem zastałam połowę swojej ochrony.
-O matko a co się tutaj dzieje?-spytałam podchodząc do nich i dostrzegając mnóstwo przekąsek i alkoholu.
-No jak to co? EURO 2012!!-zawołał Paul wychodząc właśnie z kuchni z kanapkami w ręku i w tym właśnie momencie wszyscy wydusili z siebie okrzyki,a raczej ryki radości.
-GOOOOL!!! GOL DLA POLSKI!!
-TEN LEWANDOWSKI TO JEST GOŚĆ!!
-KURWA WEŹCIE MI JESZCZE POLEJCIE!!!
Rozbawiona pokręciłam głową i nie mając nic ciekawszego do roboty przyłączyłam się do nich.Już po kilkunastu minutach okazało się,że emocje wzięły nade mną górę i bardzo dobrze wczułam się w zachowanie swoich kolegów.Dopiero po godzinie zmrużyłam czoło i zdziwiona spojrzałam na siedzącego obok Paula.
-Tak w ogóle to co ty tu robisz,Paul?
-No kibicuję z twoimi chłopakami bo wymusiłem sobie wolne!
Zachichotałam i poszłam odebrać zamówione przez nich pizze.Po zjedzeniu i potoku przekleństw na sędziego,który zdjął z boiska bramkarza Polski-Szczęsnego,kompletnie zdziwiona otworzyłam drzwi za którymi pojawili się Harry,Lou,Niall i Liam.
-Widzieliście to?! Jak mogli go zdjąć?!-krzyknął oburzony Niall i z pięcioma paczkami chipsów w ręku wepchał się na kanapę.
-Ja się z tym nie zgadzam! I Horan,dawaj moją część chipsów!!-zawołał Harry lecąc za nim natomiast Lou otworzył piwko i z uśmiechem spojrzał na puszkę.
-Ahh,życie jest piękne.-upił spory łyk po czym skierował się w stronę reszty.
-Wybacz,nie mogłem ich powstrzymać...-westchnął Liam po czym obydwoje się zaśmialiśmy i także do nich dołączyliśmy.Ostatecznie mecz skończył się remisem dla Polski i Grecji więc wcale nie było tak źle.Na szczęście wszyscy zgodnie kibicowaliśmy Polsce...no,z małym wyjątkiem Petrosa,który z pochodzenia był grekiem i nie mógł pogodzić się z tym,że nikt go nie wspiera.Naszą małą imprezkę skończyliśmy około północy kiedy to personelowi zaczynały nie podobać się odgłosy dochodzące z naszego apartamentu.
Nazajutrz obudziłam się z wyjątkowo dobrym humorem i po zjedzeniu śniadania,umalowania,uczesania i ubrania zabrałam się za sprzątanie.Niedługo dołączyli do mnie George,Nathan i Petros więc szybko się z tym uwinęliśmy i przed godziną 14 wyjechaliśmy na lotnisko żeby odebrać Meggie.Dziewczyna gdy tylko zobaczyła blondyna przemykającego w jej kierunku z prędkością światła (naprawdę nie mam pojęcia skąd on się tam wziął) rzuciła mu się w ramiona,a reszta zespołu stanęła przy moim boku.
-Jaki to słodki widok...-westchnęłam a Harry widząc brak jakiejkolwiek reakcji Zayna,który zawzięcie sms'ował,objął mnie ramieniem.(i tutaj ubrania chłopców - czyż to zdjęcie nie jest boskie?)
-Należało im się.To co,może strzelimy sobie małą kawkę w Starbucksie i damy im się sobą nacieszyć?
-Jak chcecie to idźcie,ale ja nie mogę.-mruknął Malik nie odrywając wzroku od telefonu-Umówiłem się.
Aby powstrzymać nagły wybuch każdego z nas,wszyscy głośno wstrzymaliśmy powietrze i bez słowa ruszyliśmy w stronę wyjścia,a Preston,Nathan i George z nowo przybyłymi Paulem i Andy'm dreptali za nami powolutku zawzięcie dyskutując o wczorajszym meczu.
Kawa nas wszystkich postawiła na nogi i przestaliśmy zamartwiać się osobą zacnego Pana Malika,a już po godzinie dołączyli do nas Niall i Meggie,którą nareszcie mogłam całą wyściskać.Żeby należycie uczcić przybycie naszej przyjaciółki wybraliśmy się na gapę do kina.Co mam na myślisz pisząc na gapę? Otóż gdy tylko znaleźliśmy się w budynku,Ja i Harry poprosiliśmy kasjerkę aby nazwała filmy po numerach tak żebyśmy nie rozpoznali który to który,a reszta zgodnie wybrała numerek.Nie wiedząc na co idziemy zapłaciliśmy za bilety i pokierowani przez panią udaliśmy się do sali numer sześć.Jak tylko tam weszliśmy,Niall nagle wrócił się i prawie gdy zgasły światła i zaczął się seans,wleciał z hukiem obejmując sześć wielkich porcji popcornu w tym jedną w zębach.
