Postanowiłam sobie,a potem mój plan wcieliłam w życie,a mianowicie
założyłam NOWE OPOWIADANIE na które mam wielką nadzieję,że będziecie
wpadać.Chciałabym się rozkręcić,ale wiadomo,że blog nie istnieje bez
czytelników bo pisanie dla samej siebie nie ma zbytniego sensu...więc
liczę,że wam się spodoba i napiszecie mi co o tym sądzicie! ;) Chętnie
przyjmę krytykę,bo wtedy będę mogła się bardziej postarać.
Jeszcze raz zapraszam! xxx
http://www.alwaysgleamofhope.blogspot.com/
czwartek, 31 stycznia 2013
piątek, 25 stycznia 2013
7.
To zabawne, że potrafimy czekać tak wiele lat, aby usłyszeć tak niewiele słów.
-Wiecie,tak sobie teraz siedzę i myślę,że niewiele się zmieniło odkąd się poznaliśmy.-wypaliłam.
-Pewnie,że niewiele.Nadal jesteśmy piękni i młodzi.-odezwał się Lou upijając swojego drinka z parasolką.Pogoda była wprost przecudowna.
-Tak jak w te pierwsze dni naszej znajomości wygrzewamy się na słoneczku w tym samym towarzystwie...tylko szumu morza brak.
-Nie maaarudź.-machnął ręką.-Mogę Ci zrobić szum,jak chcesz.
Spojrzałam na niego znad swoich okularów przeciwsłonecznych.Za moim wzrokiem poszła także Eleanor,która przechyliła ku niemu głowę.
-Tylko żartowałem..weźcie się tak nie patrzcie..
Uśmiechnęłyśmy się do siebie i przymknęłam oczy.Nie mogąc wyrzucić tych myśli z głowy,znowu się odezwałam.
-No ale pamiętacie jak dawno to było? Życie było wtedy takie...beztroskie.Nie przejmowaliśmy się tym,że musimy przyszykować dzieciom kanapki do szkoły,żeby zrobić zakupy...
-My nadal nie przejmujemy się tym,że musimy robić jakieś kanapki.-parsknął Lou,a Eleanor westchnęła.
-No właśnie,komu ty o tym mówisz.-powiedziała i pokręciła z niedowierzaniem głową patrząc na swojego ukochanego.Ten speszony znowu szepnął: nie patrz tak na mnie!
-Tylko Niall z nas tu zebranych mężczyzn przejmuje się żeby zrobić zakupy.-ciągnął Louis.-I nie myśli tu o naszym młodym pokoleniu,tylko o samym sobie.
-A ty nagle święty się zrobiłeś!
-Nie podnoś na mnie głosu,Eleanor!
-Bo co?
-Hej,dobra już dobra! Spokój.Tak w ogóle czemu tylko wasza dwójka się odzywa?
-Bo nam się nie chce udzielać...-przeciągnął się Liam a Danielle mruknęła na niego,że przez niego jest jej teraz niewygodnie.Zerknęłam za resztą,ale jak się okazało byliśmy tylko w piątkę na tarasie.
-A gdzie reszta? Na moją wspaniałą pamięć,od kiedy ich nie ma?
-Jakąś godzinę temu Meggie poszła uśpić małą,Niall zakochany po uszy podreptał za nią a twój mąż...-rozejrzał się.-..koń wie gdzie on jest.Plus,brawo za spostrzegawczość,siostro.
-Och,dziękuję Ci bardzo.-spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu 'po przejściach' (pamiętacie ten rozdział co Mary,wtedy Ivy,nim rzucała? xD) ale nie było żadnych wiadomości i połączeń.-Dziwne...
Mijała godzina za godziną,zaczęło się ściemniać więc przenieśliśmy się do salonu ale Zayna jak nie było tak nie ma.Dopiero kiedy wybiła 21 zaczęłam się poważnie martwić.Jako pierwsi z domu Horanów wykruszyli się Lou i Eleanor.Brunetka stwierdziła,że dirnki Nialla źle na niego podziałały i powinien już pójść spać,na co z resztą zgodziła się większość z nas.Następnie pojechali Liam i Danielle,a ja już kompletnie zmartwiona siedziałam w fotelu i popijałam trzecią filiżankę herbaty.
-A co jeśli coś mu się stało?-spytałam patrząc na nich.
-Nie,na pewno nie.Zayn jest silny,przecież wiesz.-uspokoił mnie Niall.
Poczekałam jeszcze pół godziny aż w końcu wróciłam do siebie bo niebawem miał zjawić się Harry z dzieciakami.Prawie gdy przeszukałam cały dom z nadzieją,że gdzieś go zastanę,do drzwi zadzwonił Loczek.Otworzyłam mu i w moje ramiona momentalnie rzuciła się trójka moich małych małpiszonów za którymi tęskniłam od tak dawna.
