poniedziałek, 29 października 2012

magiczne opowiadanie.

wszystkich fanów i fanki Harryego Pottera serdecznie zapraszam na moje nowe opowiadanie,którego akcja toczy się w Hogwarcie! mam nadzieję,że część z was wpadnie :) xx
http://hogwartismyhome.blogspot.com

piątek, 26 października 2012

3.

Chyba się bałam. Tak to na pewno był strach. Ale czy Ty byś się nie bał? Ryzykować utratę wszystkiego, aby zyskać coś co może ulotnić się równie szybko jak przybyło? Mam prawo się bać, każdy ma.
Nie wiem dlaczego tak zareagował...myślałam,że kto jak kto,ale on na prawdę mnie zrozumie.Tak dużo wymagałam? Nie wydaje mi się.
W każdym bądź razie,ja uważam,że dobrze zrobiłam.Może to i mnie przyda się odpoczynek od tej codzienności w której chyba sama zaczęłam się gubić...Gdy dojechałam taksówką pod dom i wysiadłam z samochodu,moją twarz uderzył świeży,orzeźwiający powiew przyniesiony z plaży.Spojrzałam w kierunku morza i uśmiechnęłam się słysząc fale obijające się o brzeg.Tak..to tu wszystko się zaczęło.
Chwyciłam walizkę w dłoń i pociągnęłam ku drzwiom.Wyciągnęłam kluczę i przekręciłam zamek w drzwiach co od razu,chodź niepozorne,połączyło się z narastającą ekscytacją.To w tym domu zakochałam się i praktycznie pod tym domem zakochiwałam się,po raz pierwszy tak naprawdę.
Przeszłam kilka kroków,postawiłam walizę w przedpokoju a sama udałam się w kierunku salonu.
-Meggie?-spytałam niepewnie z nadzieją,że rudowłosa za chwilę zmaterializuje się przede mną i zdziwiona rozdziawi usta,wypytując skąd się tu wzięłam.Po dokładnym przeszukaniu każdego kąta w domu,mogłam stwierdzić,że niestety nikogo w nim nie ma.Lekko zawiedziona położyłam się na kanapie i patrząc w sufit zaczęłam zastanawiać się.Spytacie nad czym? Nad życiem...nad życiem swoim i Zayna.Próbowałam udawać,że wszystko jest w porządku ale już od dawna odczuwałam,że coś jest nie tak.Ale nie z mojej strony,Broń Boże! Kochałam go jak nigdy,był moją jedyną miłością.Więc może to on...może po prostu już mu się znudziłam?
Tym pytaniem zakończyłam swoje rozmyślanie,gdyż mój umysł skoncentrował się na śnie,który wkrótce mnie nawiedził.Był to dziwny sen...miejsce,które było mi na pewno znane,ale była w nim jakaś osoba,której twarzy nie mogłam zapamiętać...Gdy tylko podbiegła w moją stronę,jej twarz rozmyła się i nie mogłam stwierdzić niczego,nawet jej płci.
Przebudziłam się i zabrałam za małe przywrócenie tego domu do porządku.Jak na razie było tam zimno,chłodno i nieprzyjemnie,dlatego sprzątnęłam to co tego wymagało,włączyłam telewizor,wymieniłam zasłony na kolorowe aby ocieplić pomieszczenie a przy okazji zasłoniłam je gdyż zaczynało się ściemniać.Nastawiłam wodę na herbatę,włączyłam ogrzewanie i z uśmiechem na twarzy wyłożyłam się pod kocem.Nareszcie...nareszcie mogłam pobyć trochę w samotności,bez zmartwień czy dzieci już śpią,czy Zayn w trasie jest cały i zdrowy i czy aby o czymś nie zapomniałam.Wreszcie tak jak za dawnych czasów mogłam pocieszyć się sama sobą.
Jak tylko zegar wybił 21,usłyszałam przekręcanie zamka i stukot czyichś stóp.Ktoś widząc zapalone światła i odgłos telewizora,jakby zatrzymał się na chwilę i dopiero po chwili zbliżył się do salonu z pytaniem:
-Kto tu jest?
I mnie zrobiło się lżej na sercu,kiedy usłyszałam głos Meggie.
-Meg!-zawołałam i podbiegłam przytulając się do niej.Tak jak przypuszczałam,nie małe było jej zdziwienie.
-Co ty tu...skąd się wzięłaś?
-Przeczytałam...no wiesz...Musiałam być z tobą w takiej chwili.-spuściłam wzrok.
-Głuptasie...
-No co?
-Nie mam pojęcia....-westchnęła ale uśmiechnęła się pod nosem.-Nie mam pojęcia,która normalna przyjaciółka przyjechałaby dla mnie na drugi koniec świata.
-Ja.-także się uśmiechnęłam i ponownie się uściskałyśmy.
Nagle wybuchnęłam śmiechem a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
-Co jest?
-Nic...po prostu...bo widzisz..w głowie nadal nazywam Cię rudowłosą a kompletnie zapomniałam,że obydwie się przefarbowałyśmy!-zawołałam i tym razem ona do mnie dołączyła.
-Może tak już będzie.Dla siebie już zawsze takie będziemy.Takimi siebie zapamiętamy.
-Tęsknie za czasami kiedy naszym jedynym problemem było to,że spóźnia się promocja w centrum handlowym...-westchnęłam i znowu obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem,lądując przy tym na kanapie.
-Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.Dziękuję,że przyjechałaś tutaj za mną.To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
-Czyli się nie gniewasz?
-Gniewam? No jasne,że nie!
I wtedy przypomniały mi się słowa Zayna.Momentalnie do ust nasunęła mi się odpowiedź 'To przyjaźń,Zayn...Wiem kiedy moja przyjaciółka mnie potrzebuje,a ty,nawet jeśli jesteś moim mężem,nie powinieneś tego kwestionować'.Teraz na pewno trochę za nim tęsknie.I czekam.I na pewno nie wiem co dalej.
Dziękuję,że jeszcze tu wchodzicie.Mniej was,o wiele mniej...ale warto czasem odezwać się dla tych kilku osób :) Grazie,xoxo.