-Dobrze,że chłopów nie ma z nami bo bym już tego nie zmieścił!-domyśliłam się,że ma na myśli ochronę.
-Cicho już,siadaj!-syknął Liam a blondyn zaczął rozdawać nam popcorn.
-Mary,dla Ciebie na słodko,tak?!-zawołał gdyż razem z Harrym znajdowałam się najdalej od niego.Rozbawiona reakcją uciszających go ludzi pokiwałam głową i odebrałam od niego swoje upragnione,karmelowe cudeńko.
-Jak ty możesz to jeść?-mruknął Hazza patrząc na mnie z obrzydzeniem-Przecież to słodkie.
-W rzeczy samej,Hazziu.
Jaka była nasza reakcja kiedy po chwili spostrzegliśmy się,że jesteśmy właśnie na ,,American Pie-Zjeździe Absolwentów''! Niall i Meggie jednocześnie zakrztusili się popcornem,więc Liam zaczął mocno (i głośno przy tym) klepać ich po plecach,a ja z Harrym i Lou wybuchnęłam śmiechem tak głośnym,że przez moment chcieli nas wyprosić.Do końca filmu Louis i Hazza siedzący po moich dwóch stronach,chichotali dziko schowani w moich ramionach a ja nie mogąc się powstrzymać razem z nimi.Jak tylko opuściliśmy salę nie kryjąc swojego rozbawienia czekała nas kolejna niespodzianka a mianowicie kierownik kina skarżący się na nas Paulowi,Georgowi,Nathanowi i Petrosowi.
-Przepraszamy za ich zachowanie,to jeszcze dzieciaki,rozumie pan...Głupoty im tylko w głowie!-odezwał się Paul kiedy podeszliśmy do nich a jego rozmówca dziwnie spojrzał na Louisa.No tak,ten miał już przecież na karku dwudziestkę.Co nie zmienia faktu...że nie zachowywał się nadzwyczaj dojrzale.
-Proszę się nie martwić,na pewno dostaną nauczkę.
-I przypilnujemy tego osobiście!
-No dobrze...Niech będzie.Do widzenia.
Przeczekaliśmy aż sobie pójdzie i wtedy Paul spojrzał na nas pytająco.
-TRAFILIŚMY NA AMERICAN PIE!-Ja,Lou i Loczek zawołaliśmy równocześnie a Liam szybko dodał:
-Oni tak od początku,nie przejmujcie się!
-A potem my się musimy za was wstydzić...Dobra,pakujcie tyłki do samochodów.
-Ale my tu przyszliśmy na nogach.-zauważył Niall
-Ale my za ten czas przywieźliśmy auta.Ci spokojniejsi jadą z Georgem i Nathanem,a Ci z niewyleczalnym ADHD ze mną i Prestonem.Zayn urządził ponoć jakąś małą imprezę,chciał wam kogoś przedstawić.-Paul odchrząknął bo wszyscy wiedzieliśmy o kim mówił.
-Mogę o coś spytać?-podniosłam rękę
-Tak?
-Pojedziemy wcześniej do mnie? Muszę się przebrać.
-Nie.
-Ale...
-Nie.
-Ale Lou uwalił mnie swoim piciem!-pokazałam mu plamę na koszulce.
-Wyglądasz jak świnia wracająca z koryta...
-No co ty nie powiesz.-skrzyżowałam ręce na piersi-Więc jak będzie?
-Dobra,to my jeszcze wstąpimy...-zaczął ale przerwała mu Meggie
-To ja też chcę!
-Nie,bo później...
-Jak Meggie to i ja!
-No i masz...Dzicz mnie słucha! WSZYSCY JEDZIEMY DO MARINY I GEORGA!!
Minęło sporo czasu zanim zapakowaliśmy się do auta,wygramoliliśmy z niego a następnie wspięliśmy na górę gdzie Niall przekopał lodówkę,a reszta chłopców grała w Fifę podczas gdy ja i Meggie się przebierałyśmy.(strój Mary,Meggie) Po godzinie nareszcie byliśmy na miejscu.
DŁUGI - wiem,przepraszam ale niczego nie chciałam już wykasować.
Niektóre z was wspominały coś o tym,że końcówka tamtego była jak w Słonecznej Sonny,ale ja nie miałam o tym najmniejszego pojęcia bo nigdy tego serialu nie oglądałam xD
Nawiązałam tutaj troszeczkę do Euro,a to dlatego,że strasznie się tym wszystkim przejmuję! (tak,ja też nie mogę w to uwierzyć,że ja i sport...) U mnie w mieście zrobiono strefę kibica i chodzę tam oglądać mecze kibicując oczywiście naszym,ale też Anglii i Irlandii rzecz jasna! :D A wy komu kibicujecie? ;>
I jeszcze raz powtarzam: TO JA WAS KOOCHAM! xx