-Nareszcie w domu! Nie rób nam tak nigdy więcej!-ostrzegła mnie Anjali.
-Obiecuję,że nie będę.Idźcie się szybko umyć i przebrać w piżamy a potem opowiecie mi co robiliście jak mnie nie było,hm?
Na szczęście posłuchali i już po chwili podreptali na górę.
-No to teraz ja...-Harry nadal stojąc w drzwiach wyciągnął ręce i z piskiem rzucił mi się na szyje.-Łiiii!
-Mam nadzieję,że nic nie piłeś,Harry?
-Nie.-odchrząknął i zaczął udawać poważnego.-Picie jest dla...cieniasów.
Zaprosiłam go do środka i zamykając za nim drzwi westchnęłam.
-W takim razie mój mąż jest cieniasem...
-Co? Gdzie jest Zayn?
-Nie wiem.Byliśmy u Meggie i Nialla jak nagle zniknął.Powiedział im pierwsze,że skoczy po kiełbaski na grilla,ale do tej pory nie wrócił.-oparłam ręce na biodrach i zaprowadziłam go do kuchni.-Napijesz się czegoś? Kawy?
-Ale jak to...Przecież to nie jest w stylu Zayna.Robił tak tylko gdy...-tu nagle urwał i spojrzał na mnie.
-No dokończ.Gdy odnawiał swoje kontakty z kumplami.
-Ale wątpię...dopiero co znów Cię odzyskał,nie śmiałby...
-Nie wiem już co o tym myśleć i najwyraźniej nie ma po co,skoro on nie umiał pomyśleć o nas.Wybrał to co chciał,to jego sprawa.Jak będzie z tą kawą? Przesiedzisz tu i nic się nie napijesz?
-No właśnie,jest sprawa...mógłbym zostać na noc? Choćby na kanapie,obiecuję,że nie będę przeszkadzał!-dodał szybko.
Przyjrzałam mu się badawczo i skrzyżowałam ręce na piersi gdy on patrzył na mnie z nadzieją.
-A cóż tak? Samochód nawalił?
-Nie..-westchnął.-Chciałoby Ci się wracać codziennie do pustego domu,na dodatek kawał drogi od najlepszych przyjaciół?-spuścił wzrok.
-No to czemu nie przeprowadzisz się gdzieś bliżej?-usiadłam obok niego.-Bylibyśmy w stałym kontakcie.
-Myślałem nad tym,ale jeszcze nie wiem.To jak będzie? Przynajmniej będzie Ci raźniej w nocy jak on...no wiesz.
Przechyliłam głowę w bok i uśmiechnęłam się lekko.
-Pewnie,że możesz.
-Dzięki!-pisnął i szczerząc zęby pocałował mnie w policzek.-To ja zrobię kawy!
Zaśmiałam się i podpierając głowę na dłoni przyglądałam się jak sprawnie krząta się po naszej kuchni.O nic nie pytał,ani nie wahał się przy żadnym ruchu.Wyglądał jakby znał naszą kuchnię jak własną kieszeń,i wtedy przypomniałam sobie słowa Nialla: Przykro mi Mary,ale nie mogę Ci powiedzieć,że Zayn podczas twojej nieobecności niekiedy wyskakiwał do baru. (...) Myślę,że Liam,Louis i Harry obraziliby się gdyby usłyszeli,że nazywasz ich pracę kobiecą ręką! Harry przez moją nieobecność musiał być tu nie raz,i nie raz opiekować się dziećmi.Nawaliłeś Zayn.
-Dzięki za opiekę nad dziećmi.Teraz i ostatnio,jak mnie nie było.
-Och,nie ma sprawy,to sama przyjemność dla mnie,przynajmniej był ktoś z kim mogłem pogadać.
-Harry...-wstałam i podeszłam do niego.
-Co?
-Mówisz jakbyś był sam na tym świecie.Przecież masz nas.Masz rodzinę,fanów! No i jest Lizzy.
-Lizzy chyba nie czuje do mnie tego co ja...
-Jak to? Myślałam,że już wszystko fajnie między wami.
-No niby tak...ale..ale z drugiej strony coś się nie klei.Ja się staram jak mogę,ale ona chyba tego nie odbiera.Może po prostu jestem skazany na samotność.
-Gdyby to usłyszała któraś z twoich fanek to prawdopodobnie ten dom byłby już namierzony,a jego drzwi wyważone!-zawołałam dźgając go lekko w bok co sprawiło,że się uśmiechnął.
-Czas pokaże,jak nie to dam sobie z nią spokój.
-Miłość przychodzi wtedy kiedy się jej nie spodziewamy.-puściłam mu oczko i przetransportowaliśmy się do salonu.Po chwili przybiegły dzieciaki i z przejęciem opowiadały mi co się działo gdy mnie nie było,co po chwila przerywając żeby odgryźć się Harry'emu.