  

poniedziałek, 8 października 2012

2.

Wyprzeć się tego, co się ma najlepszego, to podłość.

-Może chciałbyś się gdzieś przejść? Posiedzę z Suzie.-zaproponowałam zabawiając małą.-Niall? Słuchasz mnie?
-A powiedz mi,co mi to da?
-No nie wiem...Pomyślisz o wszystkim na spokojnie,świeże powietrze dobrze Ci zrobi.Zawsze lepsze to niż siedzenie w zamkniętych czterech ścianach.-powiedziałam spokojnie a on spuścił wzrok.Po kilku minutach podniósł się i wychodząc kiwnął głową.Uznałam to za podziękowanie.
Jako,że nastał wieczór,nakarmiłam Suzie a następnie postawiłam przed wieczorynką,przy której i tak zasnęła.Korzystając z wolnej chwili,wspięłam się po schodach i uchyliłam drzwi sypialni Meggie i Nialla.Chciałam poszukać czegoś...czegoś co mogłoby mi podpowiedzieć gdzie ona może się podziewać.Problem tkwił w tym,że wszystko na pierwszy rzut oka było normalnie...
Powoli podeszłam do szafy i otworzyłam ją.Tak jak podejrzewałam,zniknęła spora część ubrań.Już sięgałam do biurka kiedy usłyszałam otwieranie wejściowych drzwi,więc zeszłam na dół.Blady uśmiech Nialla - to zawsze coś.
-Poradzisz sobie?-spytałam i poczochrałam go pieszczotliwie po włosach.Blondyn kiwnął,pocałował mnie w czoło i skierował się do salonu.Wzdychając wyszłam na ciemną już ulicę i powolnym krokiem wróciłam do siebie.Dzieci już spały a ich opiekunką nie była Lizzie tylko Zayn,który od razu zauważył,że coś jest nie tak.Opowiedziałam mu o wszystkim,a on przytulił mnie do siebie i pogłaskał po głowie.
-Jak myślisz,gdzie mogła wyjechać?-spytał.
-Nie wiem...nie mam bladego pojęcia.Wątpię żeby pojechała do Leeds.
-No a może jest miejsce w którym mogłaby odpocząć? Gdzieś gdzie bardzo lubi przebywać?
Zastanowiłam się chwilę.Nie pamiętałam żeby było miejsce w którym Meg czułaby się lepiej niż w domu.
-Jej miejsce zawsze było przy Niallu.-powiedziałam równocześnie z myślami.
-Miałem na myśli miejsce,zanim związała się z Niallem.
Spojrzał na mnie znacząco i wtedy pojawiła się w mojej głowie nowa myśl.
-Los..Los Angeles! Tam gdzie się poznaliśmy...-podniosłam się.-Wydaje Ci się,że może tam być?
-Nie wiem,to ty znasz ją dłużej.Ale z tego co wiem,czuła się tam bardzo dobrze,tak?
Pokiwałam głową,ucałowałam go w policzek i popędziłam na górę zostawiając go zdziwionego.Po chwili zbiegłam na dół.
-Masz rację,ona musi tam być! Dlatego jutro z samego rana wylatuję.Zostaniesz z dziećmi? Lizzie na pewno Ci pomoże,poradzicie sobie we dwójkę...
-Stop stop stoop! Opowiadasz mi o tym,że Niall został sam a teraz ty też chcesz mnie zostawić?-uniósł brew.-To jest ich sprawa,Mary.
-No przecież sam podpowiedziałeś mi gdzie ona może być.To chyba jasne,że chcę im pomóc.
-Miałem na myśli telefon..skype'a,jakiegoś maila,ale nie żebyś od razu pakowała się do samolotu!
-Meggie jest moją przyjaciółką,Niall też,a ich małżeństwo potrzebuje pomocy! Spróbuj mnie zrozumieć.
-Już raz próbowałaś się wtrącać w ich sprawy,pamiętasz? I doskonale poradzili sobie bez Ciebie.
-Co nie znaczy,że teraz sobie poradzą.Jeśli nie chcesz zostawać z dziećmi sam,wystarczy powiedzieć,coś wymyślę.Myślałam jednak,że chociaż trochę mnie wesprzesz.-rzuciłam i zdenerwowana zamknęłam się w sypialni.Rano wstałam,spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy,ucałowałam śpiące dzieciaki i samochodem pojechałam na lotnisko.Jak tylko wylądowałam zadzwoniłam do George'a z prośbą odebrania auta z lotniska,miał zapasowe kluczyki.Nie powiem,miał nie małe zdziwko jak dowiedział się,że jestem w Los Angeles.