Teraz mała historyjka/komiks.
Kiedy wchodzę na bloga i nie widzę jeszcze komentarzy:
Gdy pojawia się jeden:
Gdy jest ich więcej:
Kiedy mam wenę i zaczynam pisać:
A mama grozi mi,że odłączy internet:
Wtedy siostra mówi mi,że to tylko żart:
Niestety brat zaczyna się ze mnie śmiać i każe mi kończyć:
Moja reakcja po tym jak go uderzam:
Pytam czy jest na mnie zły:


A on na to:
Po dodaniu rozdziału czytam wasze komentarze:
Gdy piszecie coś śmiesznego:
Gdy piszecie,że mnie kochacie:
Gdy przyłapię kogoś na typowym spamie:
Ale potem znowu dostaję natchnienia:

I spostrzegam się,że jest już trzecia w nocy!:
Rano budzą mnie okrzyki mamy:
Wchodzę po dzwonku na lekcję matematyki:
Nauczyciel truje mi o spóźnieniu:
Moja kumpela na lekcji:

Ja na lekcji:
Kiedy nauczyciel chce wpisać mi uwagę,ja wołam moją paczkę:
Wtedy on ucieka a ja:
Zadowolona kładę się spać gdy nagle dowiaduję się,że za chwilę mam sprawdzian z fizyki...
KONIEC.xD

wtorek, 5 czerwca 2012

42 Rozdział


Wiedział,że choć patrzy na niego niewzruszenie tymi swoimi piwnymi oczami, tak naprawdę się niepokoi.I bardzo się stara tego nie okazywać.

A tak bardzo chciałem po cichu przemknąć do siebie...Odwróciłem się i niepewnie stanąłem na przeciwko nich.Ich uczucia i wyrazy twarzy były naprawdę różne.Niall z opuszczonym wzrokiem opierał się o szafkę,Harry patrzył na mnie smutno przez co zaczynałem mieć wyrzuty sumienia,Liam przyglądał mi się z pewną ciekawością,a Lou...Lou po prostu był zły,widać to było w jego oczach.Miałem wrażenie,że na czole,pod grzywką widnieją słowa: GDZIE TY DO JASNEJ CHOLERY BYŁEŚ?! Jednak to Liam zabrał głos.-W co ty pogrywasz,Zayn?
Po tych słowach teraz każdy z nich na mnie patrzył,a to wcale mi nie pomagało.Wiedziałem...wiedziałem,że wszystko uległo zmianie,że oddaliliśmy się od siebie,że to JA się od nich oddaliłem,ale ja po prostu...pogubiłem się w tym wszystkim...
-Co masz na myśli?-odezwałem się zachrypniętym głosem.Minęło kilka minut kiedy Louis przyniósł laptopa i prychając postawił go przede mną.
-Ty naprawdę nic nie pamiętasz? Typowe...-wściekłość malowała się na jego twarzy i chyba z bezsilności zaczynał się już śmiać.-A więc proszę.
Otworzył jakąś stronę na której znajdowały się zdjęcia.Na pierwszy rzut oka nie mogłem rozpoznać kto się na nich znajduję,ale po chwili znalazłem tam siebie.Na początku kilka ujęć jak siedzę na kanapie,a koło mnie jakaś dziewczyna,brunetka.Skądś ją znałem,to było pewne.Tomlinson widząc,że nie dostrzegam jej twarzy,zjechał niżej,na przybliżenie i wtedy ją rozpoznałem...
-Mary?-wychrypiałem-To niemożliwe...jak...
-Miałeś zamknięte oczy,pacanie,to już my wiemy a ty nie? Ale nie nie,to nie wszystko.-Zjechał jeszcze niżej i wtedy miałem ochotę zapaść się pod ziemię.Ktoś dokładnie sfotografował mnie i tę blondynę.To jak ją obejmowałem,jak całowałem po szyi,a potem...potem jak znikaliśmy za drzwiami zaplecza.
-To nie tak! Ja...ja nie mo...
-Och,proszę Cię,chociaż przestań kłamać!-wydarł się Lou i zatrzasnął laptopa.-Czy ty pomyślałeś jak ona się wtedy musiała czuć?! Pomyślałeś o tym chociaż przez chwilę?!
Minęło sporo czasu zanim odpowiedziałem.Bo niby...niby co miałem mu powiedzieć?
-Nie interesuje mnie to.Marina i ja to przeszłość.
Choć może nie było tego widać,słowa które wypowiedziałem nie chciały mi przejść przez gardło.Nie dodałem nic więcej,po prostu ominąłem ich i zamknąłem się w swoim pokoju,zostawiając ich osłupiałych.