Gdy dochodziła północ zanieśliśmy je na rękach do ich sypialni.Powiedziałam Loczkowi,że idę się umyć i gdy po momencie zawróciłam po piżamę,zauważyłam przez drzwi jak rzuca się na moje łóżko.Nie kłócąc się,tylko zachichotałam i z powrotem skierowałam się do łazienki.
Dzisiaj taki Hazzowaty rozdział.A wy,moje drogie,co byście zrobiły gdybyście usłyszały z ust Harry'ego słowa,że jest skazany na samotność? ;)
Oprócz tego chciałam wam bardzo podziękować za ten niezwykły ROK.Tak,tak...Steal-Heart obchodzi swoje pierwsze urodziny! dokładnie w niedzielę,22 stycznia 2012 roku dodałam prolog na tego bloga.Jest to dla mnie bardzo ważne wspomnienie,ponieważ był to moje pierwsze opowiadanie 1D i najbardziej udany blog ze wszystkich,które w swoim życiu miałam.Powiem wam...że prawie 95 tysięcy wyświetleń przez ten rok to wcale nie tak mało! To wszystko dzięki wam,już zawsze będę dłużniczką.
Budzę się we wtorek,22.01.2013 i uświadamiam sobie:
Na samą myśl,że byliście ze mną AŻ rok:
I na myśl,że mam prawie 95 tysięcy wyświetleń:
Gdy przez kilka dni poszukuję weny aby napisać nowy rozdział:
I po kilku dniach wreszcie się zjawia:
W szkole znowu sobie uświadamiam czego dokonałam więc wybiegam z klasy:
Kupuję tort:
i JEDNOGŁOŚNIE STWIERDZAM:
Jako czytelnicy jesteście częścią tego bloga,więc życzę wam WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! xxx
niedziela, 20 stycznia 2013
Zaczęło się w Polsce - pomógł cały świat.#PolandNeedsTMHTour
Trwa niesamowita akcja na twitterze,aby sprowadzić 1D do naszej Narnii! a więc wbijajcie na twittery,jeśli nie macie kont to zakładajcie i pomóżcie! :D cały czas dostajemy się do trends i mówili już o nas w Wielkiej Brytanii,Stanach,Szwecji i Irlandii a więc to jest niepowtarzalna okazja i całkowity SUKCES.
Wspaniałe jest też to,że niektóre fanki z innych krajów starają nam się pomagać,co oznacza,że directionerki naprawdę potrafią się zjednoczyć.
Nasze siostry wysyłały już wiadomości na kontakt24.tvn.pl i mamy nadzieję,że coś z tego wyniknie.Na pewno mówiono o nas w teleexpresie i po tej krótkotrwałej wzmiance,mnóstwo Polek pokochało Macieja Orłosia! xD
padają hasła takie jak: 'Orłoś na prezydenta!' czy 'Zawsze wiedziałam,że Maciej Orłoś jest nadzieją polskiej telewizji!' xDD
Rzeczywiście mamy się czym chwalić.Dobra,nie rozpisuję się już tylko lecę dalej spamować i wam też tak radzę,sisters! :) xxx
#PolandNeedsTMHTour
Wspaniałe jest też to,że niektóre fanki z innych krajów starają nam się pomagać,co oznacza,że directionerki naprawdę potrafią się zjednoczyć.
Nasze siostry wysyłały już wiadomości na kontakt24.tvn.pl i mamy nadzieję,że coś z tego wyniknie.Na pewno mówiono o nas w teleexpresie i po tej krótkotrwałej wzmiance,mnóstwo Polek pokochało Macieja Orłosia! xD
padają hasła takie jak: 'Orłoś na prezydenta!' czy 'Zawsze wiedziałam,że Maciej Orłoś jest nadzieją polskiej telewizji!' xDD
Rzeczywiście mamy się czym chwalić.Dobra,nie rozpisuję się już tylko lecę dalej spamować i wam też tak radzę,sisters! :) xxx
#PolandNeedsTMHTour
piątek, 18 stycznia 2013
6.
Prawdziwa miłość
to nie związek idealny, bo taki nie istnieje,ale pełen
kłótni i godzenia, łez i uśmiechów. I mimo, że jest ciężko i ma się dość,
nie poddajesz się, bo wiesz że z Tą osobą jesteś szczęśliwszy niż z
kimkolwiek innym.*
I tak też było.Wszystko dobrze,chociaż nie do końca w to wierzyłam.Gdy wysiadłyśmy z taksówki,Meggie złapała mnie za dłoń i pociągnęła za sobą w kierunku swojego domu.Lodowata ręka cała się trzęsła,wargi były lekko sinawe,a wzrok pełen strachu.Taak,okropnie się bała,a najgorsze było to,że ja nie wiedziałam jak jej pomóc.Stanęła przed drzwiami i spojrzała na mnie.
-Dasz radę.-zapewniłam ją.-Zobaczysz,bądź silna.