nie nazwałabym tego nowym początkiem...jednakże,przyszła mi myśl i nie chciałam jej zapodziać.pomyślałam też,że się ucieszycie :) a i mnie jest fajnie znowu tu coś dodać.jednakże nie będę tego ciągnęła tak jak wcześniej.ciao ;*

niedziela, 7 października 2012

1.

A może warto byłoby się zastanowić, czego tak naprawdę oczekujemy od życia i dopiero później decydować o niektórych sprawach?

-To wszystko stało się za szybko...o wiele za szybko.-usłyszałam w słuchawce telefonu,a potem się rozłączyła.Nie wiem o co jej chodziło,ale sądząc po tonie jej głosu,wiedziałam,że nic dobrego.Zostawiłam dzieci pod opieką Lizzie i przebiegłam przez ulicę.Naiwna zapukałam do drzwi,mając nadzieję,że to ona otworzy,ale nie...w drzwiach stanął Niall.
-Nie ma jej.-usłyszałam jego pusty głos.-Nie ma jej,i nie pytaj gdzie wyszła bo nie wiem.-odwrócił się na pięcie i skierował do kuchni a ja pomału podążyłam za nim.
-Chcesz herbaty?-spytał gdy usiadłam niepewnie przy blacie.
-Poproszę.A gdzie Suzie?
-Śpi.-odpowiedział bez większych emocji.Po raz pierwszy widziałam go tak...obojętnego.
-Powiedz mi,co się wydarzyło?-spytałam ale nie dostałam odpowiedzi.Złapałam go za dłoń.-Niall...
-Nic się nie wydarzyło! Obudziłem się i już jej nie było.Zostawiła tylko tą głupią kartkę!
Chwyciłam ją i przeczytałam kilkakrotnie.

Nie wiem czy dobrze robię...nie wiem czy dobrze zrobiłam.Zastanawiam się od pewnego czasu...A może warto byłoby się zastanowić,czego tak naprawdę oczekujemy od życia i dopiero później decydować o niektórych sprawach? Może to wszystko stało się za szybko?

Dopiero teraz uświadomiłam sobie co musiał czuć.Z widniejącą wściekłością podał mi przed nos filiżankę z herbatą.Po chwili zarzucił na swoje ramię pieluszkę,przelał mleko do butelki i zniknął na schodach,uspokajając bez przekonania swoją płaczącą córeczkę.
-Co ty narobiłaś,Meggie...-jęknęłam.-Co ty najlepszego zrobiłaś...