-Nie masz pojęcia jak bardzo mi Cię tu brakuje...Jak zobaczyłam go w tym klubie,to myślałam,że zemdleję! Te myśli,że nie mogę do niego podbiec,wtulić się w jego mocne ramiona i złożyć pocałunek na pijanych już ustach przyprawiała mnie o myśli samobójcze!-załkałam do laptopa za którego ekranikiem widniała twarz Meggie.-Ale nie,muszę być twarda,obiecałam to sobie.
-Poczekaj...-zmarszczyła czoło jakby próbując rozkminić to co do niej powiedziałam-Przez to,że płaczesz nie słyszę Cię tu za dobrze...więc chciałaś do niego podejść i go pocałować? Tak jak kiedyś?
Wycierając łzy pokiwałam głową.
-No to dlaczego tego nie zrobiłaś?
-Może dlatego,że obok niego siedziało to jego blond szczęście?-uśmiechnęłam się blado
-Och...
-On już nigdy nie będzie mój,Meggie.Nie wybaczy mi,straciłam go na zawsze...
-Ja na prawdę nie wiem co mam Ci powiedzieć,ale jak chcesz to możemy popłakać razem.-usłyszałam jak głos jej się załamuje,i to na poważnie.
-Kochana jesteś,ale szkoda twojego makijażu...-zachichotałam po czym znowu wybuchnęłam roztargnionym płaczem.
-Ach,daj spokój i tak już dzisiaj nigdzie nie wychodzę...
-Zapomniałam,że u was jest już noc...Nie możesz do mnie przylecieć?
-Całymi dniami siedzę na zajęciach...ale kiedy ty wracasz? Pusto tu bez Ciebie.-rozejrzała się po pokoju
-Nie wiem,jeszcze o tym nie myślałam...Podobno dzwoniła do Ciebie moja mama?
-Oo tak,wydzwaniała kilka razy,bo ty nie odbierasz.
-Zawieruszyłam telefon,nic nowego.-machnęłam ręką-Jak znowu zadzwoni powiedz jej,że u mnie wszystko...wszystko w porządku.-westchnęłam-Pójdę spać i o wszystkim zapomnę,jutro będę jak nowa.
-Gdyby to było takie łatwe...-mruknęła
-Hę?
-Nic,nic.No dobra,trzymaj się,pogadamy jutro.
-Kocham Cię...
-Ja ciebie też.Aa i mam prośbę...
-Jaką?
-Uściskaj ode mnie Nialla i powiedz mu,że go bardzo kocham,dobra?
I wtedy sobie przypomniałam...przecież ja jeszcze nie widziałam reszty!
-Ja...jasne,dobra,lecę już teraz!-wyłączyłam się,założyłam na ręce jakiś sweter,po drodze złapałam do ręki portfel i zleciałam przed hotel zatrzymując taksówkę.Tylko tak w ogóle...to gdzie ja mam ich szukać? Lekko zdenerwowana przeprosiłam taksówkarza prosząc żeby poczekał na mnie pięć minut i biegiem wróciłam do apartamentu przeszukując każdy kąt w celu znalezienia telefonu.
-Czegoś szukasz?-dobiegł mnie głos Georga
-Telefonu...pilnie go potrzebuję...
-To może by tak zadzwonić?-rzucił i wybrał mój numer.Po chwili usłyszeliśmy dzwonek,który o dziwo dobiegał z kuchni,a dokładniej z górnej szafki nad zlewem.
-Kto normalny go tam schował?-zdziwiłam się,ale przypominając sobie o taksówce pożegnałam się z ochroniarzem i nie odpowiadając na jego wołania zbiegłam na dół i wgramoliłam się do samochodu.
-Niech pan jedzie...zaraz powiem dokładniej gdzie.-Znalazłam w kontaktach numer Liama i tylko modliłam się żeby odebrał.Jeden sygnał...drugi...trze...-Liam! Gdzie mogę was znaleźć? No tak,w jakim hotelu jesteście zakwaterowani...Czekaj,powtórz jeszcze raz.Dobra,dzięki!
Już całkiem spokojniejsza podałam kierowcy ulicę na jaką miał mnie zawieźć i zmęczona wyłożyłam się na tylnych siedzeniach.Nigdy więcej biegania...Po 15 minutach,z racji,że były korki byliśmy na miejscu.