Kiwnęła głową i zapukała oddychając głęboko.Naszych uszu dobiegły czyjeś kroki,a po chwili drzwi uchyliły się a w nich zobaczyłyśmy sylwetkę Nialla.
Stał chwilę wpatrując się w swoją żonę po czym jednym,obojętnym gestem zaprosił ją do środka.Gdy przyjaciółka wtargała się ze swoim bagażem,bez słowa podeszłam do blondyna,przytuliłam go i szepnęłam: Zrobiłam co mogłam,teraz wasza kolej.
Pocałował mnie w czoło i zamknął drzwi,a ja...ja wzdychając zwróciłam oczy ku niebu,z którego powoli zaczynały spadać krople deszczu.
I wtedy doszło do mnie,że nie mam mojego bagażu.
-Fuck!-przeklęłam głośno i szybko złapałam za telefon dzwoniąc po taksówkę i modląc się aby mój kierowca szybko się znalazł.Jednak nie było tak łatwo jak oczekiwałam; musiałam stawić się w biurze taksówek w centrum Londynu,a następnie czekać dobre dwie godziny aż mój taksówkarz wróci na przerwę.Gdy wreszcie do tego doszło postanowiłam,że zadzwonię tym razem po jednego z przyjaciół z ochrony i w nieco bezpieczniejszy sposób wrócę do domu.
Po dwudziestu minutach,włączając w to korki,wysiadłam z samochodu i pomachałam odjeżdżającemu Prestonowi.Chwilę potem zauważyłam dym papierosowy unoszący się w powietrzu.Spoglądnęłam w prawo i ujrzałam Zayna siedzącego na schodkach przed domem.
W momencie poczułam mocne szarpnięcie w okolicy serca.Jakby...jakby wyrywało się ono w jego kierunku,jakby...tęskniło.Zrobiłam kilka niepewnych kroków pchając za sobą walizkę i wtedy ON podniósł swój wzrok.Myślałam,że z wyrzutem zacznie wykrzykiwać jak mogłam zostawić go samego z dziećmi bez słowa pożegnania,dlaczego jestem taka nie dojrzała,dlaczego mu to zrobiłam,ale on po prostu wstał i podbiegł do mnie biorąc w ramiona i mocno przyciskając do klatki piersiowej.
Z zaskoczenia,smutku,radości i z TĘSKNOTY wypuściłam z oczu łzy,zawiesiłam się na jego szyi i tak pozostałam przez kilka kolejnych minut,po prostu ciesząc się chwilą.
-Błagam,nie zostawiaj mnie więcej w tak brutalny sposób.-szepnął mi do ucha ściskając jeszcze mocniej.Tylko w jego uścisku czułam się tak bezpiecznie jak nigdzie indziej.
-Obiecuję.-odszepnęłam.-Przepraszam,Zayn.
-Zapomnijmy o tym,kochanie.-otarł łzy z moich policzków i pocałował w wilgotne od płaczu usta.-Moja mała Mary,wiecznie troszcząca się o innych.-zachichotał.-Jesteś niesamowita.Plan się powiódł?
-Sama nie wiem...-westchnęłam.-Obydwoje bardzo to przeżywają.
-Kochają się,to najważniejsze.Miłość zrobi swoje...
Chwycił moją dłoń,zabrał walizkę i trzymając mocno u swego boku zaprowadził do domu.Było tam dziwnie cicho i spokojnie,gdzieniegdzie plątały się rzeczy Zayna i dzieciaków.No właśnie...
-Gdzie są dzieci?
-Lizzie zabrała je na kilka dni do siebie.-powiedział i jeszcze raz przytulił.
-Dlaczego?
-No bo...-zawahał się.-Ostatnio źle znosiłem brak twojej obecności i nie byłem zbyt dobrym ojcem.
-Zaczynam się bać.-wyznałam szczerze.
-Nie nie,nie zrozum mnie źle!-zawołał szybko-Nie wyżywałem się na nich fizycznie ani psychicznie.-uśmiechnął się delikatnie.-Po prostu poświęcałem im mniej czasu niż tego wymagali.
Oparłam się o poręcz od schodów i spojrzałam na niego.
-Co jest?
-To wszystko moja wina.Zaczęło się ode mnie,bo wyjechałam..dzieci niczemu winne zostały bez matki,a teraz jeszcze bez ojca.-Przez chwilę poczułam jakbym mówiła to co wyznawała mi Meggie i poczułam się jeszcze głupiej,o ile było to możliwe.
-Mary...
-Nie,nie winię Ciebie Zayn,jak mówię to...
-Daj spokój,ok? Liczy się to,że już wróciłaś.