Miałem wyrzuty sumienia,muszę to przyznać.No bo czym zawinili za to wszystko chłopaki,czemu się od niech odwróciłem? Tego nie mogłem pojąć! 'Dlatego teraz idziesz tam idioto i ich przepraszasz,błagając o przebaczenie!'-pomyślałem i zdeterminowany wkroczyłem do salonu.Wszyscy siedzieli w salonie zawzięcie o czymś dyskutując więc pierwsze postanowiłem zaczekać w kuchni.Po kilku minutach usłyszałem pukanie do drzwi,już miałem iść otworzyć kiedy uprzedził mnie Harry.Oparłem się o framugę i czekałem.Czyżby jakaś fanka dowiedziała się w którym pokoju jesteśmy? Ale tego co zobaczyłem,nigdy bym się w tym momencie nie spodziewał.
-Ja...ty...MARY!-zawołał zdziwiony loczek
-HARRY!-zziajana brunetka rzuciła się na niego i to dosłownie,bo obydwoje wylądowali na ziemi ściskając się szczęśliwie.Zaraz do nich podleciał Lou,który przyłączył się do grupowego uścisku.
-Jak ja się za wami stęskniłam! Niall,gdzie jesteś? Chodź tu blondasku,obiecałam Cię mocno uściskać od Meggie i przekazać,że baardzo Cię kocha,z resztą ja też!-złapała Irlandczyka w swoje szpony i już po momencie wszyscy tulili się płacząc ze szczęścia.-Nadal jest mi tak okropnie głupio,że się wtedy z wami nie pożegnałam...Ten miesiąc po waszym wyjeździe był najgorszy w moim życiu! Gorszy nawet od tych wakacji spędzonych z Jayą! I przepraszam,że ciągle gadam,ale ja nie mogę...
Chłopcy rozbawieni przytulili ją do siebie mocno,a ja poczułem jak coś nieprzyjemnego gniecie mi się w żołądku.Znowu ją widziałem...była tuż obok,tak samo jak wczoraj,a ja tego nie wykorzystałem...
-Wiecie,że nawet byłam w szpitalu?-spytała ocierając łzy-Nie chciałam jeść i raz znowu zemdlałam,Meg i Katy się przeraziły i wezwały lekarza,bo sama nie chciałam wyjść.Nie musiałam mu mówić,że nie brałam tabletek na anemię,sam się dowiedział i wtedy mnie tam zabrał...to było straszne,cały czas mnie kłuli...
I wtedy coś się we mnie przewróciło.A więc ona...ona też cierpiała.I to jeszcze bardziej ode mnie,a ja...ja potrafiłem ją znienawidzić.Wydawało mi się,że była twarda,nie przejmowała się tym a tymczasem spostrzegłem jaka ona jest...delikatna i bezbronna.
-Dlaczego przerwałaś branie tabletek?-odezwałem się cicho,a ich wzrok skierował się na mnie.-Obiecałaś...obiecałaś,że będziesz je brać.
Gdy zobaczyłem jej posklejane od łez oczy skierowane na mnie miałem ochotę podejść do niej i przytulić ją mocno,tak mocno jak jeszcze nigdy tego nie robiłem.Jednak wszystko zepsuł mój męski honor.Minęło kilka minut zanim się odezwała.
-Myślę,że nie powinieneś się tym przejmować.W końcu na moim miejscu jest teraz ktoś inny...-spuściła wzrok a ja poczułem jak serce przestaje mi bić.
-A więc widziałaś...
-Trudno nie widzieć zdjęć,które roznoszą się po internecie jak świeże bułeczki..-powiedziała lekko zdenerwowana-Najlepiej leć do niej.Leć teraz,o dziewczyny trzeba dbać! A takie ładne blondynki są szczególnie wymagające...
Nie wiedziałem co mam powiedzieć.Byłem rozdarty,ale coś w środku podpowiadało mi,że nie mogę sobie pozwolić na takie ośmieszanie i kpienie ze mnie.Tylko co ma niby z tego wyniknąć? Cholera...
-Blondynki czy blondyni? Ty chyba też masz w tym jakieś doświadczenie,z tego co widziałem ostatnio na Time Square.
-A no tak,może mam.-skrzyżowała ręce na piersi.W jej czekoladowych oczach widziałem złość,taką samą jaka rodziła się i w moich.-Ale to chyba nie twój interes,lepiej zajmij się swoją dziewczyną.
-Dobrze!-ominąłem ją i wściekły skierowałem się do drzwi-A ty swoim chłopakiem!
-Dobrze!-odkrzyknęła
-ŚWIETNIE!
-No ŚWIETNIE!
Szarpnąłem drzwiami i trzasnąłem nimi tak mocno,że obrazek wiszący na ścianie spadł na ziemie z hukiem roztrzaskując szkłem na wszystkie strony.
 Tak jak chcieliście,Zayn i Mary spotykają się na trzeźwo i całkiem świadomi! :D
Do Julli: Mój numer gg jak coś macie u góry w zakładce kontakt - 19114264 ;)
Do Mrs.Horan: Jeszcze nigdy nie byłam czyimś bogiem! o.O haha,dzięki ;*
Do All: To ja mam ochotę całować monitor kiedy widzę te komentarze od was! To,że dodaję
rozdziały i mam wenę to wszystko wasza zasługa! <allahy> xDD I z tego co się dowiedziałam...
<no wiesz,wujek google> to chyba przez Ż.;)
KOCHAM WAS WSZYSTKIE,norrrmalnie teraz to się śpieszę do szkoły ale bym się tu tak
rozpisała że wyszłybyście stąd po zobaczeniu takiej ilości tekstu ^^ Papa! ;**


sobota, 2 czerwca 2012

41 Rozdział


And ever since you've been gone
I've been torn apart
I know that you can't hear me but
I'm still hurt
And I wish you were here

I odkąd Cie nie ma,
Jestem rozdarty na wskroś.
Wiem, że nie możesz mnie usłyszeć, ale
Ja ciągle cierpię
I chciałbym żebyś tu była.

Ostatecznie podsumowując: gala wypadła znakomicie,byłam z siebie zadowolona.I to nie tylko dlatego,że ponownie ujrzałam przyjaciół,że po telewizyjnej emisji tak naprawdę nie pożegnaliśmy się tylko udaliśmy się na imprezę do wynajętego klubu,oraz że tak cudownie było ujrzeć tych wszystkich fanów...Nie wiedzieć czemu ja sama czułam się szczęśliwa i kiedy w nocy wróciłam do apartamentu,w którym zastałam Georga i Zoey,nie potrafiłam podać im choćby jednego argumentu dlaczego tak właśnie się czuję.I to właśnie było dziwne.
Następnego dnia pewnie nie jeden człowiek odsypiałby tą noc do południa,jednak ja całkowicie wypoczęta wstałam jak zazwyczaj,o dziewiątej.Na stole w kuchni czekało mnie już śniadanie zrobione przez menadżerkę.(strój Zoey)
Po zjedzeniu posiłku i wypiciu porannej kawy z mlekiem przebrałam się i tak jak to wcześniej zaplanowałyśmy,wybrałyśmy się na spacer po mieście.
-Ładna kiecka.-kobieta zilustrowała mnie wzrokiem a ja zachichotałam na wspomnienie,że to właśnie ona mi ją podarowała.
-A,dziękuję.Dostałam ją od takiej jednej...ach,nawet już jej nie pamiętam!-machnęłam ręką a ona zrobiła urażoną minę.
-Jestem pewna,że osoba,która Ci ją dała też już jakoś specjalnie Cię nie pamięta...
-Och,tak uważasz? W takim razie może skoczmy do apteki po tabletki na sklerozę?
-Możemy,ale przydadzą się dwa opakowania!-pokazała mi język i roześmiane weszłyśmy do Starbucks.
-Ja dzisiaj stawiam.-powiedziałam-Co wybierasz?
-To co zwykle.
-W takim razie poprosimy...dla mnie może Caramel,a dla koleżanki Vanilla Frappuccino.
Po zapłaceniu i odebraniu napojów wolnym krokiem ruszyłyśmy w kierunku Time Square.
-Niesamowite...niesamowite...-wzdychałam
-Co jest takie niesamowite?-usłyszałam nad swoim uchem męski głos jednak na początku wcale mnie to nie zdziwiło i dalej się rozglądałam.
-To miejsce...niesamowite,że jest tu tak magicznie...
-No tak,to prawda.-owy męski głos zachichotał.Skądś go znałam...odwróciłam się powoli i ujrzałam za sobą Toma Fletchera.
-Co ty tu roobisz?!-wybałuszyłam oczy
-Stoję i podziwiam twoje magiczne miejsce.-uśmiechnął się promiennie-Nie przywitasz starego,dobrego kumpla?-wyciągnął do mnie ręce a ja kręcąc głową rzuciłam mu się na szyję.
-Czy my musimy iść tak szybko,stary? Już nie wyrabiam...-spytałem bruneta próbując nadrobić jego kroku.
-Trzeba było ze mną nie iść.-dostałem w odpowiedzi
-Nie mam pojęcia co się z tobą ostatnio dzie...-nie dokończyłem,bo w momencie gdy się zatrzymał,ja odbiłem się od jego pleców i upadłem na ziemię.-Kuźde Zayn! Mógłbyś mnie wcześniej łaskawie informować przed zamiarem gwałtownego hamowania? Już nam robią zdjęcia...Potem tylko będzie: Niall Horan,fajtłapa z Mullingar nie umie chodzić.-mruknąłem i stanąłem obok niego.-Na co się tak gapisz?
Chłopak nie odpowiedział,więc podążyłem za jego wzrokiem.Na początku nie wiedziałem,co jest takiego niezwykłego w dziesiątkach przemieszczających się przechodni,jednak po kilkunastu sekundach spostrzegłem wśród nich brązowowłosą dziewczynę uwiązaną do szyi jakiegoś blondyna,a tuż obok nich uśmiechając się stała ciemnoskóra kobieta,tak na oko miała może coś koło trzydziestki.
Niepewnie zerknąłem na przyjaciela.Zauważyłem,że mruży oczy,zaciska szczęki i rusza w kierunku skąd przyszliśmy.
-Zayn,zaczekaj! Przecież to tylko Tom,nasz kumpel,zapomniałeś?!-zatrzymałem go
-I co z tego.Widocznie to on pocieszył jej 'bolejące' serce.-prychnął
-Bo ją przytulił,tak? Ona przynajmniej nie odtrąca swoich przyjaciół,czego nie można powiedzieć o tobie.-oznajmiłem chłodno-Ciekawy jestem ile panien już wyrwałeś żeby się jakoś pocieszyć?
-To nie ja chciałem zakończyć nasz związek.
-A ona zrobiła to dlatego,bo wiedziała że nie zniesie tęsknoty za tobą! Ty jednak chyba się tym zbytnio nie przejmujesz,w końcu pocieszenie już znalazłeś.Kto wie,może Mary właśnie tego się po tobie spodziewała?-byłem tak wściekły,że słowa wylatywały z moich ust jedno po drugim.I choć wiedziałem,że nie powinienem był tego mówić,to miałem nadzieję,że w jakimś stopniu na niego zadziałają.Brunet nie patrząc już na mnie ruszył do przodu,a ja stałem tak przez chwilę nie wiedząc czy pójść za nim,czy podejść do przyjaciółki za którą tak bardzo się stęskniłem...Kiedy odwróciłem głowę,aby zobaczyć czy nadal tam stoi,posmutniałem.Już jej tam nie było.