-Lizzie wzięła je trzy dni temu a zgodnie z planem ma z nimi wrócić jutro co oznacza,że mamy wieczór...-poprawił kosmyk moich włosów.-.. całą noc...-delikatnie musnął ustami moją szyję.-..i ranek dla siebie.-szepnął,a ja uśmiechnęłam się.-Mamusi i tatusiowi też się coś należy,prawda?
-No prawda prawda.-zawiesiłam ręce na jego szyi a on wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
Położył mnie na łóżku i jednym ruchem ściągnął ze mnie koszulkę.
-Czekaj...-powstrzymałam go.-Myślałam,że miałeś na myśli przygotowanie mi gorącej kąpieli.Z bąbelkami,płatkami róż,kieliszkiem czerwonego wina...-zaczęłam wyliczać a on pochylony nade mną uniósł brew.Widząc jego zdezorientowaną minę wybuchnęłam śmiechem.
-Osz ty...tak się bawisz?-uśmiechnął się i zaczął rozbierać mnie coraz zachłanniej a w jego oczach ujrzałam iskierki.Przez chwilę przypomniał mi dawnego Zayna,ale patrząc z perspektywy czasu nic się nie zmienił.Nie opierając mu się dłużej ściągnęłam z niego koszulkę,a on zatopił się w moich włosach.
-Stęskniłem się za tobą i za zapachem twojego ciała.-szepnął mi do ucha.
Rankiem obudziło mnie ostre słońce przedzierające się przez niezasłonięte okna.Uchyliłam lekko powieki i szukałam wzrokiem mojego męża,ale Zayna nigdzie nie było.Rozciągając się zwlekłam się z łóżka i zarzucając na siebie satynowy szlafrok zeszłam do kuchni,skąd dochodził mnie piękny zapach.
-Stęskniłam się za twoimi śniadankami.-powiedziałam podchodząc do mulata i obejmując go od tyłu.
-Grazie seniorita.Lizzie dzwoniła.
-I co mówiła?-spytałam siadając przy stole.
-Że Harry przywiezie ich wieczorem.
-Harry?-powtórzyłam zdziwiona.-A czemu on?
-Bo przyjechał do niej przed chwilą i gdy będzie wracał do Londynu to przy okazji ich podrzuci,a ona na tym zaoszczędzi paliwa.-zaśmiał się i podał mi talerz.
-Mmm smakowicie wygląda.-przyznałam,a on postawił obok mnie drugi talerzyk na widok którego zachichotałam.-Jakie to słodkie! Dziękuuję.-pocałowałam go w policzek i jeszcze raz spojrzałam na tosty.
-Dżem nie chciał współpracować tak jak masło orzechowe,które uwielbiasz,ale wiedz,że się starałem.-powiedział udając powagę.
-Doceniam Pańskie starania,Panie Malik.-uścisnęłam mu dłoń.
-Zaiste to,dziękuję Pani Malik.
Po śniadaniu przywróciłam się do porządku.Wchodząc do sypialni już całkowicie ubrana (strój) zastałam Zayna,który nadal był w samych bokserkach.
-Nudzi mi się!-zawołał.
-Dokładnie wiem co powinniśmy zrobić.-mrugnęłam i popchałam go na łóżko,a on uśmiechnął się szeroko.W momencie rzuciłam na poduszki Monopoly,a on zrobił zdziwioną minę.
-No a o czym ty myślałeś,kochanie?
Śmiejąc się złapał mnie w pasie i zrzucił na siebie całując zachłannie.
-Uspokój się,Malik bo dopiero co zrobiłam sobie makijaż.-podniosłam się z uśmiechem,a on obserwował mnie podpierając się na łokciu.
-I tak piękniejsza jesteś bez niego.Taka..natural.
-Sranie w banie.Ubierz się i może chodźmy do Horanów,co? Nie wiemy czy się dogadali,czy pozabijali...-na to drugie aż mnie otrzepało.
-Nie widziałem żadnego FBI pod naszym domem.-ruszył w kierunku łazienki.
-Bo byłeś w nocy zajęty czymś innym!-zawołałam za nim i usłyszałam jego cichy śmiech zza drzwi.
Po pół godzinie wreszcie zszedł na dół i przegadując się ruszyliśmy do apartamentu Horanów,który mieścił się naprzeciwko apartamentu Malików.Zanim zapukaliśmy Zayn przyłożył ucho do drzwi nasłuchując.
-Nie słyszę tłuczonego szkła.
-Przestań.-zachichotałam i zapukałam.Po chwili drzwi otworzył nam nie kto inny jak uśmiechnięty blondyn.
-No no no,Horanisko nareszcie się uśmiecha!
-Coś chyba jesteś dziś w za dobrym humorze,Malik.-zauważył i uściskał go.-Chyba wiem czyja to sprawka.-zerknął na mnie i jak zwykle ucałował mnie.-Wejdźcie.
Zaprosił nas do środka.Z tarasu dochodziły nas głosy Meggie i Suzie więc udaliśmy się w tamtym kierunku.
-Napijecie się z nami drinka? Właśnie miałem robić.
Spojrzałam na Zayna i już miałam podziękować kiedy on mnie uprzedził.
-Oczywiście! Boże,brakowało mi alkoholu.-uśmiechnął się do Nialla a ten zmrużył brew.
-Akurat!
-Co masz na myśli,Niall?-spytałam a Zayn wybałuszył oczy i nieudolnie pokazał mu aby nie otwierał ust.
-Oooch,a więc Mary nic nie wie,tak? Przykro mi Mary,ale nie mogę Ci powiedzieć,że Zayn podczas twojej nieobecności niekiedy wyskakiwał do baru.Z naciskiem na niekiedy.-uśmiechnął się szeroko i wybuchając śmiechem pobiegł do kuchni.Oparłam ręce na biodrach.
-Chcesz mi coś powiedzieć,Zayn?
-To było..ee raz za czas...nie miałem co robić sam...dzieci czasem zabierała Danielle,albo Eleanor...
-A więc wciskałeś je pod opiekę naszych przyjaciół,hm?
-Niee,to nie tak...oni sami proponowali że się nimi trochę zaopiekują..Nie ma to jak kobieca ręka,nie?-wyszczerzył zęby.
-Myślę,że Liam,Louis i Harry obraziliby się gdyby usłyszeli,że nazywasz ich pracę kobiecą ręką!-zawołał z kuchni Niall a Zayn nabrał powietrza.
-Może ty się już zamkniesz i przygotujesz te drinki,co?!-warknął.-Mary co się stało to się nie odstanie...
-Jaasne.-skrzyżowałam ręce na piersi,ale po chwili się uśmiechnęłam.
Po godzinie dołączyła do nas reszta bandu (z wyjątkiem Harry'ego,który był u Lizzie w Watford) wraz z Eleanor i Danielle.
No cóż...jeśli ktoś tęsknił za rozdziałem na steal,z naciskiem na jeśli xDD to przepraszam,że dopiero teraz.Nie będę już się rozpisywać tylko powiem:
kłótni i godzenia, łez i uśmiechów. I mimo, że jest ciężko i ma się dość,
nie poddajesz się, bo wiesz że z Tą osobą jesteś szczęśliwszy niż z
kimkolwiek innym.*
I tak też było.Wszystko dobrze,chociaż nie do końca w to wierzyłam.Gdy wysiadłyśmy z taksówki,Meggie złapała mnie za dłoń i pociągnęła za sobą w kierunku swojego domu.Lodowata ręka cała się trzęsła,wargi były lekko sinawe,a wzrok pełen strachu.Taak,okropnie się bała,a najgorsze było to,że ja nie wiedziałam jak jej pomóc.Stanęła przed drzwiami i spojrzała na mnie.
-Dasz radę.-zapewniłam ją.-Zobaczysz,bądź silna.
Kiwnęła głową i zapukała oddychając głęboko.Naszych uszu dobiegły czyjeś kroki,a po chwili drzwi uchyliły się a w nich zobaczyłyśmy sylwetkę Nialla.
Stał chwilę wpatrując się w swoją żonę po czym jednym,obojętnym gestem zaprosił ją do środka.Gdy przyjaciółka wtargała się ze swoim bagażem,bez słowa podeszłam do blondyna,przytuliłam go i szepnęłam: Zrobiłam co mogłam,teraz wasza kolej.
Pocałował mnie w czoło i zamknął drzwi,a ja...ja wzdychając zwróciłam oczy ku niebu,z którego powoli zaczynały spadać krople deszczu.
I wtedy doszło do mnie,że nie mam mojego bagażu.
-Fuck!-przeklęłam głośno i szybko złapałam za telefon dzwoniąc po taksówkę i modląc się aby mój kierowca szybko się znalazł.Jednak nie było tak łatwo jak oczekiwałam; musiałam stawić się w biurze taksówek w centrum Londynu,a następnie czekać dobre dwie godziny aż mój taksówkarz wróci na przerwę.Gdy wreszcie do tego doszło postanowiłam,że zadzwonię tym razem po jednego z przyjaciół z ochrony i w nieco bezpieczniejszy sposób wrócę do domu.
Po dwudziestu minutach,włączając w to korki,wysiadłam z samochodu i pomachałam odjeżdżającemu Prestonowi.Chwilę potem zauważyłam dym papierosowy unoszący się w powietrzu.Spoglądnęłam w prawo i ujrzałam Zayna siedzącego na schodkach przed domem.
W momencie poczułam mocne szarpnięcie w okolicy serca.Jakby...jakby wyrywało się ono w jego kierunku,jakby...tęskniło.Zrobiłam kilka niepewnych kroków pchając za sobą walizkę i wtedy ON podniósł swój wzrok.Myślałam,że z wyrzutem zacznie wykrzykiwać jak mogłam zostawić go samego z dziećmi bez słowa pożegnania,dlaczego jestem taka nie dojrzała,dlaczego mu to zrobiłam,ale on po prostu wstał i podbiegł do mnie biorąc w ramiona i mocno przyciskając do klatki piersiowej.