Chowanie się przed światem nie jest sposobem na życie.Więc będę przekonywał się,że będzie dobrze.
Będzie dobrze,ale odkąd Cię straciłem,ledwie się trzymam...
-Te słowa zapisałem w swoim pamiętniku do którego zaglądałem gdy nie wiedziałem co mam myśleć.Jeszcze raz je przeczytałem po czym wzdychając rzuciłem zeszyt na biurko a sam położyłem się na łóżku.
-Jestem kompletnym idiotom.-powiedziałem sam do siebie.Liam miał rację,Niall miał rację,ale nie przyznam im tego na razie,bo jak mówiłem,jestem kompletnym idiotom.Co z tego,że wróciłem do imprezowania? Czułem się wspaniale tylko przez chwilę,a to nie jest dobry sposób na życie.Tylko co w takim razie mam teraz zrobić...Jestem wściekły,okropnie wściekły na Mary,tak wściekły że mam ochotę coś rozwalić,choć dobrze wiem,że to i tak nic nie zmieni.No właśnie...skoro i tak nic...Poderwałem się,wsadziłem do kieszeni papierosy,sprawdziłem czy mam telefon i zakładając na siebie koszulkę opuściłem hotel mijając przy wyjściu Harry'ego i Lou.
-A tego gdzie znowu poniosło?-usłyszałem zdziwiony głos Hazzy,ale nie zatrzymałem się żeby z nimi pogawędzić tylko ruszyłem dalej.Wciskając się do wolnej taksówki powiedziałem kierowcy cel mej podróży i już po chwili byłem pod klubem.
-Skoro i tak nic się nie zmieni...-mruknąłem i przybiłem piątkę ochroniarzowi,z którym zdążyłem się już dobrze zapoznać.Jak zwykle skierowałem się do baru i od razu dostałem to co zawsze,barmani także mnie tu znali.Zabierając kilka drinków na raz,włożyłem papierosa do ust i zasiadłem na jednej z kanap obok jakichś trzech dziewczyn,którym puściłem oczko a te zarumienione zachichotały.Lubiłem to uczucie,kiedy płeć żeńska się za mną oglądała,z resztą który facet nie lubi? Po godzinie byłem już tak zalany,że nie wiedziałem co wokół mnie się dzieje.Raz za czas przychodziły do mnie jakieś dziewczyny,więc nie zdziwiłem się kiedy pewnego momentu podeszła zgrabna brunetka,której twarz skądś znałem...Ale w tej chwili nie potrafiłem tego ocenić bo ledwo co widziałem.
-Alkohol i papierosy to chyba niezbyt zdrowe połączenie,nie sądzisz?-usiadła obok mnie,wydawało mi się jakby była zdenerwowana,ale przemawiała do mnie ze stoickim spokojem.Rozpoznałem to po głosie,bo oczy zdążyłem już zamknąć.
-Zdrowe może i nie...ale je uwielbiam.-odpowiedziałem zachrypniętym głosem-Chcesz spróbować?-spytałem po kilku minutach ciszy i nagle ujrzałem ostry błysk światła.Czyżby ktoś robił zdjęcie?
-Nie..ja chciałam tylko coś sprawdzić.-najprawdopodobniej wstała i odeszła bo usłyszałem tupot obcasów,chyba nie była sama.
-Sprawdzić...a co ja to,królik doświadczalny?-mruknąłem sam do siebie-Cody,zapodaj jeszcze kolejeczkę!-zawołałem w kierunku przechodzącego kelnera.
-Sie robi,Zayn.
-I po co Ci to było? Po co chciałaś go sprawdzać?
Nie odpowiedziałam na to pytanie zadane przez Zoey.Całkowicie nie spodziewałam się,wychodząc z domu,że akurat w tym klubie spotkam Zayna,którego niegdyś mogłam nazwać MOIM ukochanym...
Bałam się,okropnie bałam się spotkania z nim,jednak teraz i tak to nie ma sensu,bo on nawet mnie nie poznał.Co się z nim stało? Czy to właśnie o tym wspominał Niall,wtedy na plaży?
-Nie wiem,sama nie wiem...-westchnęłam
-Chcesz stąd iść? Możemy znaleźć inny klub,albo wrócić do hotelu.
-Niee,jak już tu przyszłyśmy to tu zostańmy,mój były i tak ma teraz inne pocieszenie,więc nas nie zauważy...-spojrzałam w kierunku bruneta,który właśnie obejmował jakąś blondynkę.Poczułam bolesny skurcz w żołądku jednak nie dałam po sobie tego poznać.Malik jeszcze o tym nie wie,ale wypowiedział mi wojnę,a ja nie zamierzam stać bezczynnie.-Napijmy się.
-No dobra...-powiedziała powoli-Ja coś zamówię,ty zajmij jakiś stolik.
I tak też się stało,zasiadłyśmy na skórzanych kanapach i resztę wieczoru spędziłyśmy starając się uciec od wszelkich zmartwień i trosk,z niewielką pomocą alkoholu.
Następnego ranka nie pamiętałam jakim sposobem dotarłyśmy z powrotem do apartamentu,ale obudziłam się w swoim łóżku,tuż obok śpiącej Zoey.Całe szczęście,że nie bolała mnie głowa.-pomyślałam i weszłam do łazienki,w której wzięłam szybki prysznic,ubrałam się w świeże ubrania i pomalowałam.W kuchni zastałam Georga i Nathana,natomiast Zoey zajęła toaletę po mnie.
-No proszę,któż to wstał.Może się trochę napijesz?
-Daruj sobie ten sarkazm,George.-ominęłam ich i wyciągnęłam z lodówki mleko,które wypiłam prosto z kartonu.Puste opakowanie wyrzuciłam do kosza i zabrałam się za przygotowywanie śniadania dla mnie i menadżerki,w ramach rewanżu.
-W jaki sposób wróciłyśmy tu wczoraj?-spytałam kiedy siedzieliśmy już wszyscy zajadając naleśniki,ta dwójka też się do nas przyłączyła.
-No a jak myślisz? Zoe zadzwoniła do nas około drugiej,bo ty zapomniałaś telefonu.-odezwał się Nathan.
-Faktycznie...Ach,ale świetnie się czuję,właśnie tego mi było trzeba.
-Alkoholu?-parsknął-Następnym razem jak będziecie się chciały upić to może byście tak nas zaprosiły,co? Nam też się trochę od życia należy.
-Będziemy o tym pamiętać.A teraz muszę uciekać,robota czeka.-Zoey podniosła się,zabrała torebkę i pomachała nam,ale po chwili się wróciła.-Młoda,jakby co to dzwoń,dla Ciebie wszystko zostawię.
-Jesteś kochana!-zawołałam za nią i usłyszeliśmy mocny trzask drzwiami.
-No ja rozumiem,że ona się śpieszy,ale jak drzwi wylecą z zawiasów to dostanie się nam,nie jej...-westchnął George a ja się zaśmiałam i zabrałam za mycie naczyń.