Z zaskoczenia,smutku,radości i z TĘSKNOTY wypuściłam z oczu łzy,zawiesiłam się na jego szyi i tak pozostałam przez kilka kolejnych minut,po prostu ciesząc się chwilą.
-Błagam,nie zostawiaj mnie więcej w tak brutalny sposób.-szepnął mi do ucha ściskając jeszcze mocniej.Tylko w jego uścisku czułam się tak bezpiecznie jak nigdzie indziej.
-Obiecuję.-odszepnęłam.-Przepraszam,Zayn.
-Zapomnijmy o tym,kochanie.-otarł łzy z moich policzków i pocałował w wilgotne od płaczu usta.-Moja mała Mary,wiecznie troszcząca się o innych.-zachichotał.-Jesteś niesamowita.Plan się powiódł?
-Sama nie wiem...-westchnęłam.-Obydwoje bardzo to przeżywają.
-Kochają się,to najważniejsze.Miłość zrobi swoje...
Chwycił moją dłoń,zabrał walizkę i trzymając mocno u swego boku zaprowadził do domu.Było tam dziwnie cicho i spokojnie,gdzieniegdzie plątały się rzeczy Zayna i dzieciaków.No właśnie...
-Gdzie są dzieci?
-Lizzie zabrała je na kilka dni do siebie.-powiedział i jeszcze raz przytulił.
-Dlaczego?
-No bo...-zawahał się.-Ostatnio źle znosiłem brak twojej obecności i nie byłem zbyt dobrym ojcem.
-Zaczynam się bać.-wyznałam szczerze.
-Nie nie,nie zrozum mnie źle!-zawołał szybko-Nie wyżywałem się na nich fizycznie ani psychicznie.-uśmiechnął się delikatnie.-Po prostu poświęcałem im mniej czasu niż tego wymagali.
Oparłam się o poręcz od schodów i spojrzałam na niego.
-Co jest?
-To wszystko moja wina.Zaczęło się ode mnie,bo wyjechałam..dzieci niczemu winne zostały bez matki,a teraz jeszcze bez ojca.-Przez chwilę poczułam jakbym mówiła to co wyznawała mi Meggie i poczułam się jeszcze głupiej,o ile było to możliwe.
-Mary...
-Nie,nie winię Ciebie Zayn,jak mówię to...
-Daj spokój,ok? Liczy się to,że już wróciłaś.
-Lizzie wzięła je trzy dni temu a zgodnie z planem ma z nimi wrócić jutro co oznacza,że mamy wieczór...-poprawił kosmyk moich włosów.-.. całą noc...-delikatnie musnął ustami moją szyję.-..i ranek dla siebie.-szepnął,a ja uśmiechnęłam się.-Mamusi i tatusiowi też się coś należy,prawda?
-No prawda prawda.-zawiesiłam ręce na jego szyi a on wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
Położył mnie na łóżku i jednym ruchem ściągnął ze mnie koszulkę.
-Czekaj...-powstrzymałam go.-Myślałam,że miałeś na myśli przygotowanie mi gorącej kąpieli.Z bąbelkami,płatkami róż,kieliszkiem czerwonego wina...-zaczęłam wyliczać a on pochylony nade mną uniósł brew.Widząc jego zdezorientowaną minę wybuchnęłam śmiechem.
-Osz ty...tak się bawisz?-uśmiechnął się i zaczął rozbierać mnie coraz zachłanniej a w jego oczach ujrzałam iskierki.Przez chwilę przypomniał mi dawnego Zayna,ale patrząc z perspektywy czasu nic się nie zmienił.Nie opierając mu się dłużej ściągnęłam z niego koszulkę,a on zatopił się w moich włosach.
-Stęskniłem się za tobą i za zapachem twojego ciała.-szepnął mi do ucha.
Rankiem obudziło mnie ostre słońce przedzierające się przez niezasłonięte okna.Uchyliłam lekko powieki i szukałam wzrokiem mojego męża,ale Zayna nigdzie nie było.Rozciągając się zwlekłam się z łóżka i zarzucając na siebie satynowy szlafrok zeszłam do kuchni,skąd dochodził mnie piękny zapach.
-Stęskniłam się za twoimi śniadankami.-powiedziałam podchodząc do mulata i obejmując go od tyłu.
-Grazie seniorita.Lizzie dzwoniła.
-I co mówiła?-spytałam siadając przy stole.
-Że Harry przywiezie ich wieczorem.
-Harry?-powtórzyłam zdziwiona.-A czemu on?
-Bo przyjechał do niej przed chwilą i gdy będzie wracał do Londynu to przy okazji ich podrzuci,a ona na tym zaoszczędzi paliwa.-zaśmiał się i podał mi talerz.
-Mmm smakowicie wygląda.-przyznałam,a on postawił obok mnie drugi talerzyk na widok którego zachichotałam.-Jakie to słodkie! Dziękuuję.-pocałowałam go w policzek i jeszcze raz spojrzałam na tosty.
-Dżem nie chciał współpracować tak jak masło orzechowe,które uwielbiasz,ale wiedz,że się starałem.-powiedział udając powagę.
-Doceniam Pańskie starania,Panie Malik.-uścisnęłam mu dłoń.
-Zaiste to,dziękuję Pani Malik.
Po śniadaniu przywróciłam się do porządku.Wchodząc do sypialni już całkowicie ubrana (strój) zastałam Zayna,który nadal był w samych bokserkach.
-Nudzi mi się!-zawołał.
-Dokładnie wiem co powinniśmy zrobić.-mrugnęłam i popchałam go na łóżko,a on uśmiechnął się szeroko.W momencie rzuciłam na poduszki Monopoly,a on zrobił zdziwioną minę.
-No a o czym ty myślałeś,kochanie?
Śmiejąc się złapał mnie w pasie i zrzucił na siebie całując zachłannie.
-Uspokój się,Malik bo dopiero co zrobiłam sobie makijaż.-podniosłam się z uśmiechem,a on obserwował mnie podpierając się na łokciu.
-I tak piękniejsza jesteś bez niego.Taka..natural.
-Sranie w banie.Ubierz się i może chodźmy do Horanów,co? Nie wiemy czy się dogadali,czy pozabijali...-na to drugie aż mnie otrzepało.
-Nie widziałem żadnego FBI pod naszym domem.-ruszył w kierunku łazienki.
-Bo byłeś w nocy zajęty czymś innym!-zawołałam za nim i usłyszałam jego cichy śmiech zza drzwi.
Po pół godzinie wreszcie zszedł na dół i przegadując się ruszyliśmy do apartamentu Horanów,który mieścił się naprzeciwko apartamentu Malików.Zanim zapukaliśmy Zayn przyłożył ucho do drzwi nasłuchując.
-Nie słyszę tłuczonego szkła.
-Przestań.-zachichotałam i zapukałam.Po chwili drzwi otworzył nam nie kto inny jak uśmiechnięty blondyn.
-No no no,Horanisko nareszcie się uśmiecha!
-Coś chyba jesteś dziś w za dobrym humorze,Malik.-zauważył i uściskał go.-Chyba wiem czyja to sprawka.-zerknął na mnie i jak zwykle ucałował mnie.-Wejdźcie.
Zaprosił nas do środka.Z tarasu dochodziły nas głosy Meggie i Suzie więc udaliśmy się w tamtym kierunku.
-Napijecie się z nami drinka? Właśnie miałem robić.
Spojrzałam na Zayna i już miałam podziękować kiedy on mnie uprzedził.
-Oczywiście! Boże,brakowało mi alkoholu.-uśmiechnął się do Nialla a ten zmrużył brew.
-Akurat!
-Co masz na myśli,Niall?-spytałam a Zayn wybałuszył oczy i nieudolnie pokazał mu aby nie otwierał ust.
-Oooch,a więc Mary nic nie wie,tak? Przykro mi Mary,ale nie mogę Ci powiedzieć,że Zayn podczas twojej nieobecności niekiedy wyskakiwał do baru.Z naciskiem na niekiedy.-uśmiechnął się szeroko i wybuchając śmiechem pobiegł do kuchni.Oparłam ręce na biodrach.
-Chcesz mi coś powiedzieć,Zayn?
-To było..ee raz za czas...nie miałem co robić sam...dzieci czasem zabierała Danielle,albo Eleanor...
-A więc wciskałeś je pod opiekę naszych przyjaciół,hm?
-Niee,to nie tak...oni sami proponowali że się nimi trochę zaopiekują..Nie ma to jak kobieca ręka,nie?-wyszczerzył zęby.
-Myślę,że Liam,Louis i Harry obraziliby się gdyby usłyszeli,że nazywasz ich pracę kobiecą ręką!-zawołał z kuchni Niall a Zayn nabrał powietrza.
-Może ty się już zamkniesz i przygotujesz te drinki,co?!-warknął.-Mary co się stało to się nie odstanie...
-Jaasne.-skrzyżowałam ręce na piersi,ale po chwili się uśmiechnęłam.
Po godzinie dołączyła do nas reszta bandu (z wyjątkiem Harry'ego,który był u Lizzie w Watford) wraz z Eleanor i Danielle.
No cóż...jeśli ktoś tęsknił za rozdziałem na steal,z naciskiem na jeśli xDD to przepraszam,że dopiero teraz.Nie będę już się rozpisywać tylko powiem:
Subskrybuj:
Posty (Atom)