Plecy,nogi,dupa...wszystko mnie bolało,czego nie można było powiedzieć o głowie,która wprost rozrywała mi czaszkę.Rozchyliłem pomału powieki i dostrzegłem ostre,białe światło.Na początku nie wiedziałem gdzie się znajduję,ale po chwili przypomniałem sobie wczorajszy wieczór.Prawdopodobnie byłem na zapleczu baru,wczoraj jeden z pracowników pozwolał mi się tam przespać...z ową blondynką,która smacznie spała tuż obok.Wziąłem głęboki oddech.
-Cholera...-przekląłem.Oprócz tego nic nie pamiętałem,nie wiedziałem nawet od której byłem w klubie i co zdarzyło się wcześniej.Ubrałem się pośpiesznie,zanim dziewczyna zdążyła się obudzić,sprawdziłem czy mam wszystko i opuściłem pośpiesznie budynek dziękując po drodze barmanowi,który samotnie sprzątał salę.
Jak tylko wyszedłem na świeże powietrze,zapaliłem papierosa i złapałem taksówkę,która odwiozła mnie pod sam hotel.Zapłaciłem dwa razy więcej niż zwykle i wgramoliłem się do środka.Tak bardzo chciałem tego uniknąć,ale stało się...reszta zespołu była już na nogach.
Siemanko! Przepraszam,że dodaję dzisiaj,ale jutro mam festyn w szkole i raczej nie wbiję na neta :D
Mam nadzieję,że się nie gniewacie,bo dopiero co dawałam 40.Matko,jak tego już dużo!
No i co sądzicie o tym co się porobiło? Jestem ciekawa,więc piszcie! ^^

Do Belli: Jasne,że możemy popisać xDD
Do KiSs Me: Haha,nie wiem,ale to bardzo miłe ;p xx
Do Julla: Ja też Cię kocham ^^
Oraz wszystkim innym MASSIVE THANK YOU za kochane słowa,jesteście THE BEST! ;p xxx

http://inflamara.odpowie.pl